Królewska passa
Trwa świetna wyjazdowa seria ekipy z Sacramento.
Ja Morant - znakomity gracz, ale niezbyt dobry przykład wychowawczy... Fot. Marty Jean-Louis/SIPA USA/PressFocus
W poniedziałek rozegrano tylko dwa spotkania z powodu finału ligi NCAA. Wielki pojedynek obejrzeli kibice w Little Caesars Arena w Detroit, gdzie miejscowe „Tłoki” podejmowały „Królów” z Sacramento. Pierwsza połowa należała do gospodarzy, którzy na długą przerwę schodzili z zaliczką 10 „oczek” (62:52). Pistons mieli więcej rzutów z dystansu, dominowali pod tablicami i nic nie wskazywało, by mogli tego dnia przegrać, jednak po przerwie z szatni wyszła odmieniona drużyna z Sacramento. Przyjezdni byli zdeterminowani, grali agresywnie, gospodarze nie bardzo potrafili znaleźć receptę na ich skuteczność. Kluczem do sukcesu Kings był przede wszystkim fantastycznie dysponowany duet DeMar DeRozan oraz Zach LaVine. Ten pierwszy zdobył 37 pkt, ten drugi aż 43! LaVine był nie do zatrzymania w rzutach z dystansu - trafił 8 na 11 prób za trzy punkty! Wielką robotę pod koszami wykonał Domantas Sabonis, który zaliczył triple-double (19 pkt, 15 zbiórek, 10 asyst). Kings umocnili się na 9. pozycji w Konferencji Zachodniej, mają duże szanse na udział w play in. Ekipa z Sacramento podczas „tournee" po Wschodnim Wybrzeżu dokonała dużej sztuki, wygrywając trzy kolejne spotkania. Przypomnijmy, że przed sukcesem w Detroit były wygrane w Charlotte i w Cleveland.
Ważny mecz odbył się także na Florydzie - Miami pokonało Philadelphia 76ers i dzięki temu umocniło się na 10. miejscu, które gwarantuje play in. Poniedziałkowe spotkanie w Kaseya Center w Miami dość długo było bardzo wyrównane, gospodarze odskoczyli dopiero w czwartej kwarcie. w tej części Duncan Robinson zdobył 12 ze swoich 21 pkt. Tyler Herro dodał 20
W Konferencji Wschodniej wiemy już niemal wszystko - z jedynką wystąpi Cleveland, a z dwójką obrońcy tytułu z Bostonu. Pierwsza szóstka jest niezagrożona, a kolejna czwórka zagra we wspomnianych barażach (play in).
Ja Morant, gwiazda Memphis Grizzlies, ma spore problemy z... głową. Po raz kolejny w podobny sposób naruszył przepisy NBA. Podczas niedawnego meczu z Golden State rozgrywający wykonał gest celowania ze strzelby w stronę ławki rywali. Liga wystosowała ostrzeżenie, które nie dało żadnego rezultatu, bo dwa dni później podczas spotkania z Miami Morant zrobił to samo! W tej sytuacji zapadła szybka decyzja o karze - zawodnik musi zapłacić aż 75 tys. dolarów...
Lista przewinień Moranta jest długa. W minionych rozgrywkach na instagramie prowadził transmisje, podczas których pojawiał się właśnie z bronią. NBA po serii ostrzeżeń surowo ukarała niesfornego gracza - aż 25 spotkań zawieszenia plus konieczność przejścia specjalnego programu wychowawczo-edukacyjnego. Koszykarz stracił też ogromne pieniądze gdy nie grał.
Morant to w ostatnich latach jedna z największych gwiazd NBA młodego pokolenia. Grizzlies wybrali go z drugim numerem w drafcie w 2019 r. i od tego czasu podbijał serca fanów - uczestniczył w meczach All Stars, otrzymywał nagrody za największy postęp w NBA (2022) czy dla najlepszego debiutanta sezonu (2020), stał się prawdziwym liderem ekipy z Memphis, która była postrachem dla najlepszych i zaczęła regularnie kwalifikować się do play offu.
Detroit - Sacramento 117:127, Miami - Philadelphia 117:125
(p)