Rafał Górak z uśmiechem na ustach wystąpił na scenie podczas fety z okazji awansu do ekstraklasy. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Kurs na ekstraklasowicza

Piłkarze GieKSy w niecały miesiąc po powrocie z urlopów muszą nauczyć się, w jaki sposób przetrwać w elicie.


GKS KATOWICE

Wczoraj pisaliśmy na łamach „Sportu” o Adrianie Błądzie jako postaci, która jest twarzą awansu GKS-u Katowice do ekstraklasy. Jednak ludzi, którzy są autorami tego sukcesu, jest znaczenie więcej. Jednym z tych, który przebył niesamowitą drogę z zespołem, jest trener Rafał Górak.

Szkoleniowiec po raz pierwszy przy Bukowej pojawił się w 2011 roku i do sierpnia 2013 roku był opiekunem pierwszoligowej GieKSy. Klub po raz kolejny poprosił trenera o pomoc w 2019 roku, gdy katowiczanie spadli do II ligi po nieudanych miesiącach pracy Dariusza Dudka. Górak stanął więc przed wyzwaniem powrotu na zaplecze ekstraklasy. To udało się osiągnąć w ciągu dwóch sezonów. Podczas kolejnych trzech lat GKS grał w I lidze i w końcu nadszedł moment, kiedy 51-latek urodzony w Bytomiu mógł zatriumfować. Osiągnął ogromny sukces, wracając z katowickim klubem na najwyższy szczebel rozgrywkowy po 19 latach przerwy.

Droga do awansu zdecydowanie nie była usłana różami. Trener nie był akceptowany przez kibiców po tym, jak popadli oni w konflikt z byłym prezesem GKS-u Markiem Szczerbowskim. Fani wraz ze szkoleniowcem przed minionym sezonem doszli do porozumienia, ale cierpliwość tych, którzy przychodzili na stadion, nie była bezgraniczna. Gdy jesienią GieKSa nie wygrała 9 meczów z rzędu (wraz z pucharową porażką z Górnikiem Zabrze), sympatycy domagali się zwolnienia trenera. Z trybun coraz częściej można było usłyszeć przyśpiewkę o „pakowaniu walizek”. Finalnie do zmiany na stanowisku nie doszło i – jak się okazało – wyszło to GieKSie na dobre.

Runda wiosenna była popisem piłkarzy ze stolicy województwa śląskiego. Od pierwszego meczu katowiczanie rozpoczęli marsz, którego celem miał być udział w barażach o ekstraklasę. Nikt nie spodziewał się tego, że po mizernych wynikach jesienią drużyna będzie w stanie podnieść się na tyle, żeby zawalczyć o bezpośredni awans. GKS jednak był na tyle skuteczny, grał na tyle dobrze w obronie i w ataku, że efekt mógł być tylko jeden. Niewątpliwą zasługą trenera jest to, że GieKSa zakończyła zmagania jako najskuteczniejsza drużyna I ligi. Strzeliła 68 goli, a druga najlepsza pod tym względem Lechia pokonywała bramkarzy 60-krotnie. Pomysł na grę w ataku był nieoczywisty, ale skuteczny. W trakcie sezonu z otwartymi oczami można było oglądać rajdy Aleksandra Komora z obrony do ataku, czy kolejne gole Arkadiusza Jędrycha. Tak jak GieKSa w I lidze nie grał nikt, a sposób ten okazał się szalenie skuteczny.

Czy taki styl gry może zadziałać w elicie? Na razie to pytanie należy pozostawić bez odpowiedzi. Pewne jest, że osoba, która aktualnie odpowiada za wynik zespołu, będzie poszukiwać sposobu na to, żeby się utrzymać. O tym, że byt beniaminka w ekstraklasie jest trudny, przekonały się ekipy z Chorzowa i Łodzi. GieKSa musi wyciągnąć wnioski z tych przykładów. – Wszystkiego się trzeba nauczyć. W piłce nie chodzi o to, żeby wyklepać na pamięć i zapomnieć, jak to bywa na studiach. Futbol to kwestia powtarzalności, organizacji i planu na mecz oraz na sezon. Po ostatnich rozgrywkach ekstraklasy mam bardzo dużo wniosków. O każdym z beniaminków mógłbym powiedzieć, że mam inne przemyślenia – zaznaczył trener Górak, który po raz pierwszy w karierze poprowadzi drużynę w ekstraklasie.

Kacper Janoszka