Sport

Koszmar czwartego seta

Nieoczekiwana porażka Polaków. Siła ataku Kubańczyków okazała się zbyt duża.

Tomasz Fornal mocno przeżywał swoje nieudane akcje. Fot. PAP / Adam Warżawa

LIGA NARODÓW MĘŻCZYZN

W drugim meczu w gdańskim turnieju Polacy zmierzyli z Kubą. Było to szczególne spotkanie dla Wilfredo Leona, bo nasz przyjmujący pochodzi z Kuby. W tamtejszej drużynie narodowej debiutował już w wieku 15 lat. W 2010 roku zdobył z nią nawet wicemistrzostwo świata. Leon zapewniał jednak, że szczególnej presji nie odczuwa. Przypomniał, że od kiedy występuje w reprezentacji Polski, czyli od 2019 roku, miał już okazję zagrać przeciwko swojej byłej drużynie narodowej. W czerwcu ubiegłego roku w stolicy Słowenii Lublanie w poprzedniej edycji LN Biało-czerwoni triumfowali 3:0, a Leon z dorobkiem 16 punktów był najskuteczniejszym zawodnikiem tamtej konfrontacji.

– Taki mecz to dla mnie nie problem. Szacunek dla byłych kolegów z reprezentacji Kuby, szacunek dla sztabu, ale jestem Polakiem, a moja koszulka mówi wszystko – gram dla reprezentacji Polski i tyle. Jak mówi trener, robota musi być wykonana. Do Gdańska przyjechał Roberlandy Simon, z którym grałem na mistrzostwach świata w 2010 roku, są też dwaj zawodnicy z drużyny z 2011 roku – powiedział przyjmujący.

Leonowi mecz jednak nie wyszedł. Grał bardzo słabo, miał problemy w przyjęciu, nie kończył też ataków. Przede wszystkim jednak zawodził w polu serwisowym. W środowym starciu z Iranem to m.in. jego zagrywki przesądziły o triumfie Polaków, natomiast przeciwko Kubie najczęściej serwował w siatkę. Nikola Grbić, trener naszego zespołu, w drugim secie w końcu stracił cierpliwość do jednego ze swoich asów i wysłał go do kwadratu dla rezerwowych.

Koledzy Leona spisywali się niewiele lepiej. Mieli ogromne problemy. Brakowało im dynamiki, szybkości i siły. Już w pierwszych piłkach przekonali się, jak trudne czeka ich zadanie. Kubańczycy zaczęli bowiem z ogromnym rozmachem. Zaimponowali zwłaszcza grą w bloku. Z pierwszych sześciu zdobytych punktów, trzy wywalczyli właśnie tym elementem. Byli szczelni jak ściana. O ich sile przekonali się Kewin Sasak i Leon.

Mimo słabej gry Polacy cały czas byli blisko. Zdołali nawet odrobić straty z początku spotkania. W dużym stopniu zawdzięczali to… rywalom, którzy popełniali proste błędy. Tylko w pierwszym secie, psując zagrywkę, „oddali” naszej ekipie aż dziewięć punktów i w efekcie go przegrali.

Gdy przestali jednak tyle psuć, nieoczekiwanie przejęli inicjatywę. Kibice z niedowierzaniem patrzyli, jak Tomasz Fornal, Leon czy Sasak byli bezradni w starciu ze skocznymi Kubańczykami, którzy w porównaniu z poprzednimi latami przeszli ogromną metamorfozę. Zawsze słynęli z żywiołowości i „gorącej” krwi, tymczasem w meczu z Polakami zaimponowali spokojem i wyrachowaniem. Nie podpalali się, lecz cierpliwie rozgrywali akcje. Świetnie rozgrywał Julio Alberto Gomez, a swój zasięg w ataku wykorzystywali Jose Masso, Miguel lopez Castro i Marlon Yant.

Grbić po kolejnych nieudanych zagraniach swoich podopiecznych coraz bardziej się denerwował. Cały czas szukał też odpowiedniego ustawienia. W czwartej partii wydawało się, że wreszcie trafił. Po wejściu na parkiet Jakuba Nowaka, Kamila Semeniuka, Artura Szalpuka i Maksymiliana Graniecznego gra Polaków nabrała tempa. Wreszcie też zaczęli wykorzystywać swoje walory techniczne. Wydawało się, że doprowadzą do tie-breaka, bo wygrywali 24:21. I wtedy właśnie Kubańczycy pokazali, że dorośli do powrotu do grona najlepszych zespołów świata. W polu serwisowym nie mylił się Masso, błysk geniuszu miał też Robertlandy Simon, który popisał się dwukrotnie skutecznym blokiem. W naszym zespole zaciął się wtedy Semeniuk. Miał trzy piłki w górze na doprowadzenia do piątej partii, ale żadnej nie skończył. Kubańczycy ostatni punkt wywalczyli, zatrzymując go efektownym blokiem.

Polacy w piątek odpoczywają. W weekend czekają ich mecze z Bułgarią i na koniec z mistrzem olimpijskim Francją.

(mic)

 WYNIKI

Grupa VII (Gdańsk)

◼  Kuba – Polska 3:1 (22:25, 25:19, 25:21, 26:24)

KUBA: Gomez (8), Yant (18), Concepcion (10), Masso (15), Lopez (12), Simon (9), Camino (libero) oraz Margarejo, Bisset (1), Gutierrez,  Thondike. Trener Jesus Angel CRUZ LOPEZ.

POLSKA: Komenda (1), Fornal (10), Jakubiszak (3), Sasak (11), Leon (5), Kochanowski (9), Popiwczak (libero) oraz Firlej, Bołądź (2), Nowak (3), Szalpuk (5), Semeniuk (3), Granieczny (libero). Trener Nikola GRBIĆ.

Sędziowali: Neomi Rene Karina (Argentyna) i Stanislav Simić (Serbia). Widzów 9278.

Przebieg meczu

I: 10:8, 15:13, 19:20, 22:25.

II: 10:9, 15:10, 20:16, 25:19.

III: 10:7, 15:14, 20:17, 25:21.

IV: 9:10, 12:15, 17:20, 26:24.

Bohater – Julio Alberto GOMEZ.

 

Chiny – Iran 0:3 (26:28, 21:25, 17:25) 

Grupa VIII (Lublana/Słowenia)

Ukraina – Włochy 2:3 (15:25, 20:25, 25:16, 25:23, 10:15) 

Holandia – Słowenia 0:3 (18:25, 19:25, 21:25)

Grupa IX (Chiba/Japonia)

Turcja – Niemcy 3:1 (29:27, 25:22, 18:25, 30:28) 

Argentyna – Japonia 2:3 (25:23, 25:23, 21:25, 23:25, 13:15)

1. Brazylia

9

8/1

23

26:9

2. Włochy

10

8/2

22

27:14

3. Japonia

10

7/3

20

24:14

4. POLSKA

10

7/3

20

25:15

5. Francja

9

6/3

18

22:13

6. Ukraina

10

6/4

18

24:19

7. Kuba

10

6/4

18

24:20

8. Słowenia

10

6/4

17

19:17

9. Iran

10

5/5

16

22:21

10. Argentyna

10

5/5

14

20:21

11. USA

9

5/4

13

16:17

12. Niemcy

10

5/5

15

21:22

13. Bułgaria

9

4/5

12

16:18

14. Kanada

9

3/6

11

16:20

15. Turcja

10

3/7

9

11:22

16. Chiny

10

2/8

7

9:25

17. Holandia

10

1/9

5

11:28

18. Serbia

9

1/8

3

7:25