Legii karny z kapelusza
KONTROWERSJA KOLEJKI
Sprawa miała się następująco. Legia atakowała i dośrodkowała z prawej strony. Po lekkim zamieszaniu strzał z ok. 15 metrów oddał Marc Gual, trafiając w rękę będącego maksymalnie metr dalej Damiana Dąbrowskiego. Sędzia Wojciech Myć postanowił wskazać na „wapno”, choć... nie powinien. Sam kapitan „Miedziowych” w wywiadzie, jakiego udzielił C+ w przerwie, przyznał, że piłka uderzyła go w rękę, ale miał poważne wątpliwości, czy powinno być to uznane za przewinienie. Jak sam wyjaśnił, nie miał żadnej możliwości reakcji, bo odległość była taka, jak wcale. Podobnie widział to ekspert C+ Adam Lyczmański, który wyjaśnił: – Jest kontakt piłki z ręką, ale ja twierdzę – tego się trzymam – że piłka idzie w twarz. Piłkarz dostałby nią w okolice policzków, może skroni. Jak wiemy, jeżeli poza obrysem ręki jest inna, dozwolona część ciała, to nie ma przewinienia.
– Często jest tak, że w trakcie wideoweryfikacji sędziowie otrzymują stopklatkę – kontynuował Lyczmański. – Jestem przekonany, że powinno to być pokazywane w normalnym tempie, żeby sędzia ocenił to sobie z boiska. Jeśli arbiter dostaje stopklatkę, to bardzo często jest ona odbierana o 180 stopni inaczej, niż powinna być. W tym przypadku tak było, mimo że sędzia był bardzo dobrze ustawiony. Miał wątpliwości, tym bardziej że bardzo długo oglądał powtórkę. Dla mnie to nie jest „jedenastka” – podkreślił Adam Lyczmański
Piotr Tubacki