Krzyż maltański
REMANENT - Jerzy Chromik
Przed tygodniem ostrzegałem przed złudnym oczekiwaniem na łatwe zwycięstwa z Litwą i Maltą, bo... my nie mamy już z kim wygrywać. Taka gorzka refleksja stałego felietonisty. A tu komplet zwycięstw, bilans goli 3:0 i dwa punkty przewagi w tabeli nad drugą Finlandią. Może być lepiej? Ale mogło być także znacznie gorzej, gdyby nie Skorupski. W niedzielę Hiszpanie dopiero po rzutach karnych odesłali do naszej grupy Holendrów, co jest bez większego znaczenia, bo obaj rywale są poza naszym zasięgiem. Śmiesznostka statystyczna jest taka, że bodaj nigdy aż tak dobre drużyny nie wykrwawiały się na trawie, walcząc także o to, by (nie) spotkać się z Polakami w grupie.
A co zapamiętamy z naszego eliminacyjnego dwumeczu na Stadionie Narodowym? Każdy ma swoje cytaty i obrazy przed oczami. Ja też. Po pierwszym spotkaniu, tym obojga narodów, kusiła mnie nie krytyka, a klasyka, więc trochę zmieniłem znany już tylko nielicznym tekst wieszcza:
– Litwo, drużyno moja! Ty jesteś jak zdrowie, ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię pokonał. Dziś klasę twą w całej ozdobie widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.
Po drugim meczu zapamiętam na długo Bogusza, który będąc w polu karnym Malty, niepotrzebnie podniósł wzrok i spojrzał na zegar. Może dlatego pozwolił piłce oddalić się od stopy. Czym zmylił obrońców i siebie. Pewnie uznał, że jeszcze za wcześnie na gola, bo z Litwą pierwszy i ostatni padł dopiero w 81 minucie. Ja go rozumiem. Otworzysz wynik za wcześnie i cały stadion ma ci za złe, że popsułeś dramaturgię widowiska.
Mateusz Bogusz, będąc w polu karnym Malty, niepotrzebnie podniósł wzrok... Fot. PAP / Piotr Nowak
I tak niechcący znaleźliśmy się na trybunach. Odmienionych, mniej zaspanych, bo PZPN uznał za celowe wynająć grupę rekonstrukcyjną kibiców. Mieli być równie głośni jak ci z dawnego Stadionu Śląskiego. Mieli odtworzyć „Kocioł Czarownic” na Narodowym? No, jeszcze nie teraz. Na razie słychać było tylko nieśmiałe „Cały stadion odpowiada”! A moim zdaniem za wszystko odpowiada PZPN. Od przynajmniej pół wieku. Dotąd wydawało mi się, że ludzie wstają z miejsc i klaszczą porwani grą swych pupilów, ale...
Przed Maltą selekcjoner odesłał na trybuny piłkarza tak bliskiej mu przecież Jagiellonii, więc fani z Białegostoku zaatakowali go bez pardonu. Gdzieś przeczytałem wpis jednego z nich, że to wuefista, nie trener. Niezasłużona obelga. Podczas poniedziałkowego meczu to selekcjoner Malty miał na szyi stoper i gwizdek. Nasz dyrygował biało-czerwoną orkiestrą symfoniczną dyskretnie, a od pewnego czasu nie epatuje już nawet gustowną kamizelką.
Co dalej? Krzyż na drogę do USA, Kanady i Meksyku? Krzyż maltański to na całym świecie symbol straży pożarnej. To może już nie ma sensu dalej trenować, tylko trzeba dzwonić. Pod 998. Poczekajmy jednak na Finlandię, ale nie przy pustym stole. Bo z pustego to i Kulesza nie naleje. Na szczęście nie ma on syna w kadrze narodowej. Bo w takiej Stali Kraśnik, która w rundzie jesiennej nie przegrała żadnego z 16 meczów, tylko dwa z nich zremisowała i miała stosunek bramek 43:4, prezes wiosną zwolnił dyscyplinarnie zdolnego trenera, gdyż w kolejnym meczu nie wystawił jego pociechy do gry. Marna to pociecha. Dla naszej narodowej.
Aha. I jeszcze prośba na odchodne. Krytykujmy, ale z umiarem.