Lekcja

Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado

Portugalscy profesorowie w polskim ogólniaku. Fot. Piotr Nowak

Profesor portugalskiego futbolu przyjechał na wykład do warszawskiego ogólniaka i pokazał, na czym polega nowoczesny futbol. Udowodnił ambitnym polskim uczniom, że piłka nożna:

- polega na wykorzystywaniu nienagannej techniki w kontekście dynamizowania akcji. Portugalczycy grali szybko, z pewnością siebie, a sznytu nadawał ich kombinacyjnej grze przede wszystkim sposób podawania: podopieczni trenera Roberto Martineza znakomicie, wręcz pokazowo grali po ziemi. Nie musieli podnosić piłki, żeby coś osiągnąć. Robili to tylko wówczas, gdy wymagała tego chwila – jak choćby przy pierwszej zdobytej bramce;

- polega na umiejętności przetrzymania złych momentów. Wtedy, gdy wydaje się, że bramka dla przeciwnika to kwestia czasu. Teraz brzmi to dziwnie, może nawet dziwacznie, jednak przecież stwierdzenie, że na początku spotkania gol dla Polaków wydawał się jedynie kwestią czasu, nie będzie nadużyciem;

- polega na pięknie. Rajd Rafaela Leao przy drugim golu dla Portugalii był, przyznacie, jego kwintesencją;

- polega na mądrym bieganiu, a nie głupim staniu. Portugalczycy wydatkowali energię w najważniejszych momentach, nie biegali wcale z dzikim zapamiętaniem za każdą piłką;

- polega na wykorzystywaniu okazji, zarówno tych efektownie stwarzanych (pierwszy gol), jak i trochę przypadkowych (drugi – CR7 dobił, bo piłka przypadkowo odbiła się od słupka właśnie w jego kierunku);

- polega na umiejętności zaduszenia przeciwnika. Przecież po pierwszej bramce Portugalczyków nasza drużyna – poszukajmy właściwego słowa, by oddać stan rzeczy, to będzie chyba najbardziej właściwe: „zgasła”. A kiedy wydawało się, że może odżyć po kontaktowej bramce Piotra Zielińskiego w drugiej połowie, ponownie zgasła po samobóju Jana Bednarka w samej końcówce;

- polega na zwarciu szeregów w trudnych chwilach. Gdy niespełna kwadrans przed końcem Polska zdobyła wspomnianą już bramkę, goście nie pozwolili jej rozwinąć skrzydeł. To nie była nawet wyrafinowana gra obronna. To była po prostu szybka gra w piłkę ;

- polega jedynie na zajmowaniu się teraźniejszością, a nie życiu przeszłością. Cristiano Ronaldo był kiedyś bezradny na Stadionie Śląskim, wtedy gdy Portugalia przegrywała w eliminacjach do mistrzostw Europy, ale czy to miało teraz jakiekolwiek znaczenie? Przecież CR7 ciągle ma miejsce w „Seleção” jedynie dlatego, że prezentuje odpowiedni poziom, a nie za zasługi. Tym razem na Narodowym w Warszawie był bezlitosny;

- polega na… wykonaniu roboty. Owszem futbol to radość, ale i punkty. „Veni, vidi, vici” – mogli powiedzieć za Juliuszem Cezarem (w 61 p.n.e. Cezar atakował z powodzeniem tereny Luzytanii między rzekami Tag i Duero);

- polega na szczęściu, bez szczęścia nic. Ono w tym meczu podopiecznym Roberto Martineza rzeczywiście sprzyjało, ale przecież szczęściu trzeba umieć pomóc. Portugalczycy to potrafili;

Profesor portugalskiego udowodnił, że nie łatwo zdobyć profesurę. Nie wystarczą ambicje, wytrwałość i chęci. Trzeba jeszcze mieć umiejętności na odpowiednio wysokim poziomie. I możliwości.

Oczywiście – reprezentacja Polski dość wiele umie, choć nie ma wątpliwości, że do profesury daleko.

***

Oczywiście nie jest tak, że Polska nic nie pokazała. Były momenty, incydenty - gdy na grę naszej reprezentacji patrzyło się z przyjemnością, zwłaszcza do momentu utraty pierwszej bramki. Oby z tej lekcji reprezentacja Polski jak najwięcej wyniosła. Szkoda tylko, że nie udało się ugrać punkciku, choć ta żałość za utraconym jest być może– sądząc po przebiegu meczu – trochę nie na miejscu.