Sport

Lepsi w kluczowych momentach

Lepsi w kluczowych momentach

Jurij Gładyr nie jest kapitanem Jastrzębskiego Węgla, ale na wzniesienie okazałego pucharu zasłużył jak mało kto. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

Lepsi w kluczowych momentach

Wywalczenie tytułu dwa razy z rzędu nie jest łatwe. Rywale grali naprawdę świetnie, szczególnie w zagrywce – mówił po zdobyciu złota Marcelo Mendez, trener Jastrzębskiego Węgla.


PLUSLIGA

Jastrzębianie drugi raz z rzędu są najlepsi w kraju. Finałowa rywalizacja z Aluronem CMC Wartą Zawiercie dostarczyła mnóstwo emocji, choć początkowo nic ich nie zapowiadało. Jastrzębski Węgiel wygrał pierwsze spotkanie w Zawierciu 3:1 i był praktycznie pewny złota jako gospodarz kolejnego starcia. Rywale podnieśli się jednak po niepowodzeniu. W jastrzębskiej hali podjęli walkę i wygrali w sobotę drugi mecz 3:1. Dzień później niespodzianki już nie było. Jastrzębski Węgiel wygrał 3:1 i rozpoczęło się świętowanie.

By wznieść okazały puchar siatkarze stoczyli twardy, momentami heroiczny bój. Po ostatniej akcji wielu ze zmęczenia i emocji nie mogło ustać na nogach. - Byliśmy lepsi w kluczowych momentach i to było najważniejsze – ocenił Marcelo Mendez. - Dałem z siebie maksa, nie mam siły stać, nogi mi pulsują – przyznał Rafał Szymura, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla. – Chłopaki z Zawiercia byli bardzo mocni, bardzo wysoko powiesili poprzeczkę. Trzeci mecz był emocjonalnie i sportowo na wysokim poziomie. Decydowały niuanse. Po przegranym sobotnim spotkaniu musieliśmy wrócić mentalnie. Mamy klasowych zawodników, jak Tomek Fornal, Ben Toniutti, Jean Patry czy Kuba Popwiczak, którzy mental mają naprawdę mocny i razem pociągnęli grę – dodał.

Dla Szymury, chłopaka z pobliskiego Rybnika złoto ma szczególne znaczenie. Po sezonie, tak jak Jurij Gładyr i Jean Patry, odchodzi z Jastrzębskiego Węgla. Karierę ma kontynuować w Grupie Azoty ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. - Będę miał sentyment do końca mojej kariery. Zawsze w Jastrzębiu czułem się jak w domu, mieszkam niedaleko. Chciałem się godnie pożegnać z kibicami w naszej hali, choć mamy jeszcze jedną robotę do wykonania i miejmy nadzieje, że się uda – przypomniał o kolejnym wyzwaniu, które czeka mistrzów Polski. W tureckiej Antalyi 5 maja zagrają w finale Ligi Mistrzów z Itasem Trentino.

Wzruszenia nie krył też Jurij Gładyr, który w jastrzębskim klubie spędził pięć lat. Dla niego to już trzecie mistrzostwo Polski w barwach JW i czwarte w karierze (pierwsze wywalczył z ZAKSĄ). - To było wspaniałe pięć lat z tymi kibicami na trybunach, z tymi ludźmi. Otoczenie, które tutaj jest bardzo sprzyja siatkówce. Ludzie doceniają walkę i właśnie w tym meczu taka walka była. Rozmawialiśmy na gorąco w szatni po meczu, że te finały były tak zacięte, tak ciężkie, że nikt nie chciał odpuścić. Każdy z nas marzył o tym, żeby wygrać - Zawiercie i my. I w tym drugim secie, którego przegraliśmy prowadząc dwukrotnie sporą liczbą punktów, całe życie przebiegło mi przed oczami. Powiedziałem sobie „nie, to nie może się tak wydarzyć”. Pełen reset, wychodzimy i skupiamy się na każdej piłce. I udało się - powiedział wzruszony Ukrainiec, który ma przejść do... Aluronu CMC Warty.

Wzruszony był drugi rozgrywający gospodarzy 45-letni Jarosław Macionczyk, który w styczniu dołączył do zespołu. Dla niego to pierwszy medal mistrzostw Polski i od razu złoty. 

- Cieszę się, że jestem częścią tej drużyny. Zostałem ściągnięty z emerytury, chciałem znów wskoczyć z siatkarskie buty i trochę pograć. Zawsze chciałem zagrać w tym klubie i pod koniec mojej siatkarskiej przygody było mi to dane i to w dodatku ze złotym medalem – stwierdził.

Po drugiej stronie siatki panował smutek, choć za „Jurajskimi rycerzami” najlepszy sezon w historii klubu. Zdobyli Puchar Polski i po raz pierwszy zagrali w decydującej batalii o mistrzostwo kraju. - Pierwszy awans do finału ligi, zdobycie Pucharu Polski, trudno być więc niezadowolonym, jeżeli chodzi o całość. Natomiast nikt nie lubi schodzić z boiska pokonany. Szkoda, bo w trzecim secie mieliśmy szanse. Mecz był kapitalny dla kibiców. Wygrał zespół lepszy, a nam pozostaje pracować – podsumował Michał Winiarski, opiekun Aluronu CMC Warty.

(mic)