Koszmarny debiut
W najstraszniejszych wizjach Rafał Gikiewicz nie byłby w stanie wymyślić takiego sportowego horroru, jaki spotkał go na stadionie Widzewa.
O co te krzyki, skoro zawaliłeś - chcieliby zapytać Rafała Gikiewicza wściekli fani Zagłębia Fot. PAP/Marian Zubrzycki
Niedawno Zagłębie Lubin ogłosiło transfer medyczny bramkarza Rafała Gikiewicza. Doświadczony golkiper przeniósł się więc do Miedziowych, opuszczając Widzew, w którym stracił miejsce między słupkami. Los sprawił, że błyskawicznie wrócił do Łodzi, na stadion przy alei Piłsudskiego. Zagłębie mierzyło się wczoraj z Widzewem w ramach Pucharu Polski i właśnie w tym spotkaniu trener lubinian dał szansę debiutu Gikiewiczowi w nowych barwach. 38-latek wszedł do bramki i miał zamiar zejść z placu gry z awansem do kolejnej rundy. Chciał udowodnić, że Widzew zbyt szybko go skreślił. A szansa do tego było dobra, ponieważ łodzianie byli „ranni” po tym, jak w piątek niespodziewanie przegrali 0:3 z Motorem.
Bez goli
Niepewność łodzian była widoczna na murawie. Zagłębie w pierwszej połowie było lepsze, stwarzało więcej okazji na gola. Co więcej – Kajetan Szmyt nawet trafił do siatki, już w 13 minucie. Wydawało się, że przyjezdni fantastycznie rozpoczną mecz, ale po długotrwałej analizie VAR sędzia Jarosław Przybył anulował bramkę – Szmyt był na spalonym. To nie zniechęciło podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego. Chwilę później mieli doskonałą okazję do wyjścia na prowadzenie, oddali dwa bardzo groźne strzały, ale dwukrotnie zostały one zablokowane w ostatniej chwili przez łódzkich defensorów.
Trener Widzewa Igor Jovićević mógł mówić o szczęściu, gdy jego zespół schodził do szatni na przerwę z bezbramkowym remisem. Zmotywował jednak na tyle swoich zawodników, że przestali popełniać błędy w defensywie. To z kolei sprawiło, że druga połowa była... dramatycznie nudna. Poza jednym strzałem Sebastiana Bergiera, który został zablokowany przez obronę, naprawdę niewiele się działo. Z tego powodu po 90 minutach doczekaliśmy się dogrywki.
Słaby strzał...
Kluczowa w przełamaniu strzeleckiej niemocy okazała się zmiana, której dokonał trener Jovićević od razu po rozpoczęciu dogrywki. Na boisku zameldował się Bartłomiej Pawłowski. W 112. minucie ustawił piłkę w okolicach 30. metra, żeby wykonać rzut wolny. Defensorzy Zagłębia zapewne spodziewali się, że 32-latek dośrodkuje w pole karne, a ten zdecydował się na strzał. Uderzenie było słabe. Piłka szła prosto w Gikiewicza. Wystarczyłoby, żeby złapał ją do „koszyczka” i zapewne bylibyśmy świadkami serii rzutów karnych. Golkiper popełnił jednak fatalny błąd, nie potrafił złapać piłki. Futbolówka odbiła się najpierw od jego klatki piersiowej, następnie od rąk, po czym wpadła za linię bramkową.
Tak właśnie wyglądał więc szybki powrót Gikiewicza do Łodzi – odebrał Zagłębiu szansę na walkę o Puchar Polski. Widzew, choć jego gra nie powalała na kolana, jest dalej w grze.
Kacper Janoszka
◼ Widzew Łódź – Zagłębie Lubin 1:0 (0:0, 0:0)
1:0 – Pawłowski, 112 min (wolny)
WIDZEW: Ilić – Krajewski (75. Visus), Andreou, Żyro, Gallapeni – Selahi (91. Pawłowski) – Akere (67. Baena), Alvarez (79. Czyż), Shehu, Fornalczyk – Zeqiri (67. Bergier). Trener Igor JOVIĆEVIĆ.
ZAGŁĘBIE: Gikiewicz – Jakuba, Ławniczak, Michalski – Corluka, Radwański, Kolan (46. Kocaba), Lucić (90. Nalepa) – Szmyt (75. Makowski), Sypek (67. Wdowiak), Kossidis (75. Rocha). Trener Leszek OJRZYŃSKI.
Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 16387. Żółte kartki: Andreou, Shehu, Fornalczyk, Ilić – Kolan, Corluka, Sypek, Jakuba.
CZY WIESZ, ŻE...
Spotkania pucharowego nie dokończył Marcel Krajewski. Zszedł z boiska z kontuzją stawu skokowego w 75 minucie. To fatalna wiadomość dla Jerzego Brzęczka, selekcjonera polskiej młodzieżówki, której widzewiak był ważną postacią. W listopadzie młodych Biało-czerwonych czeka kluczowe spotkanie eliminacji, z Włochami.
