Lekki odór desperacji
Komentarz 1 liga
KOMENTARZ „SPORTU” - Piotr Tubacki
GKS Tychy przeszedł ze skrajności w skrajność. Z drużyny, która nie remisuje, zamienił się w taką, która remisuje wszystko. Jest to jedna z bardziej zawodzących ekip początku sezonu, więc nie może dziwić rosnąca frustracja tyskich kibiców. Byłem bardzo ciekawy, co po swoim ostatnim „show” powie na kolejnej konferencji pomeczowej trener Dariusz Banasik. Tym razem był spokojniejszy i – jakby świadomy, że ostatnia „konfa” była przesadą – nawet pochwalił arbitra! Moją uwagę zwróciło jednak co innego. Stwierdzenie, że 1. połowa była w wykonaniu GKS-u „bardzo dobra” i była to taka gra, jaką chciałby widzieć trener Banasik. Nie wiem tylko, czy taką grę chcieliby też widzieć kibice? W końcu w Głogowie padł bezbramkowy remis, a raczej w tym sporcie nie chodzi o zachowywanie czystego konta, lecz o strzelanie goli. To z kolei w Tychach wyraźnie kuleje. Co więcej, słowa trenera brzmiały, jakby dopiero kształtował zespół, jakby objął go w środku sezonu, sprzątał bałagan, układał klocki... A przecież objął GKS w kwietniu zeszłego roku i ma za sobą ponad sezon rozpoznania, także pod wodzą nowego właściciela! To już nie moment, żeby zadowalać się niezłym stylem w jednej połowie, gdy wykręca się średnią punktową 1.00 na mecz. Latem tyska drużyna miała zostać wzmocniona, by postawić kolejny krok w rozwoju. By być mocnym pierwszoligowym graczem i ostro zaatakować czołówkę. Na razie tego nie widać. Gra ekipy z Edukacji jest co najwyżej przeciętna, a chwalenie jej na siłę z naciskiem, że „to jest to!” zaczyna brzmieć... desperacko. Ciekawi mnie, jak w następnej kolejce w derbach Górnego Śląska GKS zagra z Odrą. Opolanie także nie mogą być zadowoleni ze swoich wyników, lecz na ich obronę należy wskazać porażki z pierwszoligową śmietanką oraz znaczny stopień przebudowy kadry. Czas na przełamanie – ale dla kogo?