Larnaka hardcore!
Z DRUGIEJ STRONY – Paweł Czado
To nie był polski czwartek w pucharach. Różne mecze, różne nastroje… Zacznijmy miło. Jagiellonia Białystok pokazała w eliminacjach Ligi Konferencji, jak wygrywa się mecze wyjazdowe z mało znanymi, acz niewygodnymi rywalami. Silkeborg z jednej strony spisuje się w rodzimej lidze fatalnie, z drugiej – Duńczyków nigdy nie można lekceważyć, choć kluby są znacznie słabsze niż reprezentacja. Jaga przetrzymała szarpnięcie na początku, kiedy bramki dla gospodarzy omal nie zdobył Jens Gammelby, były piłkarz Miedzi Legnica. Miała też szczęście, kiedy w słupek przywalił reprezentant Nowej Zelandii, Callum McCowatt. Ale szczęście trzeba mieć! Po kwadransie Jagiellończycy uspokoili miejscowych za sprawą chłopa, dla którego był to ledwie czwarty mecz w barwach polskiej drużyny (trzeci w pucharach). Portugalski obrońca Bernardo Maria Morais Cardoso Vital jeszcze przed chwilą występował w Realu Saragossa na poziomie Segunda Division, a teraz wywala drzwi z futryną w polskiej piłce klubowej. Jego pryncypał, Adrian Siemieniec, chłopak z Czeladzi triumfuje… Powinno być zresztą 2:0, ale Yuki Kobayashi nie wykorzystał w przedostatniej minucie niewiarygodnej setki. Włosy mi się aż podniosły, bo sytuacja była z gatunku takich, które skoczek Ryoyu wykorzystałby, zapewne nawet nie zdejmując nart, serio… Tak czy inaczej, Jagiellonia może być spokojna przed rewanżem.
Raków grał z Maccabi Hajfa w tych samych kwalifikacjach. Mecz był na tyle nijaki i rozczarowujący, że... zajmijmy się czymś innym. Dla niezorientowanych: mecz z izraelskim klubem to zawsze fajny pretekst do omówienia związków futbolu z polityką. Otóż w Izraelu popularne są szczególnie dwie nazwy dla klubów sportowych i obie mają właśnie polityczne konotacje. Nazwa „Maccabi” pochodzi od Machabeuszy, judejskiego rodu, który niespełna 2200 lat temu wszczął batalię o niepodległość w czasach dominacji Seleucydów. Kluby o tej nazwie odwoływały się do tradycji niepodległościowych, ale duże wpływy mają tam syjoniści. Z kolei druga najbardziej popularna nazwa to „Hapoel”. Kluby o tej nazwie są kojarzone z lewicą. Mają generalnie proletariackie korzenie, ta nazwa po hebrajsku znaczy przecież „robotnik”. Przed wojną organizacja sportowa Hapoel została założona przez lewicowe związki zawodowe.
Kończymy na smutno. Rozczarowanie w Warszawie jest ogromne: nie tak miało przecież być... Wiem, że to fatalnie brzmi, ale Larnaka pokazała Legii miejsce w szeregu. Taka prawda… Cypryjska gilotyna opadła aż czterokrotnie, w dodatku raz mechanizm uruchomił Polak, Karol Angielski. Polegała na prawdzie bezczelna w wymowie sektorówka miejscowych fanów: Larnaka hardcore! Owszem, przegrywało się już z Cypryjczykami, ale nigdy aż tak bezdyskusyjnie. Wisła odpadła kiedyś z APOEL-em, Jagiellonia z Omonią, ale wtedy była to rywalizacja na styku. Teraz nie... Oczywiście, Legia może jeszcze wszystko odwrócić, ale trudno uwierzyć, że mogłaby w rewanżu wygrać trzema czy czterema bramkami. Czy ktoś tęskni już na Łazienkowskiej za Goncalo Feio? Hmm... Najbardziej zagorzali fani będą wierzyć do końca, ale w mojej opinii jest już raczej posprzątane. Symboliczny był obrazek w ostatniej minucie uznawanego nie bez powodu za wielki talent polskiego futbolu Jana Ziółkowskiego. Podparty pod boki, zdyszany, rozpaczliwie rozglądał się wokół. Była w tym obrazku jakaś przejmująca bezradność. Trzyma mnie przy życiu nadzieja, że w przypadku polskiej piłki nie będzie jednak stanem permanentnym…