Reprezentacja Węgier, w której gra Adam Nagy, jest w bardzo trudnej sytuacji. Fot. Manuel Blondeau/PressFocus


Liczą na pomóc bogów

Węgrzy muszą pokonać Szkotów, by nie zakończyć mistrzostw z gorszym wynikiem niż trzy lata temu.

 

Obie reprezentacje rywalizują od 1938 roku, ale mecz w Stuttgarcie będzie pierwszym poza Glasgow lub Budapesztem i pierwszym o stawkę, bo 9 gier miało wyłącznie towarzyski charakter. Ostatni raz spotkali się w marcu 2018 roku i ze zwycięstwa 1:0 cieszyli się Szkoci.

Wrócili na odpowiednie tory

W niedzielę zespół z Wysp Brytyjskich będzie musiał sobie radzić bez jednego z kluczowych zawodników. Mecz ze Szwajcarami przedwcześnie i pechowo zakończył się dla Kierana Tierneya. Podstawowy środkowy obrońca naderwał ścięgno podkolanowe. Piłkarza Realu Sociedad może zastąpić Scott McKenna z FC Kopenhaga, który zmienił go w Kolonii; rozważany jest także występ Liama Coopera z Leeds United. Na pewno zabraknie Ryana Porteousa, którego czeka druga część dyskwalifikacji za czerwoną kartkę w meczu otwarcia. Trener Steve Clarke był zadowolony z remisu w drugiej bitwie na Euro. Jego podopieczni ze Szwajcarami spisali się o niebo lepiej niż przeciwko Niemcom, kiedy zostali przez gospodarzy turnieju wręcz zmieceni z boiska. - Tego się spodziewaliśmy od zespołu, bo w ten sposób gramy przez ostatnie 3-4 lata. Zagraliśmy dobrze przeciwko dobremu przeciwnikowi i odpowiednio zareagowaliśmy na rozczarowujący wieczór z Niemcami - powiedział 60-letni selekcjoner Szkotów. W powodzenie w ostatnim grupowym starciu, na fali dobrego meczu z Helwetami, wierzy defensywny pomocnik Billy Gilmour. - Nastawienie było właściwe od samego początku i odzwierciedlało to, o co chodzi w tym zespole. To stawia nas w dobrej sytuacji przed kolejnym spotkaniem. Wierzymy, że jesteśmy w stanie to zrobić, mamy wystarczająco dobrych graczy, by wyjść z grupy i zapisać się w historii - stwierdził 22-latek z Brighton.

Wierzą do końca

Podobne plany mają Węgrzy, którzy są w dużo trudniejszej sytuacji. Jeżeli nie wygrają, to nie dadzą już sobie cienia szans na przedłużenie udziału w turnieju. Osiągnęliby gorszy wynik niż w 2021 roku, gdy w „grupie śmierci” z Francją, Niemcami i Portugalią zdobyli 2 punkty i napsuli trochę krwi faworytom. Przed trzecim spotkaniem - podobnie jak ich rywale - szans upatrują w postępie, jaki robią na tym turnieju. Dzielnie walczyli i po 0:2 z gospodarzami podkreślali, że mogli zejść z boiska z podniesionymi głowami. - Mimo porażki nie mamy powodów do wstydu, bo zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Byliśmy zorganizowani w obronie, po przechwycie staraliśmy się zaatakować przeciwnika. Taktyka nie była zła, ale oba zespoły różnią się jakością. Teraz musimy wygrać ze Szkotami, mieć nadzieję, że pomogą nam bogowie futbolu i przejdziemy grupę mimo dwóch porażek - mówi pomocnik Spezii, Adam Nagy. W kolejnym spotkaniu 29-latek wraz z kolegami musi się przeciwstawić silnym fizycznie Szkotom. - Ważne będzie zamknięcie przestrzeni i odcięcie przeciwników od okazji na strzelenie gola. Jeśli się uda, to jestem pewien, że będziemy mieć szanse, jak w poprzednich meczach. Przed finałowym meczem grupowym musimy odświeżyć myśli i zabrać ze sobą pozytywy.

Obserwatorem sędziów w niedzielę będzie Tomasz Mikulski, przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN. Będzie to jego trzecie spotkanie w tej roli. Wcześniej pracował przy rywalizacjach Słowenii z Danią i Niemców z Węgrami.

Michał Knura