Damian Rasak (z lewej) i Patryk Kun (z prawej) na pewno nie będą odstawiać nóg. W meczach Górnika z Legią po prostu nie wypada. Fot. Tomasz Jastrzębowski/Foto Olimpik/PressFocus


NA KOLEJKĘ ZAPRASZA PIOTR RZEPKA

 

Legia jest w potrzasku

Rozmowa z byłym piłkarzem m.in. Bałtyku Gdynia, Górnika Zabrze i klubów francuskich.


Jaki mecz powinien być hitem nadchodzącej, 26. kolejki ekstraklasy?


– Stawiam na mecz Górnika Zabrze z Legią Warszawa, nie tylko ze względu na sentyment do klubu z Roosevelta. Spotkania między tymi zespołami były pierwszymi klasykami w ekstraklasie, zwanej wcześniej pierwszą ligą. Były bardziej klasyczne – w mojej opinii – niż Wielkie Derby Śląska, czyli pojedynki Górnika z Ruchem Chorzów.

 

Przez półtora roku zakładał pan koszulkę Górnika Zabrze. Z tamtego okresu jakiś mecz utkwił panu w pamięci? Dla ułatwienia dodam, że w pierwszym sezonie u siebie wygraliście wtedy 2:1 po dwóch golach obecnego trenera zabrzan Jana Urbana, na Łazienkowskiej lepsi byli gospodarze, którzy pokonali was 3:2. Znów gola strzelił Urban, drugiego strzelił Ryszard Cyroń. W następnym sezonie strzelił pan gola w zremisowanym meczu w Zabrzu 1:1...


– Właśnie ten ostatni zapamiętałem najlepiej, ale pamiętam też, że wszystkie nasze mecze z Legią były „na styku”. Gdy grałem w Bałtyku Gdynia, w meczach z Legią adrenalina zawsze szła w górę.

 

Z tamtego okresu pamiętam, że Jan Urban miał patent na strzelanie bramek Legii, robił to regularnie. Teraz liczy pan na to, że przechytrzy szkoleniowca legionistów, Kostę Runjaicia?


– Nie da się ukryć, że w tej chwili Górnik jest na fali wznoszącej. W Zabrzu szykuje się naprawdę ciekawy mecz. Zabrzanie mają duże szanse, by zaskoczyć i pokonać drużynę z Łazienkowskiej. Ale nie oszukujmy się, w Legii też jest „napinka”. Trener Kosta Runjaić i jego zawodnicy doskonale zdają sobie sprawę, że porażka w Zabrzu może im pokrzyżować szyki, zniweczyć plany. Nie tylko stracą szansę na odzyskanie tytułu mistrza Polski, ale w ogóle wypadną z europejskich pucharów. Liczę na to, że mecz będzie na tyle ekscytujący, że przypomną mi się dawne czasy.

 

Raków Częstochowa na własnym boisku nie będzie miał żadnych problemów z rozpaczliwie walczącym o utrzymanie Ruchem Chorzów?


– Raków na własnym boisku jest bardzo groźny. Nie przegrał żadnego meczu, tylko trzy razy zremisował i odniósł dziewięć zwycięstw. Potrafi zdominować przeciwnika i przełożyć tę przewagę na wynik. Oczywiście, każdemu zdarzają się potknięcia, ale nie sądzę, by Ruch mógł zaszkodzić drużynie z Częstochowy. Biorę pod uwagę nawet scenariusz, że Raków obroni tytuł mistrza Polski.

 

Na razie całej stawce przewodzi Jagiellonia Białystok. Należy ją traktować poważnie jako kandydata do mistrzowskiego tytułu?


– A dlaczego nie? Zdaję sobie sprawę z tego, że z każdym meczem, zwłaszcza zwycięskim, presja będzie rosła. Ale Jagiellonia ma swój styl, jest powtarzalna, niewiadomą pozostaje tylko sfera mentalna. Nie miała długotrwałego kryzysu, jak zdarzyło się to Legii, Pogoni czy Śląskowi.

 

Dla mnie „Jaga” gra w tej chwili najciekawszy dla oka futbol, ale to wcale nie musi oznaczać, że utrzyma pierwsze miejsce w tabeli do samej mety. Będzie pan za nią trzymał kciuki?


– Jagiellonia gra pragmatycznie, potrafi wyjść spod pressingu przeciwnika, utrzymać się przy piłce, nie nadziewa się na kontrataki, gra we właściwym tempie, z wykorzystaniem właściwych sektorów boiska. Na razie grają na luzie, ale nie jest to nonszalancja z ich strony. To nie jest przypadek ani zbieg okoliczności, że są na szczycie tabeli. Po prostu grę Jagiellonii fajnie się ogląda.

 

Mecz z ŁKS-em będzie dla zespołu Adriana Siemieńca bułką z masłem? Czy może to być klasyczny mecz-pułapka?


– ŁKS też był na fali wznoszącej, w trzech meczach zdobył 7 punktów, a wcześniej tyle zdobył w... 15 spotkaniach. Teraz wszystko zależy od tego, jak przerwa w rozgrywkach wpłynęła na oba zespoły. Jeżeli Jagiellonia nie zgubi koncentracji, to powinna ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść.

 

Znacznie z tonu - w porównaniu do rundy jesiennej - spuścił Śląsk Wrocław. Wierzy pan w jego zwycięstwo w Gliwicach?


– Śląsk jest klasycznym przykładem polskiego środowiska piłkarskiego. Drużyny, zawodnicy uważają, że runda wiosenna niczym się nie różni od jesiennej, a to nieprawda. Teraz rywale traktowali wrocławian jak lidera, zmienili do nich nastawienie, a w poczynania piłkarzy Śląska wkradło się usztywnienie i zdziwienie. Poza tym „zaciął się” Erik Exposito, ale jeżeli Hiszpan „odblokuje się”, to Śląsk może wrócić na poprzednie tory.

 

Lecha Poznań czeka wizyta w Mielcu, tamtejsza Stal jest najlepiej punktującym zespołem w rundzie wiosennej. „Kolejorz” zdoła poskromić Ilię Szkurina i jego kolegów?


– Lechowi w Mielcu szykuje się ciężka robota. O ile mnie pamięć nie myli, „Kolejorz” miał serię prawie 400 minut bez strzelonego gola, a Warta Poznań do przerwy miała lepsze okazje niż drużyna Mariusza Rumaka. W Lechu jest „uśpiony” duży potencjał, ale jeżeli Szkurin zdoła zaskoczyć jego defensywę, to mogą być kłopoty.

 

Czy Puszcza Niepołomice pokona Radomiaka i trochę „podciągnie się” w tabeli?


– Puszcza prezentuje mało atrakcyjny styl, ale to nieistotne. Grają bardzo nieprzyjemny futbol, trzeba uważać na stałe fragmenty gry, włącznie z wrzutami z autu. Dla drużyny z Niepołomic liczą się tylko punkty, nie są zainteresowani tym, co o nich mówią i piszą. Mogą pokonać Radomiaka, który gra bardzo ostro, stąd czerwone kartki dla jego zawodników.


Rozmawiał Bogdan Nather

 

Piotr Rzepka Fot. Jakub Kaczmarczyk/PressFocus