Kowboj z Georgii
Brian Harman może pochwalić się imponującym zwycięstwem w najstarszym turnieju golfowym globu – The Open. Od tamtej pory długo czekał na kolejną wygraną.
Mistrz w kowbojkach. Fot. Facebook PGA TOUR
Zaskoczenie w Royal Liverpool
Sukces w The Open w 2023 roku przyszedł dość niespodziewanie. Poza jednym świetnym występem wielkoszlemowym – drugim miejscu w US Open w 2017 roku, nie błyszczał w turniejach tej rangi. W poprzednich 29 startach, tylko dwa razy znalazł się w najlepszej dziesiątce, aż 13-krotnie nie przechodząc cuta. Na koncie miał dwa trofea PGA Tour, poprzednie zdobyte 6 lat wcześniej podczas Wells Fargo Championship. W wieku 36 lat został wtedy najstarszym zwycięzcą turnieju wielkoszlemowego od czasu sukcesu Sergio Garcii, w Masters w 2017 roku, liczącego 37 lat. Został też piętnastym Amerykaninem, który wygrał The Open w ciągu ostatnich 20 lat. Styl w jakim to zrobił można śmiało uznać za dominujący. Objął prowadzenie w piątkowy poranek, zdobywając drugi z czterech birdie z rzędu na początku drugiej rundy. Nikt nie dogonił go przez ostatnie 51 dołków, prowadząc pięcioma uderzeniami po drugiej rundzie i również pięcioma po trzeciej. W toczącej się w dość koszmarnych warunkach pogodowych niedzielnej rozgrywce, w deszczu i wietrze, spokojnie dowiózł rundę 70 i z wynikiem -13 zdobył wymarzone trofeum. Najbliżsi konkurenci – Tom Kim, Sepp Straka, Jason Day i Jon Rahm dotarli na metę w Royal Liverpool Golf Club z aż sześcioma uderzeniami straty.
„Tak, jestem wniebowzięty” – powiedział wtedy. „To były ciężkie ostatnie trzy dni, naprawdę. To, że udało mi się trochę przespać ostatniej nocy było bardzo ważne. Spanie na takiej smyczy jest naprawdę trudne, więc cieszę się, że wytrzymałam te ostatnie kilka dni”.
Koledzy nie byli zdziwieni
O ile zwycięstwo Harmana w The Open było zaskakujące dla kibiców, nie było ono zaskakujące dla jego kolegów z czasów juniorskich. J.T. Poston, który podobnie jak Brian mieszka i trenuje w Sea Island, powiedział, że jego kolega był tak dobry jako junior, że zastanawiano się, czy nie powinien po prostu całkowicie pominąć college’u. „Był tak niesamowity”, powiedział Poston. Harman temu nie zaprzeczał: „Odniosłem sukces”, opowiadał. „Miałem rodowód. Potem poszedłem na studia i wszystko trochę się posypało. Po prostu nie nadążałem za tym – nie nadążałem za postępem. Moja kariera zawodowa była czasami naprawdę dobra, a czasami nie. W zeszłym roku czułem, że coś odnalazłem…”
Brendon Todd, jeden z jego kolegów z drużyny University of Georgia przytoczył wiele mówiącą o Brianie historię: „Grałem z nim w epickim pojedynku w Południowej Karolinie, Bobby Chapman. Rozegraliśmy 18 dołków w deszczu, tak jak teraz. Miał wtedy zaledwie 15 lat, ja prawdopodobnie 17. Był najbardziej utalentowanym, wściekłym dzieciakiem, jakiego wtedy widziałem. Pamiętam, jak schodziłem z pola i myślałem, że jeśli ten facet trochę się uspokoi, będzie nieziemsko dobry. I rzeczywiście tak było. Był gwiazdą”.
Równia pochyła
Po triumfie w The Open awansował z 26. miejsca na świecie na dziesiąte, osiągając najniższą ósmą pozycję w swojej karierze po drugim miejscu w ubiegłorocznym The Players. Później rozpoczął się powolny, ale systematyczny zjazd formy. Nie wygrał niczego, grał coraz gorzej, spadając na 49. pozycję w rankingu światowym. W poprzednim występie w The Players nie przeszedł cuta i pewnie niewielu typowało go na triumfatora ostatniego turnieju przed Masters - Valero Texas Open. Przed rundą finałową na TPC San Antonio miał trzy uderzenia przewagi nad Andrew Novakiem. Absolutnie niczego to nie gwarantowało. Jego główny oponent walczył o ostatnie zaproszenie na Masters, musiał „tylko” zwyciężyć. Brian grę w pierwszym tegorocznym turnieju wielkoszlemowym zapewnił sobie wygrywając The Open i teraz marzył po prostu o czwartym trofeum PGA Tour. Harman zakończył rywalizację rundą +3, Novak dorzucił jeszcze jedno uderzenie, spadając na trzecie miejsce, dzielone z Maverickiem McNealym. Drugie miejsce zajął wściekle atakujący zza pleców Ryan Gerard, który również miał chrapkę na Augustę, awansując w niedzielę o całe piętnaście pozycji, jedną za mało od optymalnego dla niego scenariusza.
Gra na wyniszczenie
Niedzielna runda 75 była najwyższym wynikiem zwycięzcy w rundzie finałowej PGA Tour, od czasu wygranej Jona Rahma w Memorial Tournament w 2020 roku. „Po prostu mając trochę doświadczenia i wiedząc, że wynik był dziś czymś względnym, to była raczej gra na wyniszczenie” – powiedział Harman. „Warunki po prostu nie pozwalały na superniski wynik. Nie byłem dziś w najlepszej formie, ale wystarczająco dobry, żeby zrobić kilka puttów, a dwa birdie na drugiej dziewiątce bardzo pomogły”. W trudnych warunkach, gdy rywale próbowali go dopaść, 38-latek znalazł sposób na przetrwanie i teraz rozpędzony udaje się do Augusty. Jak to zwykle w golfie bywa kluczowe okazało się skupienie na chwili obecnej i niewybieganie myślami w przyszłość. „Musiałem nauczyć się tej lekcji w trudny sposób, po wielu porażkach w mojej karierze, kiedy patrzysz wstecz i myślisz sobie: kurczę, gdybym tylko mógł zachować spokój przez chwilę dłużej, gdybym tylko mógł wytrzymać przez chwilę dłużej, może mógłbym pobiec dalej. Więc dzisiaj bardzo się starałem, żeby nie dać ponieść się emocjom. Choć bardzo chciałem myśleć o wygranej, trzymaniu trofeum i zadzwonieniu do żony, żeby powiedzieć jej, jak bardzo jestem szczęśliwy, nie możesz tego zrobić, dopóki nie wykonasz zadania. Po prostu lewa noga, prawa noga, dokończ misję, a potem możesz dobrze się bawić”.
Zwycięstwo Harmana oznaczało koniec marzeń o tegorocznym występie w Masters dla wielu rywali. Oprócz Gerarda i Novaka śnić o zwycięstwie, znajdując się blisko czołówki przed niedzielnymi rozstrzygnięciami, mogli też m.in.: Sam Ryder, Matt Wallace, Ryo Hisatsune, Carson Young, Emiliano Grillo, Antoine Rozner, Henrik Norlander, Harry Hall, czy Harry Higgs. Zaproszenie po prostu się „zmarnowało”. Może za rok będzie inaczej.
Niestety, nie ma dobrych informacji w sprawie transmisji wydarzeń z Augusty w polskiej telewizji. Wygląda na to, że po wielu latach, kiedy turniej transmitował Eurosport, tym razem polscy widzowie będą musieli obejść się smakiem.
Kasia Nieciak
Wspomnienie z deszczowego Royal Liverpool. Fot. Facebook PGA TOUR
"Amen Corner" już czeka na śmiałków. Fot. Facebook Masters Tournament