Sport

Królewskie ślady nad Wisłą

Real Madryt w Polsce grał sześć razy, ale tylko raz przegrał. Zdarzyło mu się to w meczu towarzyskim.

Cristiano Ronaldo grał już w stolicy Polski. Fot. Rafał Rusek / Press Focus

Po raz pierwszy Real Madryt do Polski zawitał we wrześniu 1976 roku. „Królewscy” w pierwszej rundzie Pucharu Europy zostali skojarzeni z mistrzem Polski, Stalą Mielec. Dla naszego klubu było to niemałe wydarzenie. W końcu drużyna z Podkarpacia musiała zmierzyć się z gwiazdami światowego futbolu. Wtedy w barwach Realu występowali Vicente del Bosque, genialny napastnik Santillana czy Manuel Valazquez. Stąd pojawił się pomysł, żeby mecz rozgrywany był na Stadionie Śląskim, który mógł pomieścić znacznie więcej widzów od mieleckiej areny. Na taki scenariusz nie chcieli zgodzić się działacze klubu, więc spotkanie rozegrano na domowej arenie Stali. Mecz z trybun oglądało około 40 tysięcy osób.

Pierwszy Polak

Do Stali przed sezonem dołączył Andrzej Szarmach. Nie zagrał jednak jeszcze w spotkaniu z Realem. Na murawie pojawili się za to doskonale znani nie tylko w naszym kraju Grzegorz Lato i Henryk Kasperczak. Musieli oni jednak uznać wyższość „Los Blancos”, którzy od początku spotkania ruszyli do ataku. Poskutkowało to golem Santillany już w 7 minucie. Po zmianie stron prowadzenie podwyższył del Bosque. Mimo wszystko Stal nie miała zamiaru się poddać i zdobyła honorową bramkę. Na listę strzelców wpisał się Ryszard Sekulski, który został pierwszym Polakiem, który strzelił bramkę Realowi. Stal ostatecznie przegrała, ale wciąż mogła wierzyć w awans do następnej rundy, ponieważ czekał ją mecz rewanżowy. Nie był on rozgrywany w Madrycie, ale w Walencji, ponieważ w półfinale wcześniejszej edycji Pucharu Europy podczas starcia z Bayernem doszło do zamieszek po meczu. Mimo zmiany otoczenia Real wygrał w rewanżu 1:0 po golu legendarnego Pirriego (dzisiejszy prezydent honorowy klubu).

Niewiele brakowało

Drugi mecz „Królewskich” w Polsce był starciem z Górnikiem Zabrze. Tym razem los chciał, że polska drużyna trafiła na Real w 1/8 finału Pucharu Europy. Przed spotkaniem, które odbyło się późną jesienią 1988 roku, działacze, sztab trenerski i piłkarze Górnika mieli sporo pracy. Przede wszystkim należało się do meczu odpowiednio przygotować. Stąd padł pomysł, że spotkanie nie będzie rozgrywane w Zabrzu, a na Stadionie Śląskim. Kluby wymieniły się natomiast taśmami z nagrań ze swoich meczów, żeby można było przeanalizować przeciwnika. W końcu w Górniku doskonale zdawali sobie sprawę, że w barwach „Królewskich” występują Emilio Butragueno, Hugo Sanchez czy Bernd Schuster, a zespołem dowodzi trener Leo Beenhakker, ale nie wiedzieli, czego można się po nich spodziewać.

Górnik był jednak świetnie przygotowany. Od pierwszego gwizdka atakował wielkiego rywala. Z przodu szalał Jan Urban, którego defensorzy ze stolicy Hiszpanii nie potrafili zatrzymać. Ostatecznie zabrzanom zabrakło jednak skuteczności i szczęścia. Nie zdołali pokonać genialnego bramkarza Paco Buyo. Real, pomimo tego, że przez większą część meczu nie stworzał poważnego zagrożenia, zdobył bramkę. Butragueno w drugiej połowie przedarł się w pole karne, a tam sfaulował go bramkarz Józef Wandzik. Do wykonania rzutu karnego podszedł Sanchez, który pewnym uderzeniem zagwarantował Realowi zwycięstwo.

Warto zaznaczyć, że Górnik był bliski awansu do kolejnej fazy rozgrywek, bo w meczu rewanżowym spisywał się niezwykle dobrze. W Madrycie wygrywał nawet 2:1, ale w ostatnich minutach meczu Butragueno i Sanchez zapewnili swojemu zespołowi zwycięstwo.

Powrót do przeszłości

W sezonie 2003/04 Real Madryt, który był nafaszerowany gwiazdami piłki nożnej (Casillas, Roberto Carlos, Beckham, Zidane, Raul, Ronaldo Nazario, Figo itd.) zawiódł oczekiwania swoich fanów i zajął zaledwie czwarte miejsce w Primera Division, a w Lidze Mistrzów odpadł w ćwierćfinale. Dlatego w kolejnym sezonie zmagania w Lidze Mistrzów musiał rozpocząć od trzeciej rundy eliminacyjnej. W niej trafił na mistrza Polski Wisłę Kraków.

Dla trenera Wisły Henryka Kasperczaka mecz z Realem (sierpień 2004) był powrotem do przeszłości. Nie tylko grał przeciwko „Królewskim”, gdy był piłkarzem Stali Mielec, ale mierzył się wtedy na boisku z Jose Antonio Camacho. W 2004 roku Hiszpan przyjechał z Realem na stadion przy Reymonta jako szkoleniowiec „Los Blancos”.

W Polsce wierzono w cud. Tym miałby być awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów - pierwszy od 1996 roku wywalczony przez klub z naszego kraju. Marzenia zweryfikował Fernando Morientes, który w drugiej połowie zdobył dublet. Wisła nie grała źle, ale przegrała 0:2, pozostawiając marne szanse na poprawę wyniku na wyjeździe. W Madrycie „Biała gwiazda” przegrała 1:3 i spadła do Pucharu UEFA. W nim zakończyła rozgrywki po dwumeczu z Dinamem Tbilisi. Real natomiast odpadł w 1/8 finału LM w starciu z Juventusem.

Szokujący remis

Ostatnim polskim przeciwnikiem Realu Madryt była Legia Warszawa. Mistrz Polski sensacyjnie, po 20 latach przerwy, awansował w 2016 roku do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Trafił jednak do „grupy śmierci” z Borussią Dortmund, Sportingiem Lizbona i Realem. Już w swoim pierwszym meczu w grupie fani „wojskowych” urządzili na trybunach przy Łazienkowskiej małe piekło, bo chcieli przedostać się na sektory zajmowane przez gości z Niemiec. Zamieszki na trybunach musiały być stłumione przez policję. Sytuacja nie umknęła uwadze władzom UEFA, które nałożyły na kibiców karę. Dlatego, gdy w czwartej kolejce grupowej do Warszawy przyjechał Real, zawodnicy grali przy pustych trybunach.

Specyficzna atmosfera odpowiadała bardziej piłkarzom Legii. Piłkarze, których kilka tygodni wcześniej przejął Jacek Magiera, zaprezentowali się w Warszawie świetnie i szkoda, że tak mało osób (garstka w strefie VIP) widziało to na żywo. „Królewscy” musieli się mocno postarać, żeby wrócić do Hiszpanii z punktem, bo po golach Vadisa Odjidji-Ofoe, Miroslava Radovicia i Thibauta Moulina Legia od 83 minuty prowadziła 3:2. Ekipę przyjezdnych uratował Mateo Kovaczić w 85 minucie. Co ciekawe, w tej edycji Ligi Mistrzów ekipa Realu sięgnęła po trofeum drugi raz z rzędu.

Nie tylko z Polakami

Warto zaznaczyć, że Real Madryt przyjeżdżał do Polski nie tylko po to, żeby mierzyć się z polskimi drużynami. Dwukrotnie pojawiał się w naszym kraju w innym celu. W 2014 roku zorganizowany został mecz towarzyski na Stadionie Narodowym pomiędzy „Królewskimi” a Fiorentiną. Spotkanie dość niespodziewanie zakończyło się zwycięstwem włoskiej ekipy 2:1, choć bardzo szybko pierwszego gola w meczu zdobył Cristiano Ronaldo. Starcie zostało jednak zapamiętane głównie z tego powodu, że w trakcie drugiej połowy na boisku zameldował się kibic w pełnym stroju Realu Madryt, który podszywał się pod portugalskiego gwiazdora.

Ostatni raz „Los Blancos” grali w Polsce w 2022 roku, gdy mierzyli się przy Łazienkowskiej z Szachtarem. Z uwagi na wojnę na Ukrainie ekipa z Doniecka swoje mecze w Lidze Mistrzów rozgrywała w Polsce i w ten sposób „Królewscy” po raz szósty znaleźli się w kraju nad Wisłą. W meczu grupowym LM zremisowali 1:1, a bramkę na wagę punktu w doliczonym czasie zdobył Antonio Ruediger.

Kacper Janoszka


W 2014 roku, podczas meczu Realu na Narodowym, na murawie pojawił się intruz podający się za Cristiano Ronaldo (z numerem 7). Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus