Sport

Legendarne starcie dla Legii

Fajny, naprawdę fajny mecz odbył się na stadionie Widzewa. Niespodzianki jednak nie było.

Rozgoryczona widzewska publiczność. Znów się nie udało... Fot. PAP / Marian Zubrzycki

W przeszłości starcie tych dwóch drużyn – Widzewa i Legii – emocjonowało wręcz całą Polskę, zdarzało się, że decydowało o tytule. Dziś, choć nie decyduje już o niczym, nadal wzbudza namiętności. Tak czy inaczej, stadion w robotniczej dzielnicy Łodzi był wypełniony do ostatka. Zdziwilibyśmy się, gdyby było inaczej. Wśród widzów pojawił się były as Widzewa, najlepszy piłkarz w jego historii – Zbigniew Boniek.

Skoncentrowani, groźni, źli

W przyszłym sezonie Widzew ma być mocniejszy, wyglądać inaczej, ale na razie trzeba dokończyć obecne rozgrywki. Łodzianie zanotowali ostatnio serię czterech meczów bez wygranej, w tym trzy porażki, więc trudno było się spodziewać, że przełamią się akurat z Legią. Żeljko Sopić, chorwacki trener łodzian, postawił jednak na niemal ten sam blok obronny i większość pomocników.

Legia wyszła skoncentrowana i groźna. Efekt – już po kwadransie. Cudowne (niektórzy użyliby sformułowania „przeszywające”) podanie Marca Guala do Ryoyi Morishity, Japończyk wygrał fizyczną walkę z Samuelem Kozlovskym i z bliska pokonał z ostrego kąta Łukasza Gikiewicza. Ten doświadczony bramkarz jeszcze przed przerwą fatalnie zachował się, wybijając piłkę, przejął ją Gual i z bliska, nic nie robiąc sobie z obecności Gikiewicza i kilku obrońców, wbił drugą bramkę. Widzew miał szansę na kontaktową bramkę przed przerwą po kiksie Janka Ziółkowskiego, ale Fran Alvarez niemiłosiernie to spartolił.

Spalony, aj, aj…

Po przerwie Widzew rozpoczął ożywiony, pobudzony, bojowy – jakby wierzył, że może jeszcze coś zmienić. Miał szanse, choćby po ostrym strzale Frana Alvareza, ale nienagannie spisał się jednak Kacper Tobiasz. Wydawało się, że kwadrans przed końcem gospodarze złapali kontakt. Bardzo ładna bramka! Efektowny strzał Juljan Shehu z dystansu zrobił wrażenie, ale VAR, który obsługiwał Szymon Marciniak, bramki nie uznał – strzelec bramki był na spalonym. Minimalnym, ale jednak był…

Legia kontrolowała już ten mecz do końca. Widzew szarpał, próbował środkiem, skrzydłami, ale sprawił jedynie, że goście kończyli w dziewiątkę. Tuż przed końcem faulował rezerwowy Patryk Kun. Zobaczył żółtko, ale po konsultacji z VAR sędzia Lasyk pokazał mu czerwoną kartkę. A potem, w doliczonym czasie, faulował jeszcze boleśnie Morishita. Też musiał zejść – po drugiej żółtej.

Paweł Czado

OCENA MECZU ⭐  

◼  Widzew Łódź – Legia Warszawa 0:2 (0:2)

0:1 – Morishita, 17 min (asysta Gual), 0:2 Gual, 34 min (bez asysty)

Widzew: Gikiewicz 4 – Therkildsen 5, Żyro 5, Ibiza 5 (86. Kwiatkowski), Kozlovsky 4 (67. Krajewski niesklas.) - Sypek 2 (46. Cybulski 2), Hanousek 5, Czyż 4 (86. Kerk niesklas.), Shehu 5, Alvarez 5 – Sobol 4 (68. Tupta 1). Trener: Żeljko Sopić. Rezerwowi: Krzywański, Kastrati, Diliberto, Nunes.

Legia: Tobiasz 6 – Wszołek 6, Ziółkowski 6, Kapuadi 6 (72. Pankov niesklas.), Vinagre 6 (72. Kun 0) – Oyedele 6, Elitim 6 (83. Augustyniak niesklas.), Goncalves 5 (63. Urbański 1) – Morishita 0, Gual 7 (63. Szkurin 1), Luquinhas 6. Trener: Goncalo Feio. Rezerwowi: Kovacević, Jędrzejczyk, Szczepaniak, Pekhart.

Sędziował Piotr Lasyk (Bytom) – [8]. Asystenci: Sławomir Kowalewski (Bielsko-Biała), Damian Rokosz (Siemianowice Śląskie). Widzów 17 492 . Czas gry 94 min (46.+49). Żółte kartki: Ibiza (63., faul) – Morishita (19., niesportowe zachowanie i 90+3 faul, druga żółta), Goncalves (52., faul), Kapuadi (55., faul), Luquinhas (72., niesportowe zachowanie), Ziółkowski (90.+5). Czerwone kartki: Kun (90. faul.), Morishita (90.+3, druga żółta). Piłkarz meczu – Marc GUAL.

MÓWIĄ LICZBY
WIDZEW LEGIA
2 strzały celne 5
17 strzały niecelne 5
55 posiadanie piłki 45
6 rzuty rożne 7
10 faule 16
1 spalone 2
1 żółte kartki 6
0 czerwone kartki 2