Sport

Legia wyautowana

Piast znalazł sposób na zdobycie Warszawy i wykorzystał do tego... dalekie wyrzuty z autu.

Michał Chrapek (z lewej) otwierający wynik spotkania w Warszawie. Fot. Leszek Szymański/PAP

Jak można było przypuszczać, ze szczególną pompą warszawiacy obchodzili 80. rocznicę Powstania, które miało miejsce w ich mieście. Były oprawy, hymn państwowy, zasłużeni goście, wzniosłe pieśni – lecz te ostatnie szybko przerodziły się w popularną jazdę z... To dlatego, że do ataku ruszył Piast. Wydawało się, że Legia po dłuższej chwili opanowała sytuację i uspokoiła mecz, ale w 20 minucie zdrzemnęła się po dalekim wyrzucie z lewego autu gliwiczan. W podbramkowym zamieszaniu najlepiej odnalazł się Michał Chrapek. Zgrał mu Jakub Czerwiński, a pomocnik wyprzedził Pawła Wszołka i trafił do siatki. Legia straciła pierwszego gola w tym sezonie.

Kluczową postacią gospodarzy przed przerwą był Blaż Kramer. Błyskawicznie mógł dać „wojskowym” wyrównanie, gdy po centrze Marca Guala wygrał pozycję z Arielem Mosórem, ale po fenomenalnej interwencji Frantiska Placha piłka tylko ostemplowała poprzeczkę. Przez długie minuty zapowiadało się, że Piast zejdzie do szatni z czystym kontem, lecz w doliczonym czasie ponownie pokazał się Kramer. Tym razem poradził sobie z Czerwińskim i po rzucie rożnym głową umieścił piłkę w siatce.

Co ciekawe, Słoweniec w pierwszej połowie... otarł się o czerwoną kartkę. Wyprostowaną nogą zaatakował Czerwińskiego, ale na swoje – i gliwickiego obrońcy – szczęście ledwo go musnął. Z kolei tuż po rozpoczęciu drugiej części Claude Goncalves w stykowej sytuacji kopnął we własnej „szesnastce” Damiana Kądziora. Sędzia Łukasz Kuźma uznał jednak, że Portugalczyk był szybszy i to starcie nie kwalifikował jako faul.

Poza tym optyczną przewagę zyskali legioniści, lecz nic z tego nie wynikało. Z biegiem czasu mecz się wyrównał i stał... po prostu nudny. Gdy jednak atak nie może, to... aut pomoże. W 85 minucie gliwiczanie wrzucili piłkę tym razem zza prawej linii bocznej, a warszawiacy znowu się zdrzemnęli. Radovan Pankov walczył z Czerwińskim i... zgrał futbolówkę Tihomirowi Kostadinovowi, który strzelił drugiego gola dla gliwiczan! „Czerwo” miał tym samym bezpośredni udział przy wszystkich trzech golach! Na swoje szczęście częściej pod bramką rywali...

Piotr Tubacki