Sport

Koszykarska przepaść

Po raz kolejny Biało-czerwone źle rozegrały końcówkę. Tym razem oznaczało to koniec marzeń o Eurobaskecie.

Liliana Banaszak to jedna z nielicznych polskich koszykarek, które nie rozczarowały w Wilnie. Fot. Tomasz Stefanik / PressFocus

REPREZENTACJA POLSKI KOBIET

- Trzy punkty to w koszykówce niewiele, ale w tym momencie to cała przepaść, bo zatrzymały naszą drogę na EuroBasket - powiedziała po spotkaniu w Wilnie Agnieszka Skobel. Weteranka kadry była naszą najlepszą zawodniczką, robiła co mogła, by odwrócić losy spotkania.

Trzema punktami Polki przegrały w Wilnie, dwoma punktami po dogrywce uległy Litwinkom w Szopienicach, wreszcie trzema oczkami uległy Belgijkom w Sosnowcu. Trzy przegrane końcówki i koniec marzeń o turnieju finałowym mistrzostw Europy.

- W pierwszej połowie, może nie przysnęłyśmy, ale zaskoczyła nas ich agresywność. Popełniłyśmy też zbyt wiele błędów w obronie, pozwalając Litwinkom na zbyt wiele. W drugiej połowie było już trochę za późno - tłumaczyła Liliana Banaszak, jeden z niewielu jaśniejszych punktów kadry w czwartkowym spotkaniu.

W Wilnie Polki przegrały walkę pod tablicami (38-32 dla Litwy w zbiórkach), nie radziły sobie w zdobywaniu punktów spod kosza (42-26 dla Litwy). Zawiodła Borkowska, która wyglądała na przestraszoną stawką spotkania. Nie jest jasne co w przerwie stało się ze Stephanie Mavungą - w pierwszej połowie była najlepsza na parkiecie, w drugiej nie zdobyła nawet punktu! skoro zespól przegrał trzy mecze w końcówkach to chyba zawiódł też trener. Karol Kowalewski jednak problem widzi gdzie indziej. - W pierwszej połowie, szczególnie w drugiej kwarcie, definitywnie nam niektóre rzeczy uciekły i popełniliśmy trzy, cztery proste błędy, które Litwinki bardzo szybko wykorzystały. Analizując na gorąco, ten przestój w drugiej kwarcie miał decydujące znaczenie - tłumaczył.

W ostatnich sekundach widać było, że zawodniczkom trzęsą się ręce i nie bardzo miał kto wziąć odpowiedzialność za wynik. Desperacka i chyba przypadkowa trójka Banaszak nie mogła wpaść do kosza. Szkoda, bo Polki te eliminacje zaczęły w wielkim stylu i szybko taka okazja się nie powtórzy.

Ludwik Miętta-Mikołajewicz, legenda polskiego kobiecego basketu, jest mocno rozczarowany wynikami koszykarek. - Brak awansu do prestiżowej imprezy może zahamować dalszy postęp naszej reprezentacji. Trzy porażki w meczach z Litwą (2) i Belgią, wszystkie różnicą zaledwie 3 punktów świadczą, że awans był w zasięgu ręki. Niestety, fatalnie rozegrane końcówki meczów sprawiły, że reprezentacja polskich koszykarek pozostaje nadal na marginesie europejskiego basketu - mówi słynny szkoleniowiec. - Przyczyn można przytoczyć wiele - począwszy od niedoceniania żeńskiej koszykówki przez poprzednie władze PZKosz, dopuszczenie do gry w ekstraklasie nadmiernej ilości zagranicznych zawodniczek, po błędy, moim zdaniem, aktualnie popełnione w trakcie wspomnianych wyżej spotkań kwalifikacyjnych - wylicza.

Polki w niedzielę w Baku (godzina 14.00.) grają z Azerbejdżanem. To już tylko formalność, to spotkanie nie decyduje o niczym.

(bb)