Sport

Kryzys w Tychach

Co wynika ze słów Jarosława Zadylaka, Artura Skowronka i Jakuba Budnickiego po weekendowych meczach tyszan?

Tyszanie w tym sezonie są dostarczycielem punktów… Z prawej Marcin Szpakowski. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

GKS TYCHY

O tym, jakie jest podejście ludzi tworzących obecnie GKS Tychy do swoich obowiązków, świadczą trzy pomeczowe wypowiedzi.

Fatalny bilans rezerw  

Zacznę od słów, które w sobotę po porażce drugiej drużyny tyszan (0:2 u siebie z Gwarkiem Ornontowice w IV lidze), wypowiedział Jarosław Zadylak, wychowanek, wieloletni zawodnik i szkoleniowiec, koordynator szkolenia grup młodzieżowych w tyskim klubie.

– Nie wiem, co powiedzieć – wyraźnie zdenerwowany porażką zaczął Jarosław Zadylak. – Nie znalazłem się nigdy w takiej sytuacji. Jest mi niezmiernie przykro i tak naprawdę trudno cokolwiek mówić. Nie wypada, żeby druga drużyna GKS-u Tychy miała zaledwie pięć punktów. Można mieć mało, ale nie tak mało. To jest dla mnie przykre. Nigdy się z tym tutaj, ani w żadnym innym klubie nie zderzyłem. Tym bardziej że zawsze to była czołowa drużyna IV ligi, a dzisiaj to jest dla mnie niedopuszczalne i wręcz fatalne. Wbrew pozorom we wszystkich meczach, oprócz może spotkania z Victorią Częstochowa, graliśmy dobre pierwsze połowy, ale problem jest taki, że my nie potrafimy zdobywać bramek. To jest największy kłopot, a to, co się dzieje w drugich połowach... Naprawdę trudno na to odpowiedzieć. Nie jest żadnym usprawiedliwieniem to, że chłopcy są młodzi i muszą się uczyć. W meczu z Gwarkiem nie było samych młodych, bo zagrali Mystkowski i Połap, którzy nie muszą się uczyć, a Niewiarowski nie powinien się uczyć…

Ból i zażenowanie

W każdym słowie czuć było ból i zażenowanie z powodu sytuacji w tabeli i kolejnej porażki, a przede wszystkim było widać, że trenerowi, który jako piłkarz rozegrał w ekstraklasie 65 spotkań, a jako szkoleniowiec miał też okazję pracować z pierwszym zespołem, gdy wiosną 2022 roku trzeba było ratować zespół GKS-u przed spadkiem z I ligi, zależy na wynikach i miejscu w tabeli.

Teraz czas na wypowiedź Artura Skowronka po niedzielnej przegranej, oznaczającej przedłużenie fatalnej serii nowego szkoleniowca tyszan do siedmiu spotkań bez zwycięstwa (dwa remisy i pięć porażek), licząc z przegranym pucharowym meczem z II-ligową Olimpią Grudziądz (bilans bramkowy to 4:15).

– Zagraliśmy naprawdę dobry mecz – bez skrępowania rozpoczął trener Skowronek po wyjazdowej przegranej 1:2 z Polonią Warszawa. – Gdyby ten mecz skończył się nawet remisem, to bylibyśmy niezadowoleni, a wracamy do domu nawet bez jednego punktu. Drużyna zrobiła naprawdę dużo, żeby odnieść zwycięstwo. Zabrakło czegoś w polu karnym, żeby finalizować akcje. A z drugiej strony popełniliśmy dwa takie błędy, z których jeden skończył się rzutem karnym, a drugi kontratakiem rywali. Też błędy indywidualne, techniczne, spowodowały, że Polonia „wcisnęła” drugiego gola i wygrała. Mimo to zaprezentowaliśmy się nieźle. Oczywiście nie obronimy się w kontekście wyniku, ale to, w jaki sposób chcieliśmy zabrać punkty do domu, to jest to coś, co chcemy widzieć dalej. Ta drużyna odbija się i jeżeli będzie tak funkcjonować i dołożymy jeszcze więcej w polu karnym przeciwnika, będziemy bardziej rozważni w stykowych sytuacjach, które miały miejsce, gdy Polonia strzeliła gola, to jestem o drużynę spokojny.

Nieporozumienie

Ani słowa o fatalnym występie na środku obrony Mateusza Hołowni, który sprokurował rzut karny w 12 minucie, taranując w polu karnym rywala, a praktycznie w każdym wejściu popełniał faul. Tylko wyjątkowej pobłażliwości arbitra wychowanek Niwy Łomazy zawdzięcza, że dotrwał do końca pierwszej połowy. Jego zmiennikiem w przerwie został Jakub Budnicki, którego nieporozumienie z Marco Dijakoviciem otworzyło drogę do kontry i osamotniony Nemanja Nedić przegrał starcie z dwójką przeciwników, a Marcel Łubik nie miał szans w sytuacji oko w oko z napastnikiem Polonii. A co na to Jakub Budnicki?

– W drugiej połowie to już pełna nasza dominacja – stwierdził 23-letni piłkarz tyskiego zespołu, który w Polonii spędził pięć sezonów od 12 do 17 roku życia, w pomeczowej wypowiedzi dla klubowych mediów „Czarnych Koszul”, prezentując niezrozumiałą pewność siebie. – Z piłką przeważaliśmy praktycznie cały mecz. Polonii udało się dojść do sytuacji, które wykorzystała, jedną z karnego, drugą po kontrataku. Zabrakło może większej asekuracjialbo wyekspediowania wcześniej piłki do przodu, no i szkoda, że nam nie udało się zdobyć bramki kontaktowej, a potem wyjść na prowadzenie. Czekamy na zwycięstwo już dłuższy czas.

Do następnego meczu…

Budnicki, pytany o szczególną determinację w starciu ze swoim poprzednim klubem, powiedział. – Szczególna determinacja? Nie. Fajnie jest wrócić, zagrać mecz. Rok temu tutaj debiutowałem w GKS-ie Tychy i z 2:0 dla Polonii wyciągnęliśmy na 3:2 dla nas. Bardzo dobrze to wspominam. Teraz się nie udało, ale za tydzień następny mecz i walka o trzy punkty – powiedział na zakończenie Budnicki, kwitując wypowiedź szerokim uśmiechem.

Jerzy Dusik