Sport

Koszmarne błędy

GKS Jastrzębie doznał drugiej porażki z rzędu, ale kibiców tej drużyny od wyniku bardziej martwi postawa piłkarzy.

Jan Flak (z lewej) i jego koledzy z drużyny nie potrafili rozmontować defensywy Wisły Puławy na tyle, by odnieść zwycięstwo. Fot. gksjstrzebie.com

Pierwotnie mecz na Stadionie Miejskim w Jastrzębiu Zdroju pomiędzy miejscowym GKS-em i Wisłą Puławy był zaplanowany 8 września. Został przełożony ze względu na powołanie jednego z zawodników gości do reprezentacji Polski. Po tym terminie podopieczni trenera Dawida Pędziałka nie wyszli już na boisko, ponieważ ich wyjazdowy pojedynek z Wieczystą Kraków został przełożony na 1 października z powodu złego stanu boiska. Natomiast zespół z Puław w tym czasie powiększył swoją zdobycz punktową dzięki wygranej 2:0 ze Świtem Szczecin.

W pierwszej połowie oba zespoły poszły na wymianę ciosów, ale nie wykreowały zbyt wielu dogodnych okazji do zdobycia gola. Pierwszą groźną sytuację odnotowaliśmy w 16 min, ale po strzale Szymona Kiebzaka z półwoleja bramkarz gości Jan Szpaderski nie miał problemów ze złapaniem futbolówki. Trzy minuty później golkiper Wisły nie dał się zaskoczyć Oskarowi Paprzyckiemu, który potężnie uderzył z dystansu. Mniej szczęścia miał minutę później Grzegorz Drazik - po wrzucie piłki z autu kapitan gości Kamil Kargulewicz zagrał z prawej strony w pole bramkowe, gdzie Marcel Zylla sprytnie uderzył piłkę piętą. Ta odbiła się od słupka i zatrzymała w siatce.

Podopieczni Macieja Tokarczuka cieszyli się prowadzeniem tylko 9 minut, bo po strzale Karola Fietza jeden z obrońców gości zatrzymał piłkę ręką, a podyktowany rzut karny na wyrównującego gola zamienił niezawodny w takich sytuacjach Michał Bednarki, który posłał Szpaderskiego do prawego rogu, a piłkę umieścił w przeciwnym. To 4. gol 28-letniego napastnika w bieżących rozgrywkach. W 39 min puławianie wrócili z „dalekiej podróży”, bo po strzale Macieja Śliwy (debiut w drużynie GKS-u) piłkę z linii bramkowej wybił Kargulewicz.

Po przerwie jastrzębianie mieli problem z ominięciem wysokiego pressingu rywali, a krycie na radar zakończyło się tragicznie w 67 minucie. Nikt nie zaatakował Zylli, ten dośrodkował na „krótki” słupek, Drazik piąstkował piłkę, ale wprost w nadbiegającego Radosława Śledzickiego i po chwili futbolówka ugrzęzła w siatce. Mimo rozpaczliwej pogoni w końcówce spotkania gospodarzom nie udało się zniwelować straty i ich sytuacja w tabeli 2. ligi staje się coraz mniej ciekawa.



GŁOS TRENERÓW

Maciej TOKARCZYK: - Był to kolejny mecz, który rozegraliśmy bardzo mądrze w kluczowych momentach. Jednym z nich był doliczony czas gry, gdzie utrzymywaliśmy się przy piłce, świetnie reagowaliśmy na straty piłki i podejmowaliśmy dobre decyzje, które pozwalały nam bezpiecznie dowieźć korzystny wynik. Widzę jak zespół się rozwija, idzie w dobrym kierunku.

Dawid PĘDZIAŁEK: - Z naszej perspektywy pierwsza połowa była solidna. Nie wykorzystaliśmy jednak kilku sytuacji. To się powiela w kolejnym meczu, nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. W drugiej połowie do momentu straty bramki kontrolowaliśmy mecz, po starcie gola w nasze poczynania wdarł się chaos, było mnóstwo niedokładności. Emocje wzięły górę, piłka nożna po raz kolejny pokazała, jak jest brutalna.

Bogdan Nather