Legia dobrze wygląda
Sztuką jest wygrywać „pomimo". Legia tego dokonała.
Niespodzianki nie było: w pierwszym meczu ligowym na Łazienkowskiej Legia wygrała. Właściwie nie tyle wygrała, co wydarła zwycięstwo w samej końcówce. W futbolu liczą się jednak efekty. Nieważne jak, ważne czy. Legia w spotkaniu z Zagłębiem miała trudności. Tym bardziej to zwycięstwo jest cenne. Nie jest sztuką wygrywać gdy jesteś lepszy. Sztuką jest wygrywać
Z bloków wyszli dobrze
Być może za wcześnie jeszcze na stawianie Legii wśród faworytów do mistrzostwa. Tak będą zapewne twierdzić jedynie ci dziennikarze, którzy po przegranych meczach tej drużyny schodzili/schodzą/będą schodzić pod szatnię i pytać wyróżniających piłkarzy przeciwnej drużyny czy... chcieliby grać w Legii.
Jednak prawdą jest, że Legia obecnie wygląda... atrakcyjnie i może przynieść jej fanom wiele satysfakcji. Czy przyniesie satysfakcję największą? Tę, o której kibice marzą nieprzerwanie od 2021 roku, czyli sezonu gdy po raz ostatni Legia zdobyła tytuł?
Na razie Legia to nie shinkansen, ale przecież żadna drużyna obecnie nią nie jest. Powody do optymizmu są, bo każda z formacji już na starcie wygląda solidnie, a to przecież warunek sine qua non żeby w ogóle się rozpędzić.
Obrona formacją sztandarową
Najsilniejszą formacją Legii w tym meczu była obrona. Zagłębie było w stanie stworzyć dwie naprawdę dobre okazje przez cały mecz, ale to zasługa właśnie trójki obrońców, która grała w bardzo nowoczesny sposób. Otóż Jan Ziółkowski, Radovan Pankow i Steve Kapuadi przy stracie piłki błyskawicznie doskakiwali do rywali i skutecznie im przeszkadzali, ale... nie tylko. W tych poczynaniach widać było, że nie o przeszkadzanie chodzi, a o odzyskanie piłki. I bardzo często im się to udawało, a w nowoczesnym futbolu chodzi właśnie o odzyskiwanie futbolówki zanim dojdzie do naprawdę groźnej sytuacji. Legioniści często dusili je w zarodku tak, że nie mieliśmy okazji przekonać się czy Zagłębie zaraz nie wykombinuje czegoś groźnego. Wygrali też bardzo wiele pojedynków główkowych.Mógł podobać się młody Ziółkowski, który rozumie już na czym polega gra nowoczesnego obrońcy. Złapał wprawdzie niepotrzebną żółtą kartkę, ale zapewne nauczy się jeszcze kiedy nie warto/warto faulować na kartonik. Z kolei Steve Kapuadi nie może mieć pretensji do siebie, że podczas jednej z akcji Tomasz Pieńko zrobił z niego wiatrak, bo Pieńko postawi w tym sezonie jeszcze wiele takich wiatraków.
Zrozumiały płacz trenera
Kiedy w niedawnym sparingu z Jagiellonią odniósł Kolumbijczyk Juergen Elitim, trener legionistów Goncalo Feio rwał włosy z głowy. Wiadomo że latynoski zawodnik będzie jeszcze pauzował co najmniej kilka tygodni. - To dla nas ogromna strata - lamentował wtedy Feio i... teraz jest jasność. Środek miał bowiem podczas meczu z lubinianami kłopoty z regulowaniem tempa gry, miał za to odpowiadać właśnie Elitim, który ponoć doskonale wie kiedy przyśpieszyć, a kiedy zwolnić.
W tej formacji pojawili się także piłkarze, dla których byłto debiut w Legii. Na razie nie można o nich zbyt wiele powiedzieć, poza tym, że Claude Goncalves lubi dużo biegać, a Ruben Vinagre potrafi świetnie centrować. Wydaje się jednak, że to rzeczywiste, realne wzmocnienia warszawskiej drużyny. No i Luquinhas - jego powrót po dwóch latach może cieszyć. O jego grze, mimo że nie pozbawionej minusów - dużo będzie się zapewne mówić w trakcie tego sezonu.
Paweł Czado