Sport

Kwadrans i po herbacie

Z dużej chmury mały deszcz. Trzecioligowa jedenastka z Goczałkowic-Zdroju dostała siedmiobramkową lekcję od pierwszoligowca z Bytomia, a kapitan Polonii Tomasz Gajda popisał się klasycznym i efektownym hat trickiem.

Tomasz Gajda (przodem) trzykrotnie odbierał gratulacje od kolegów, a w sumie Polonia miała w Goczałkowicach-Zdroju aż siedem okazji do celebracji. Fot. Łukasz Sobala / Press Focus

PUCHAR POLSKI

Nie było co zbierać, Polonia pokazała, że nie bez powodu jest czołowym zespołem pierwszej ligi – komentował na gorąco klęskę 0:7 grający trener rezerw miejscowego KS-u PanattoniGoczałkowice Łukasz Piszczek. Formalnie drużyna gospodarzy występuje na szóstym poziomie rozgrywkowym, ale zagrała w składzie trzecioligowym.

Gajda jak... Deyna!

Były znakomity reprezentant Polski wrócił na boisko po wyleczeniu kontuzji, ale razem z młodszymi kolegami musiał przełknąć gorzką pigułkę. Gospodarze, którzy w 1. rundzie STS Pucharu Polski wyeliminowali spadkowicza z I ligi Stal Stalowa Wola (3:1 po dogrywce) i nie ukrywali apetytów na kolejną niespodziankę, tym razem boleśnie poczuli siłę beniaminka drugiego szczebla rozgrywkowego.

Polonia rozstrzygnęła sprawę już po kwadransie, a w roli kata „Goczałów” wystąpił Tomasz Gajda. Kapitan Niebiesko-czerwonych w ciągu 10 minut skompletował klasycznego hat tricka. I to jakiego! Nie umniejsza tego nieporadność w bramce gospodarzy Alessio Valiona.

W 7 minucie Gajda rozpoczął od celnej finalizacji podania Kacpra Terleckiego, potem zza bocznej linii pola karnego zaskoczył ukraińskiego golkipera strzałem z rzutu wolnego pod poprzeczkę, aż wreszcie w 16 minucie - ponownie wykorzystując siłę i kierunek wiatru - trafił bezpośrednio po rzucie rożnym, niczym Kazimierz Deyna w 1977 roku w pamiętnym meczu reprezentacji z Portugalią na Stadionie Śląskim czy ostatnio Sebastian Szymański w spotkaniu z Litwą! Co prawda przy tym trafieniu polonisty było nieco wątpliwości, czy piłka zanim nie wpadła do siatki, nie odbiła się jeszcze od zawodnika gospodarzy, ale ostatecznie uznano, że zanim Valion trącił futbolówkę, ta minęła już linię bramkową.

Tym samym ambitne zapędy Piszczka i jego kompanii oraz miejscowych kibiców - w tym młodych adeptów futbolu z działającej na goczałkowickich obiektach Akademii Borussii Dortmund - zostały zduszone w zarodku.

Wiatr w żagle gości

Po losowaniu sędziego poloniści z premedytacją wybrali grę w ataku z silnym wiatrem i swoim znakiem firmowym - wysokim pressingiem - stłamsili gospodarzy, którzy niezwykle rzadko byli w stanie przenieść grę z własnej połowy; a gdy próbowali dalekim wykopem ominąć wzmocnioną przez trenera Polonii Łukasza Tomczyka pięcioosobową drugą linię rywali, wiatr zawieszał piłkę w powietrzu. Dość powiedzieć, że w pierwszych 45 minutach „Goczały” nie oddały celnego strzału na bramkę strzeżoną przez Klaudiusza Mazura, jeszcze wiosną bramkarza miejscowej drużyny. Golkiper bytomian po raz pierwszy musiał interweniować w 47 minucie, ale uderzenie Jacka Wuwera nie sprawiło mu żadnych trudności.

A przyjezdni jeszcze przed przerwą podwyższyli wynik za sprawą główki Terleckiego, a kolejne trafienie - Jakuba Araka - anulował VAR, bo wcześniej piłka trafiła w rękę Kacpra Michalskiego…

- Chcieliśmy szybko otworzyć mecz, bo to zawsze sprzyja i mocno odpowiedzieć na ligową porażkę z Polonią Warszawa (1:2 w sobotę - przyp. red.) poniesioną w kiepskich okolicznościach. Udało się. Chciałbym teraz wylosować jak najlepszą drużynę z ekstraklasy i zagrać u siebie - podsumował Łukasz Tomczyk, który już w drodze na przerwę radośnie ściskał się z Arakiem.

Niech żyje rezerwa!

Po zmianie stron gospodarze stworzyli kilka groźnych sytuacji, zwłaszcza po rzutach rożnych, ale kolejne gole zdobywali rezerwowi bytomianie: 17-letni debiutant Antoni Burkiewicz, który po akcji Grzegorza Szymusika zachował się jak profesor, weteran Patryk Stefański, który efektownie zabawił się z piłką i huknął z woleja oraz Kamil Wojtyra, który przytomnym szpicem zakończył festiwal Polonii.

Wynik mógł być jeszcze wyższy, ale dwukrotnie z linii bramkowej piłkę wybijał Piszczek. - Nie ma dramatu, dla nas ten mecz to był bonus, graliśmy na tym szczeblu po raz pierwszy z pierwszoligową drużyną, która pokazała nam miejsce w szeregu. Ale na poziomie trzeciej ligi jesteśmy jedną z wiodących sił i będziemy robić wszystko, żeby dalej wygrywać - zapowiedział bojowo 66-krotny reprezentant Polski.

Tomasz Mucha

15 GOLI zdobyli w trzech meczach bieżącej edycji Pucharu Polski piłkarze Polonii. Przed spotkaniem w Goczałkowicach pokonali w rundzie wstępnej Zagłębie II Lubin 7:1 i w 1/32 finału 1:0 Wartę Poznań.


◼ KS Panattoni II Goczałkowice-Zdrój – Polonia Bytom 0:7 (0:4)

0:1 - T. Gajda, 7 min, 0:2 - T. Gajda, 14 min (wolny), 0:3 - T. Gajda, 16 min (rzut rożny), 0:4 - Terlecki, 34 min (głową), 0:5 - Burkiewicz, 61 min, 0:6 - Stefański, 80 min, 0:7 - Wojtyra, 89 min.

KS II: Valion - Piszczek (67. M. Gajda), Rabczak (46. Zięba), Będzieszak - Mras, Płonka (46. Flasz), Wuwer, Żagiel (58. Duda), Bąk - Wróblewski, Kiklaisz (76. Maśka). Trenerzy Przemysław GOMUŁKA i Łukasz PISZCZEK.

POLONIA: Mazur - Szymusik, Krzyżak, Szymański - Apolinarski (66. Stefański), Terlecki, Łabojko (66. Bakala), T. Gajda (57. Burkiewicz), Michalski - Kwiatkowski (66. Andrzejczak), Arak (57. Wojtyra). Trener Łukasz TOMCZYK.

Sędziował Paweł Horożaniecki (Żary). Żółte kartki: Piszczek, Mras - Kwiatkowski, Bakala. Widzów: 500.