Lek może być gorzki

Rozmowa z Jackiem Kowalskim, kandydatem na prezesa Polskiego Związku Kolarskiego

Do kierowania częścią sportową mamy fachowców. Ale kwestie organizacyjne, prawne i finansowe wymagają zdecydowanej poprawy - przekonuje Jacek Kowalski.

Proszę o przybliżenie pana sylwetki kibicom kolarstwa.

- 24 lata zarządzałem miastem Nowy Dwór Mazowiecki. Myślę, że mogę śmiało powiedzieć, że wraz ze swoimi współpracownikami odmieniłem oblicze mojego ukochanego miejsca na ziemi, czyniąc je atrakcyjnym miejscem do zamieszkania. Obecnie zasiadam w zarządzie Mazowieckiego Portu Lotniczego Warszawa-Modlin, który wcześniej - jako burmistrz - budowałem. Gdy zaczynałem publiczną działalność, te tereny były znane w Polsce głównie z … porachunków gangsterskich. Dziś to prężnie funkcjonująca podwarszawska gmina, bezpieczna i z dobrze rozwiniętą infrastrukturą dla mieszkańców: oświatową, sportową, kulturalną i rekreacyjną. Jedna z moich ostatnich inwestycji - rewitalizacja zabytkowego kasyna oficerskiego w modlińskiej twierdzy - zdobyła prestiżowy tytuł „Zabytek zadbany”. Praca w samorządzie nauczyła mnie twardo stąpać po ziemi, opierając się na budżecie i przepisach prawa, ale i nie przestawać patrzeć w niebo - chcąc zrobić więcej i więcej. To praca z ludźmi i dla ludzi, bo o to, by żyło im się lepiej i wygodniej w tym wszystkim chodzi.

Jakie były pana związki ze sportem ze szczególnym uwzględnieniem kolarstwa?

- Piastując przez ponad dwie dekady urząd burmistrza, budowałem nowodworski sport, tworząc sekcje w kilkunastu dyscyplinach olimpijskich. Budowałem ten sport, zarówno jeśli chodzi o infrastrukturę (hale, boiska, basen i tak dalej), jak i system wsparcia finansowego. Jestem dumny, że nowodworska młodzież ma taki wybór, jak i z jej licznych sukcesów. Jedną z najbardziej wdzięcznych i medalodajnych okazała się sekcja kolarska. Wychowaliśmy wielu medalistów mistrzostw Polski i Europy na szosie oraz torze. Następnym etapem było stworzenie najlepszej dziś polskiej grupy kolarskiej Mazowsze Serce Polski.

Czy któryś z polskich kolarzy był dla pana wzorem sportowca?

- Żyję już trochę na tym świecie, jako dziecko grałem więc w kapsle Szurkowskim i Szozdą, potem kibicowałem zawzięcie Czesiowi Langowi, Leszkowi Piaseckiemu czy Achimowi Halupczokowi. W ostatnich latach oczywiście cieszę się z sukcesów „Kwiato” i Majki. Nie można też zapominać o naszych wspaniałych kobietach: Mai Włoszczowskiej, Kasi Niewiadomej czy Darii Pikulik. Mógłbym tak wymieniać i wymieniać, bo tyle mamy osiągnięć. Jak widać, podchodzę do tematu bardzo patriotycznie; zawsze kibicuję naszym rodakom.

Który ze światowych kolarzy zrobił na panu największe wrażenie?

- Oczywiście doceniam również wielkich kolarzy światowego peletonu, ale nie mam tu swojego faworyta, zawsze chciałbym tam widzieć naszych.

Jaka jest pana diagnoza stanu polskiego kolarstwa w 2024 roku?

- Jest to rok olimpijski, więc sportowo patrzymy poprzez pryzmat igrzysk i tu oczywiście nasze wspaniałe kobiety pokazały, że są w czubie światowego peletonu. Szkoda trochę, że w Paryżu Kasia Niewiadoma doświadczyła pecha, ale zaraz po igrzyskach olimpijskich pokazała, że jest wielka - została zwyciężczynią rywalizacji Wielkiej Pętli, czyli Tour de France Femmes. Mężczyźni gonią światową czołówkę, mamy wielu naszych zawodników w protourowych ekipach. Polskie zespoły też starają się walczyć w Europie i nie tylko. Jest coraz więcej ekip wspieranych przez samorządy wojewódzkie, na wzór naszego Mazowsza, tylko sytuacja w tym biednym związku nie napawa optymizmem. Dlatego czas to zmienić. A dokładna diagnoza związku musi być poprzedzona dokładnymi badaniami.

Co trzeba poprawić najszybciej?

- Wizerunek, ale to jest składowa wielu działań i nie wszystko da się zrobić na już. Na starcie ten wizerunek trzeba budować przez jedność środowiska. Bez tego trudno będzie jechać dalej, ale wierzę, że dobro dyscypliny zwycięży.

Jaki ma pan pomysł na wyciągnięcie polskiego kolarstwa z kryzysu?

- Nawiążę do poprzedniej odpowiedzi - zgoda buduje. Sugerowałbym organizację czegoś w rodzaju okrągłego stołu, by pokazać ministerstwu i opinii publicznej, że chcemy realnie rozwiązać narastające przez lata problemy w sposób transparentny. I jak też już mówiłem: badania, diagnoza, recepta. W tej kolejności. Lek może być gorzki i podawany na raty, ale uratujemy pacjenta. Poprawa relacji wewnątrz i z instytucjami nadrzędnymi powinna wpłynąć pozytywnie na kwestie sponsorów.

Co należy zmienić w kierowaniu związkiem?

- Przede wszystkim jasno podzielić obowiązki. Do kierowania częścią sportową mamy fachowców. Ale kwestie organizacyjne, prawne i finansowe wymagają zdecydowanej poprawy.

Jaki powinien być system szkolenia młodzieży, żeby wyrośli następcy mistrzów świata: Ryszarda Szurkowskiego, Janusza Kowalskiego, Joachima Halupczoka czy Lecha Piaseckiego?

- Nie uzurpuję sobie prawa do wypowiadania się na ten temat. Od tego są fachowcy i ich chciałbym słuchać, tworząc im godne warunki do pracy. Spokojna głowa zdecydowanie sprzyja wynikom i trenerów, i zawodników.

Gdzie należy szukać trenerów kadry - czy śladem niektórych związków ściągać szkoleniowców zagranicznych czy też zainwestować w szkolenie polskich trenerów i wśród nich wyławiać odpowiednich kandydatów?

- Znów się powtórzę: Polak potrafi.

Co zamierza pan zrobić, żeby przyciągnąć ludzi biznesu do kolarstwa i sprawić, żeby oni chcieli wspierać polskich kolarzy i wyścigi organizowane w Polsce.

- Jestem człowiekiem dialogu, relacje z innymi ludźmi są dla mnie ważne. Gotów jestem realizować misję godzenia różnych interesów, wysłuchania wszystkich stron, żeby poprawić atmosferę i wizerunek związku. Wtedy sponsorzy sami się zgłoszą. Ekwiwalent marketingowy przy odpowiedniej ekspozycji kolarstwa w mediach jest atrakcyjny. Nie zapominajmy też, że ogromna część Polaków uprawia kolarstwo amatorsko. Widzę w tej modzie na zdrowy, aktywny tryb życia duży potencjał.

Jakie miejsce w polskim kolarstwie widzi pan dla Tour de Pologne?

- To nasza sztandarowa impreza, perła w koronie. Szkoda, że tak mało naszych zawodników w niej uczestniczy, ale takie są przepisy. Potrzeba nam jak najwięcej wyścigów, które będą promowały naszą dyscyplinę w Polsce i na świecie.

Do jakiej grupy ludzi z polskiego środowiska kolarskiego ma pan największe zaufanie?

- Każdy, kto chce pomóc w odbudowie wizerunku dyscypliny, dostanie szansę na znalezienie miejsca w naszym peletonie.

Z kim jako pierwszym chciałby się pan spotkać po wygraniu wyborów, żeby w roli prezesa Polskiego Związku Kolarskiego porozmawiać o przyszłości tej dyscypliny w Polsce?

- Potrzebny jest okrągły stół całego środowiska, ale oczywiście trzeba spotkać się z przedstawicielami Ministerstwa Sportu, bo oni są kluczowym partnerem w budowaniu nowego startu naszego związku.

Rozmawiał Jerzy Dusik