Tak blisko podium jak Olek Zniszczoł jeszcze polski skoczek w tym sezonie nie był. Fot. PAP/EPA


Koszmary w Willingen

Znów była loteria z wiatrem. Dwukrotnie wielką szansę na podium miał Aleksander Zniszczoł, ale zmarnował ją skokami w finałowej serii.

 

W pierwszym konkursie w Willingen sensacyjnie do finałowej serii nie zakwalifikował się lider Pucharu Świata, Stefan Kraft. Podobnie jak Słoweniec Timi Zajc, a także Kamil Stoch i Piotr Żyła. Po raz kolejny liderem polskiej reprezentacji był najmłodszy Aleksander Zniszczoł, który zajął ósme miejsce, a Dawid Kubacki był 23. Pierwszy raz w tym sezonie reprezentant Polski znalazł się w pierwszej dziesiątce zawodów Pucharu Świata. Zniszczoł przerwał niechlubną serię, która trwała od 15 konkursów i zaczęła się jeszcze pod koniec poprzedniego sezonu. A mogło być jeszcze lepiej, bo po pierwszej serii był na trzecim miejscu. Zniszczoł skoczył 145,5 i 130 m, dzięki czemu zgromadził 210,7 pkt. Kubacki otrzymał notę 186 pkt po skokach na 130 m i 134,5 m. Stoch uplasował się na 43. pozycji, a Żyła był 48.

Wygrał Norweg Johann Andre Forfang, który w drugiej serii skokiem na 155,5 m pobił rekord Muehlenkopfschanze. Po piątkowych kwalifikacjach, w których uzyskał 153 m był współrekordzistą skoczni razem z Klemensem Murańką. W sobotę w pierwszej serii konkursu Norweg skoczył 144 m i triumfował łączną notą 252,7 pkt. Drugie miejsce zajął Japończyk Ryoyu Kobayashi, który uzyskał 128 i 148 m, co dało mu 221,7 pkt. Trzeci Kristoffer Eriksen Sundal z Norwegii poszybował na odległość 138 m i 150 m, uzyskując 219,9 pkt. To pierwsze zwycięstwo Forfanga w Pucharze Świata od grudnia 2018 roku i zawodów w Niżnym Tagile. Po pierwszej serii sensacyjnie prowadził Fin Antti Aalto po skoku na 147,5 m, nie wytrzymał jednak presji. W drugiej próbie uzyskał zaledwie 128 m i spadł na 14. miejsce.

To był koszmarny dzień dla Krafta, który nie awansował do drugiej serii i zajął dopiero 39. miejsce. Fatalnie wypadli Niemcy, z których żaden nie znalazł się w TOP 10, a Karl Geiger też nie wszedł do finałowej serii.

 

W niedzielę w kwalifikacjach najlepiej wypadł Stoch, który po skoku na 136,5 m zajął 12. miejsce. Zniszczoł był 30. - 128,5 m, a Kubacki 40. - 117 m. Fatalnie skoczył Żyła (104,5 m), który zajął 53. miejsce i nie zakwalifikował się do konkursu. Podobnie Paweł Wąsek (101,5 m), który nie startował w sobotę z powodu przeziębienia, był dopiero 56. Najlepszy w kwalifikacjach był Norweg Marius Lindvik - 150 m.

Tak samo jak w sobotę na Muehlenkopfschanze rywalizację utrudniał porywisty wiatr. Po pierwszej serii byliśmy pełni nadziei, bo Zniszczoł prowadził z dużą przewagą, ale ostatecznie znów zajął ósme miejsce. Wygrał Niemiec Andreas Wellinger, przed Ryoyu Kobayashim i Szwajcarem Gregorem Deschwandenem. Dawid Kubacki był 18., a Kamil Stoch 23.

Zniszczoł prowadził po pierwszej serii z przewagą 12,4 pkt nad Kobayashim. Uzyskał 146 m, tylko o półtora dalej niż Japończyk, ale Polakowi odjęto znacznie mniej punktów za wiatr. Trzeci na półmetku był Słoweniec Lovro Kos - 147 m i 13,6 pkt straty do Zniszczoła. W finale wiatr dalej nie odpuszczał i niektórzy zawodnicy wyjątkowo długo czekali na swój skok. W drugiej serii Polak skoczył tylko 130,5 m, a najlepsi uzyskiwali w okolicach 150 m. Do niebezpiecznej sytuacji doszło podczas próby Kosa, którym mocno zachwiało w powietrzu, ale ostatecznie bezpiecznie wylądował. Uzyskał jednak tylko 122 m i spadł na 16. miejsce.

Wellinger na półmetku był siódmy. Jednak po 139 m w pierwszej serii, w drugiej skoczył 10 metrów dalej. Kobayashiego (144,5 i 146 m) wyprzedził o dwa punkty. Deschwanden (145 i 152 m) natomiast awansował z piątej na trzecią pozycję. Do zwycięzcy stracił 5,8 pkt. 28-letni Wellinger, który w dorobku ma m.in. tytuł mistrza olimpijskiego z Pjongczangu na skoczni normalnej, odniósł dopiero siódme pucharowe zwycięstwo w karierze.

W kolejny weekend skoczkowie będą rywalizowali w amerykańskim Lake Placid.



ALEKSANDER ZNISZCZOŁ

FAJNIE SIĘ BAWIĆ

Niestety, warunki nie były takie jak w pierwszej serii, gdy fajnie trafiłem. W drugiej zabrakło wspomagania w drugiej fazie lotu. Było ciężko i nie miałem dużej wysokości. Dzisiejsze skoki były dobre, podobnie jak w piątek. Patrząc na wszystkie skoki po kolei widać, że jest progres i nie chciałbym się zatrzymywać. Chcę to kontynuować, żeby dalej budować pewność siebie. Potrzeba trochę szczęścia, dobry dzień i możemy się fajnie bawić.