Sport

Kwestia zaufania

Thomas Thurnbichler nie dokona żadnych zmian na półmetku 73. Turnieju Czterech Skoczni.

Paweł Wąsek w tym sezonie jest wyróżniającą się postacią wśród polskich skoczków.

W poprzednich sezonach nierzadkie były przypadki dokonywania zmian w składach drużyn na półmetku rywalizacji o Złotego Orła. Także i u naszych skoczków. W tej edycji podopieczni Thomasa Thurnbichlera, poza Pawłem Wąskiem, zajmującym w klasyfikacji 73. TCS niezłą 11. pozycję, zawodzą. Trudno bowiem uznać za dobre wyniki lokaty, jakie zajmują – 30. Jakub Wolny, 32. Piotr Żyła, 46. Aleksander Zniszczoł, 56. Dawid Kubacki. Oczekiwano więc, że austriacki szkoleniowiec może dokonać roszad kadrowych i odeśle do kraju najsłabszych, powołując w zamian innych zawodników. Nic takiego nie będzie, Thurnbichler po raz kolejny podkreślił, że wierzy w swoich chłopaków i cała piątka wystąpi również w dwóch ostatnich konkursach na austriackich skoczniach. Jego zaufanie do ich możliwości pozostaje więc niezmienne.Czy jednak on sam może się cieszyć pełnym zaufaniem zawodników? Ich wypowiedzi, o czym pisaliśmy wczoraj, świadczą, że nie do końca. Najstarsi i najbardziej utytułowani – Kubacki i Żyła – nieraz dawali wyraz swojemu niezadowoleniu. W Garmisch-Partenkirchen dołączył do nich Zniszczoł, który w wywiadzie dla jednej z telewizji powiedział, że zamiast być lepiej, jest coraz gorzej...

Tylko Wąsek otwarcie deklaruje zaufanie do sztabu szkoleniowego. Pytany, czy widzi pozytywny efekt przygotowań do tego sezonu, przyznał, że nie ma żadnych większych obiekcji. – Od początku lata, gdy zacząłem trenować, widziałem postęp w moich skokach. Wierzyłem, że to może funkcjonować i jak widać, chyba tak jest. Oczywiście dotyczy to tylko mnie, pozostali kadrowicze mogą mieć inne zdanie. Ja ufam trenerowi i jego zasadom treningowym – odpowiedział Paweł Wąsek. – W drużynie trochę brakuje dobrej atmosfery. Jednak gdy nie ma wyników, to ciężko jest być zadowolonym i schodzić z uśmiechem ze skoczni. Koledzy są mistrzami, gdy nie ma dobrego wyniku, jest im ciężko. Ja natomiast staram się cieszyć tym, co mi się udaje...

Dodał, że dobre konkursy dają pewność siebie. – Bez tego praca, jaką wykonujemy, nie będzie efektywna i satysfakcjonująca. W Ga-Pa na progu w obu skokach były pewne błędy, ale w locie się poprawiłem i w sumie chyba źle nie wypadłem. Dzień wcześniej nad tym pracowałem i choć nie jest to jeszcze idealne, to mogę być zadowolony – stwierdził 25-latek. Przyznał, że na ostatnich treningach koncentrował się na locie po odbiciu, na otwieraniu nart za progiem, gdyż wcześniej robił to za wcześnie. – Muszę przed progiem o nim za dużo nie myśleć. Muszę go przejeżdżać z automatu, a tego zabrakło, mogło zatem być jeszcze lepiej – podkreślił skoczek z Wisły.

Jakie Wąsek ma cele przed zawodami w Innsbrucku i Bischofshofen? – Chciałbym regularnie meldować się w czołowej dziesiątce, nie tylko w Turnieju Czterech Skoczni, ale i w pozostałych zawodach Pucharu Świata. Oczywiście im będę bliżej podiów, tym bardziej będę zadowolony. Po to się przecież trenuje, ale na razie ta droga do podium jest dla mnie jeszcze daleka. Ci, co się o to biją, są jednak półkę wyżej. Tego nie da się ukryć. Ja się staram ich gonić, ale czy ich dogonię tej zimy, czy przyszłej, czy w ogóle to się uda – tego nie wie nikt.

W Austrii, gdzie zostanie rozegrana druga część TCS, Wąsek nie za bardzo lubi startować. – Latem skacze mi się tam lepiej niż zimą, ale mam nadzieję, że teraz, gdy jestem bardziej pewny siebie, też sobie tam poradzę – dodał nasz najlepszy zawodnik.

(awa)

Pozostałe konkursy 73. TCS

Innsbruck (Austria)

3 stycznia, piątek

10.45 - oficjalny trening

13.30 - kwalifikacje

4 stycznia, sobota

12.00 - seria próbna

13.30 - pierwsza seria konkursowa

Bischofshofen (Austria)

5 stycznia, niedziela

14.00 - oficjalny trening

16.30 - kwalifikacje

6 stycznia, poniedziałek

15.00 - seria próbna
16.30 - pierwsza seria konkursowa

Prezes musi porozmawiać...

73. Turniej Czterech Skoczni przenosi się do Austrii. Zdaniem prezesa Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego, Andrzeja Wąsowicza, jedynym sposobem, aby wyjaśnić sprawę słabej dyspozycji polskich skoczków, jest bezpośrednia rozmowa z nimi Adama Małysza. – Prezes (Polskiego Związku Narciarskiego – przyp. PAP) chyba rusza do Austrii w piątek nad ranem. Myślę, że powinien tam usiąść do rozmowy z zawodnikami, wysłuchać ich zdania na temat i dowiedzieć się „o co tu chodzi”. W drugiej kolejności powinien spotkać się ze sztabem szkoleniowym – powiedział. Martwi go też, że po pierwszej serii zawodów w Garmisch-Partenkirchen Aleksander Zniszczoł został zdyskwalifikowany za niezgodny z przepisami kombinezon. – To nie pierwszy taki przypadek w tym sezonie, jeśli chodzi o Polaków, a mamy podobno najlepszych specjalistów od przygotowania sprzętu. Coś tu nie gra – stwierdził.

Zwrócił uwagę, że atmosfera w reprezentacji Polski skoczków narciarskich nie jest dobra i to też się przekłada na wyniki. – Nie jestem jednak zwolennikiem robienia nagłych ruchów czy to w trakcie Turnieju Czterech Skoczni, czy przed konkursami Pucharu Świata w Zakopanem – powiedział szef Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego. Podkreślił, że kibice nie mogą liczyć na szybką, radykalną poprawę wyników Polaków. – Może jednak to „przełamanie” przyjdzie... – wyraził nadzieję Wąsowicz.

Zgodził się on z opinią, że teoretycznie powinien być zmieniony skład Biało-czerwonych na część austriacką TCS, tylko że „czarodziejski kapelusz”, z którego trener Polaków Thomas Thurnbichler miałby wyciągnąć solidnego zmiennika, jest pusty. – Na tę chwilę nie mamy takiego zaplecza, aby ktoś inny mógł wystartować w Pucharze Świata. To przesądziło, że skład nie został zmieniony – zakończył doświadczony działacz.

(PAP)