Sport

Królowa wielkich stolic

Madryt, Rzym, a wkrótce Paryż to bieżący szlak Igi Świątek z nadzieją na zwycięski... trójpak.

To nie zaczarowany dzban, ale talent i ciężka praca. Fot. PAP/EPA


Królowa wielkich stolic

Madryt, Rzym, a wkrótce Paryż to bieżący szlak Igi Świątek z nadzieją na zwycięski... trójpak.


Nasza liderka światowego rankingu pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę 6:2, 6:3 w finale turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w stolicy Włoch. To w jej karierze 21. wygrana impreza.

Spotkanie, które trwało godzinę i 29 minut, było ich jedenastym i ósmą wygraną Polki. Świątek i Sabalenka zagrały ze sobą zaledwie dwa tygodnie po finale w Madrycie, gdzie po trwającym ponad trzy godziny boju podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego wygrała 7:5, 4:6, 7:6 (9-7).

W stolicy Hiszpanii Świątek musiała bronić piłki meczowe, ale tym razem emocji było znacznie mniej. W pierwszym secie Polka szybko przejęła kontrolę, przełamując Sabalenkę już w trzecim gemie. W siódmym dokonała tego ponownie, a kilka minut później zamknęła partię.

Na początku drugiej odsłonyinicjatywa należała do Białorusinki, która jednak nie wykorzystała słabszego okresu gry Świątek przy własnym podaniu. W drugim i czwartym gemie Sabalenka miała łącznie siedem break pointów, ale nie wykorzystała żadnego.

- Staram się traktować takie punkty jak każde inne. Nie czuję, że jestem pod tak dużą presją. Może także dlatego, że wiem, że świetnie returnuję i nawet jeśli zostanę przełamana, to dam sobie radę. Myślę jednak, że w tym turnieju serwis naprawdę mi pomógł. Cała praca, którą włożyliśmy w doskonalenie tego elementu faktycznie opłaciła się w tych ważnych momentach - powiedziała Polka po finale w stolicy Włoch.

Raszynianka wyszła z opresji i z czasem zaczęła odzyskiwać kontrolę. Poprawiła serwis, a w siódmym gemie przełamała rywalkę. W tym momencie z Sabalenki całkowicie uszło powietrze. Kolejnego gema przegrała do zera, a następnie znów dała się przełamać i było po meczu.

- Mam nadzieję, że w Paryżu też zagramy w finale i tym razem cię pokonam. Na koniec chciałabym podziękować mojemu zespołowi za to, że znów pomogliście mi przegrać finał. To wszystko wasza wina. Żartuję oczywiście - powiedziała Aryna Sabalenka podczas kończącej turniej ceremonii.

- Aryna, kolejny finał, kolejna bitwa. Wiedziałam, że nie będzie łatwo. Z tym Paryżem zobaczymy, jak będzie. Cieszę się, że tak stabilnie gram od kilku tygodni. Bez mojego zespołu nie byłoby to możliwe. Mam nadzieję, że kiedy wygram tu kolejny raz, będzie na mnie czekało... tiramisu - powiedziała Iga Świątek, nawiązując zapewne do ręcznie malowanego plakatu prezentowanego w stolicy Hiszpanii przez kibicowską młodzież: „Iga, twoje zwycięstwa smakują lepiej niż tiramisu”.

To dla Polki był dziewiąty z rzędu wygrany finał. Ostatniej porażki w decydującym spotkaniu doznała nieco ponad rok temu w.... Madrycie, gdy uległa Sabalence.

W sobotę udało jej się odnieść przekonujące zwycięstwo, choć jej pierwszy serwis nie funkcjonował najlepiej. Przede wszystkim jednak popełniła tylko osiem niewymuszonych błędów, a Sabalenka aż 28.

Świątek została trzecią tenisistką w historii, która w jednym sezonie wygrała w Madrycie i Rzymie. W 2009 roku dokonała tego Rosjanka Dinara Safina, a w 2013 Amerykanka Serena Williams. Polka w Rzymie triumfowała wcześniej w 2021 i 2022 roku. Najwięcej tytułów w stolicy Włoch - pięć - ma Amerykanka Chris Evert.

W dzisiejszym notowaniu światowego rankingu Świątek nadal będzie liderką, a Białorusinka pozostanie druga. 26 maja rozpocznie się wielkoszlemowy French Open w Paryżu, w którym Świątek będzie broniła tytułu. Polka na kortach Rolanda Garrosa wygrywała już trzykrotnie.