Sport

Kto jest winny?

Zapowiadał się najtrudniejszy sezon od lat, ale nikt nie spodziewał się, że Podbeskidzie z hukiem spadnie z ligi.

Za Podbeskidziem najgorszy sezon w ostatnich latach. Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus


Kto jest winny?

Zapowiadał się najtrudniejszy sezon od lat, ale nikt nie spodziewał się, że bielszczanie z hukiem spadną z ligi.


17. PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA

W ostatnich 22 sezonach oprócz Podbeskidzia na dwóch najwyższych szczeblach ligowych nieprzerwanie pozostawały tylko takie firmy jak: Arka Gdynia, Górnik Zabrze, Lech Poznań, Legia Warszawa, Wisła Kraków i Zagłębie Lubin. Teraz „górale” to elitarne grono opuścili. Gdy po raz ostatni grali na trzecim poziomie rozgrywkowym, premierem Polski był Leszek Miller, a reprezentacja pod wodzą Jerzego Engela szykowała się na mundial w Korei i Japonii.

Aby znaleźć przyczynę spadku, trzeba cofnąć się do czerwca zeszłego roku. Klub nie przedłużył wówczas umowy z dyrektorem sportowym Łukaszem Piworowiczem, bo w ciągu dwóch sezonów zespołowi nie udało się awansować do baraży o ekstraklasę. Z Podbeskidzia odszedł także Dariusz Żuraw. Gdy na horyzoncie widać było najsilniejszą I ligę od lat, w której do Arki, Wisły, Miedzi czy GKS-u Tychy dołączyły spadające z ekstraklasy Lechia i Wisła Płock, a awansowały Motor Lublin i Polonia Warszawa, za którymi stoją majętni właściciele, w Bielsku-Białej urządzono rewolucję. Wymieniono 3/4 składu. Odeszli m.in. kapitan Kamil Biliński, Goku i Jeppe Simonsen, który wymusił transfer.

- Chcemy wrócić do tego, z czego słynął klub. Postawiliśmy na ludzi, którzy tu oddawali serce na boisku. Takie samo Podbeskidzie chcemy oglądać wkrótce - mówił prezes Bogdan Kłys. - Zespół zbudowany w dwóch ostatnich sezonach miał mocne indywidualności, ale nie był monolitem. W momencie kryzysu było to uwypuklone bardzo mocno – dodawał i deklarował, że „Podbeskidzie nie będzie grało o środek tabeli”.

Nowy dyrektor sportowy Sławomir Cienciała zapewniał, że Podbeskidzie znów będzie drużyną z charakterem i determinacją. - Jeden za drugiego musi walczyć na boisku - to słowa jego pomocnika Marka Sokołowskiego. Zmiany w klubie w dużej mierze były następstwem stanu konta. O tym, że klub pogrąża się w długach, było wiadomo od dawna, ale nikt nie przypuszczał, że jest aż tak źle. Z początkiem grudnia odwołany został prezes Kłys, a kilka tygodni później w KRS pojawił się bilans za sezon 2022/23. W nim widoczna była strata 3,8 mln zł i rosnące zadłużenie w kwocie ponad 6,2 mln zł.

Zimą w klubie doszło do kolejnej rewolucji, którą zapowiadał i nadzorował szef rady nadzorczej Piotr Kucia. Stery w spółce przejął jego dobry znajomy Krzysztof Przeradzki. Nowy prezes działania rozpoczął od szukania oszczędności i pożegnaniu się z Cienciałą i Sokołowskim (po kilku tygodniach zatrudnił go w roli trenera rezerw). Za pion sportowy i zimowe okienko odpowiadali Kamil Kosowski i Marcin Kuźba. Panowie dokonali kilku transferów, sugerowali także zmianę trenera, ale po kilku wiosennych kolejkach zostali pożegnani. Po spadku nowy zespół, który walczyć ma o powrót na zaplecze ekstraklasy, budować będzie Jarosław Skrobacz.

gru