Po meczu z Puszczą obrońca Lecha Barry Douglas (z prawej) miał mieszane uczucia. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Odrobina satysfakcji

Obrońca „Kolejorza” Barry Douglas rozegrał setny mecz w rozgrywkach ekstraklasy.


LECH POZNAŃ

Porażka w ostatniej kolejce z Puszczą Niepołomice (1:2) odbija się czkawką nie tylko piłkarzom poznańskiego Lecha, ale również kibicom „Kolejorza”. - To był koszmarny mecz dla nas - przyznał chorwacki obrońca Antonio Milić. - Powinniśmy byli zagrać dużo lepiej, jesteśmy bardzo rozczarowani. Wszyscy po ostatnim gwizdku byli wściekli, pełni negatywnych odczuć.



Jedyny plusik


Jedynym zawodnikiem, który miał odrobinę satysfakcji po tym spotkaniu, jest Szkot Barry Douglas. Niespełna 34-letni obrońca drużyny z Bułgarskiej rozegrał bowiem setny mecz w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy. Douglas, pozyskany przez Lecha z Dundee United, zadebiutował na polskich boiska 29 września 2013 roku w meczu przeciwko Widzewowi Łódź (1:0). Jedynego gola w tym spotkaniu strzelił Łukasz Teodorczyk. Szkocki obrońca na pierwszego gola w niebiesko-białych barwach czekał blisko rok, konkretnie do 3 sierpnia 2014 roku. W meczu rozegranym na stadionie przy ulicy Bułgarskiej gospodarze przegrali 2:3, a Barry Douglas zmusił do kapitulacji Michała Buchalika w 83 minucie. Dodajmy, że do tego momentu miał już uzbieranych osiem asyst.

W trakcie kampanii 2015/16 Szkot odszedł do tureckiego Konyasporu, z którym w sezonie 2016/17 wywalczył krajowy puchar. Po występach w Turcji, a także na Wyspach Brytyjskich (grał w Wolverhampton Wanderers, Leeds United i Blackburn Rovers) w lipcu 2021 roku powrócił do stolicy Wielkopolski. W sumie doświadczony obrońca z „Kolejorzem” zdobył dwa tytuły mistrza Polski (2015, 2022) oraz Superpuchar Polski (sezon 2015/2016). Szkot w 100. spotkaniach rozegranych w naszej ekstraklasie strzelił cztery gole i dołożył do tego 18 asyst. Ponadto 28 razy został ukarany żółtą kartką, raz zobaczył czerwoną kartkę.


Ishak przegonił Gytkjaera


W sobotę do historii Lecha przeszedł 31-letni napastnik Mikael Ishak. Szwed w meczu z beniaminkiem z Niepołomic strzelił bowiem 66. gola w oficjalnym występie w barwach „Kolejorza” i stał się tym samym najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii klubu ze stolicy Wielkopolski. Zapewne jego radość z tego faktu przyćmiła porażka w tym spotkaniu.

Na to, że Ishak zostanie rekordzistą, zanosiło się od dłuższego czasu. Już w końcówce rundy jesiennej bieżącego sezonu kapitan zespołu z Bułgarskiej doskoczył do prowadzącego Duńczyka Christiana Gytkjaera na jedno trafienie. Początek rundy wiosennej stracił ze względu na kontuzję, jakiej nabawił się w zimowym sparingu z Szachtarem Donieck. Po powrocie do składu zdobył bramki w dwóch kolejnych występach – w potyczce przeciwko Pogoni Szczecin (1:0) zrównał się z Duńczykiem, a w sobotę w Krakowie przeciwko Puszczy został samodzielnym liderem. Pobicie rekordu zajęło mu dokładnie 1337 dni. Debiutował 15 sierpnia 2020 roku w wyjazdowym meczu Pucharu Polski z Odrą Opole (3:1). Na jego bilans 66 goli składa się 49 trafień w PKO BP Ekstraklasie oraz 17 bramek w europejskich pucharach.


Wspinaczka...


Co ciekawe, Mikael Ishak przesuwa się w górę ogólnej klasyfikacji najlepszych strzelców Lecha. Właśnie wskoczył na 7. miejsce przed Gytkjaera i wiele wskazuje na to, że zaraz powinien być piąty, bo traci jedno trafienie do Włodzimierza Jakubowskiego (67 goli) oraz trzy do Czesława Szczepankiewicza (69 bramek). Czwarty jest Janusz Gogolewski (76.), zaś miejsce w najlepszej trójce okupują Mirosława Okoński (90), Piotr Reiss (122) oraz TeodorAnioła (197).


Bogdan Nather