Sport

Lechia wciąż w strefie spadkowej

Gdańszczanie marzyli o pierwszym ligowym zwycięstwie w tym sezonie, ale nic z tego nie wyszło.

Maksym Chłań (z lewej) jeszcze niedawno grał w igrzyskach olimpijskich w barwach Ukrainy, teraz pokazał się w meczu Lechii z Zagłębiem. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus

Lechia walczy, żeby wyrwać się z dołu tabeli, w trzech pierwszych meczach zdobyła zaledwie punkt. W barwach gospodarzy znowu zagrał Maksym Chłań, który niedawno wrócił z igrzysk w Paryżu. Wystąpił tam w barwach Ukrainy. Trochę rozczarowany, bo jego drużyna narodowa nie wyszła z grupy, choć potrafiła wygrać z późniejszymi brązowymi medalistami olimpijskimi, Marokańczykami. Gdańszczanie oparli się na obcokrajowcach, z kolei Zagłębie wyszło w Gdańsku w dziesięciu Polaków i ledwie jednym straniero – portugalskim lewym obrońcą Luisem Matą.

Szanse są, goli nie ma

Lechia zaczęła z respektem, ale pierwsze dobre okazje stworzyli goście. W 17 minucie po centrze z prawej strony głową strzelał Dawid Kurminowski. Ukraiński bramkarz Lechii Bohdan Sarnawskij nie miał trudnego zadania - piłka poleciała w sam środek bramki. Chwilę potem w kolejnej akcji potwierdził jednak, że jest fachowcem – znów okazał się lepszy od Kurminowskiego, tym razem w sytuacji sam na sam.

Lechia długo nie była groźna, ale powinna wyjść na prowadzenie w 23 minucie. Sprowadzony z Rużomberoku Słowak Tomasz Bobczek źle jednak dołożył nogę do świetnego podania Dominika Piły. Ten ostatni powinien strzelić co najmniej jednego gola! To dość symptomatyczne dla polskiej ligi. Bramki nie padają, choć sytuacji nie brakuje. Właśnie dlatego w pierwszej połowie w Gdańsku nie padła żadna bramka…

Ciekawiej po przerwie

Co nie udało się przed przerwą, udało się zaraz po!  Bobczek bardzo sprytnie zachował się, mijając bramkarza Dominika Hładuna, który wcześniej źle podał piłkę do Igora Orlikowskiego. Piłkę przejął Chłań i natychmiast podał do nieobstawionego Słowaka. Ten po minięciu bramkarza strzelił z bliska do pustej bramki, wprawiając gdańskich fanów w euforię.

Goście mogli wyrównać po strzałach Tomasza Pieńki, mieli też szansę po strzale Tomasza Makowskiego, ale Loup-Diwan Gueho, dwudziestoletni francuski stoper wypożyczony z Bastii, zablokował ten strzał. Makowski reklamował rękę, ale zdarzenie miało miejsce poza polem karnym, więc VAR tym się nie zajmował. W rewanżu gol Lechii – nieuznany, bo Bobczek był na pozycji spalonej.

Trener ZagłębiaWaldemar Fornalik postanowił coś zmienić. Dwadzieścia minut przed końcem dokonał potrójnej zmiany i dała ona efekt, bo właśnie rezerwowi strzelili wyrównującego gola: Adam Radwański płasko zacentrował z prawej strony, a Vaclav Sejk płaskim strzałem z pierwszej piłki pokonał bramkarza Lechii.