Krok od szaleństwa
Szkoleniowiec „portowców” Jens Gustafsson jest niepocieszony, że jego zespół wywiózł tylko punkt z Lubina.
POGOŃ SZCZECIN
To było takie spotkanie, w którym jako zespół nie osiągnęliśmy swojego celu, czyli zwycięstwa i to jest rozczarowujące - powiedział niespełna trener Pogoni, Jens Gustafsson po niedzielnej potyczce z Zagłębiem Lubin (2:2). - Ale to był mecz, w którym graliśmy świetnie i jestem dumny z zawodników. Oczywiście, zdarzyły się małe minusy, ale generalnie był to bardzo dobry mecz. Tworzyliśmy wiele okazji bramkowych, długo graliśmy wysoko. Straciliśmy dwie bramki i oczywiście nie mieliśmy kontroli nad meczem przez sto procent czasu gry, ale mieliśmy ją przez zdecydowaną większość spotkania. Tworzyliśmy kolejne okazje, szukaliśmy bramek do końca, dlatego wynik pozostaje rozczarowaniem. Chwilę po tym, gdy zdobywasz gola, powinieneś być bardzo przytomny, nie dać sobie strzelić. To element, w którym drużyna musi być czujna. Druga bramka to już gol ery VAR. Nie ma sensu rozkładać tej sytuacji na czynniki pierwsze, bo nadmierne analizy mogłyby doprowadzić człowieka do bólu głowy, a nawet do szaleństwa.
Grecki taran
Szkoleniowiec „Dumy Pomorza” nie może się nachwalić greckiego napastnika, Efthymisa Koulourisa. W poprzednim sezonie 28-letni snajper z dorobkiem 12 trafień należał do czołowych strzelców PKO BP Ekstraklasy. Teraz wychowanek PAOK-u Saloniki w dwóch kolejkach trzykrotnie wpisał się na listę zdobywców bramek. - On robi to, co najlepsze dla Pogoni - przyznał Jens Gustafsson. - Wiem, że nie skupia się na sobie. Piłka to gra zespołowa, a nie indywidualna. Dlatego wiem, że „Kulu” pracuje dla drużyny, a nie pod kątem swoich personalnych osiągnięć.
Szwedzki szkoleniowiec skomentował też postawę 18-letniego Patryka Paryzka, który wszedł na boisko w Lubinie dopiero w 77 minucie i uratował „portowcom” remis, strzelając gola w 83 minucie. - Praca z młodzieżą to proces ciągły - powiedział Gustafsson. - To nie trwa kilka tygodni, miesięcy, lecz lata. I musi być wykonana, by młody piłkarz był gotowy do gry na poziomie ekstraklasy. Tydzień temu dobrze pokazał się Adrian Przyborek, teraz nie mógł zagrać z powodu urazu. Kacper Łukasiak zagrał z Zagłębiem dobry mecz, pokazał się z dobrej strony Patryk Paryzek. Mamy w zespole ciężko pracującą młodzież. To nie jest tak, że trener „decyduje” o młodych piłkarzach. Nie ma szkoleniowca, który nie wystawi dobrego zawodnika, takiego, który na to zasługuje. My mamy młodzież, która dobrze to rozumie, ma właściwe nastawienie i notuje progres.
Chce się rozwijać
Patryk Paryzek, wychowanek Akademii Piłkarskiej Reissa Poznań, w Lubinie zaakcentował swoją obecność na boisku zdobyciem wyrównującego gola. - Wierzyliśmy, że zdobędziemy jeszcze trzecią bramkę, ale się nie udało - przyznał młody napastnik granatowo-bordowych. - Mówi się trudno. Cieszymy się jednak z tego punktu. Trener Gustafsson tuż przed moim wejściem na boisko powiedział, żebym strzelił gola. Myślę, że jest zadowolony.
„Portowcy” w niedzielnym spotkaniu mieli optyczną przewagę (72% posiadania piłki), ale od 29 minuty musieli gonić wynik. - Zagłębie czekało na kontratak, było wycofane – tłumaczył Patryk Paryzek. - Nie grało się łatwo, trafialiśmy na ścianę. Gospodarze korzystali z tego w postaci kontrataków. To był ciężki mecz, ale myślę, że zasłużyliśmy na ten punkt. Wydaje mi się, że w taki sposób chcemy grać - stwarzać sobie sytuacje poprzez budowanie akcji i dużo podań. Na pewno jeszcze dużo zaoferujemy, ale już teraz wygląda to dobrze.
Gol zdobyty w Lubinie jest drugim trafieniem napastnika Pogoni w PKO BP Ekstraklasie. Pierwszego gola strzelił 16 lutego bieżącego roku w wyjazdowej potyczce z Radomiakiem (4:0). - Liczę, że w kolejnych meczach będę dostawał jak najwięcej minut i mój licznik strzelecki się nie zatrzyma – wyraził nadzieję utalentowany piłkarz. - Chcę zbierać doświadczenie w tej lidze i cały czas się rozwijać.
Bogdan Nather