Constantin Moestl jest w tym turnieju zaporą trudną do pokonania. Fot. PAP/EPA


Kto ich powstrzyma?

Jak tak dalej pójdzie, Austriacy mogą się dostać do strefy medalowej. Dziś czeka ich mecz z niepokonanymi Francuzami.

 

Najpierw Chorwacja, potem Hiszpania i Węgry, a w sobotę Niemcy - te zespoły mają „na rozkładzie” Austriacy. Co prawda 3 z tych spotkań zostały zremisowane, ale największa niespodzianka Euro nadal zaskakuje i zadziwia obserwatorów. Dziś „czarnemu koniowi” turnieju w Niemczech przyjdzie stawić czoło Francji i jeśli wygra, zrówna się z nią punktami, przybliżając się do półfinału.

Łatwo jednak nie będzie, co pokazał mecz z gospodarzami. Przez większość czasu byli na prowadzeniu, a na miano bohatera zapracował Constantin Moestl. 23-latek bronił jak w transie. Odbił 17 z 36 rzutów, zanotował 47% skuteczności, co na tym poziomie rzadko się spotyka. - To trochę szalone, że przez 50 minut graliśmy prawie perfekcyjnie, ale potem mieliśmy problemy z atakiem. Na szczęście obrona była niesamowita i nie straciliśmy zbyt wielu bramek. To bardziej przypomina sen. Mamy taką pewność siebie, że niewiele jest w stanie nas złamać - powiedział bohater meczu, który przed przerwą zderzył się ze słupkiem i obił bark. Na drugą połowę jednak wyszedł i nadal błyszczał. Gdy w 51 minucie z dystansu trafił Mykola Bilyk, Austriacy prowadzili 22:18 i mało kto przypuszczał, iż będzie to ich ostatnia bramka. Gorszy od Moestla nie chciał być Andreas Wolff i w 150. występie zanotował 36% skuteczności (14/36). Remis utrzymał miejscowych w grze i teraz wszystko zależy od nich. - Myślę, że bez wsparcia fanów prawdopodobnie nie zdobylibyśmy tego punktu - stwierdził lewy rozgrywający Julian Koester i z pewnością na podobne wsparcie liczy dziś z Węgrami.

(mha)