Sport

Kości zostały rzucone

Rozmowa z wieloletnim dyrektorem sportowym Piasta, a później jego prezesem

W meczu Lecha z Piastem ponownie będą decydowały się losy tytułu. Fot. Łukasz Sobala / Press Focus

NA KOLEJKĘ ZAPRASZA JÓZEF DRABICKI

Z pana wieloletniego doświadczenia wynika, że w ostatniej kolejce coś w lidze może się jeszcze zmienić czy raczej wszystko jest już poukładane?

– Teoretycznie coś jeszcze może się wydarzyć, a patrzymy przede wszystkim na czoło tabeli i na mecze takich drużyn, jak Lech, Raków czy Jagiellonia. Wydaje się jednak, że te kluby, które mają przewagę, utrzymają ją. Myślę, że na górze nie dojdzie do wielkich przetasowań. Zostaje walka o miejsca w środku tabeli. To ma znaczenie, jeśli chodzi o finanse.

Każde miejsce wyżej to 300 tysięcy złotych więcej w klubowej kasie.

– Często kibice zastanawiali się, gdy byłem jeszcze w klubie, czy jest sens grania o jakąś tam pozycję w środku. Jest sens, bo każde 300 tysięcy złotych to pieniądz nie do pogardzenia i piechotą nie chodzi.

Mówimy wiele o sobotnim meczu Lech – Piast, a myślimy o starciu tych drużyn z 19 maja 2019 roku, który dał gliwiczanom historyczne mistrzostwo Polski. I takie pytanie, nie chodzi broń Boże o korupcyjne zachowania, ale raczej o zasadę „ty dzisiaj mnie, a ja tobie jutro czy pojutrze”. W lidze obowiązują takie reguły?

– U nas na tyle się te wszystkie „lewe” sprawy wyprostowały – przynajmniej tak wierzę, w duchu fair play – że nikt nie pozwoli sobie na obnażenie się, tym bardziej w obecnych czasach, w których przecież wszystko jest do wyśledzenia, łatwe do wykrycia, bo jest tyle sposobów, że można wszystko odtworzyć. Nie ma takiego działania. Barcelona, mająca już mistrzostwo, przegrała teraz u siebie z walczącym o udział w Lidze Mistrzów Villarrealem i też będziemy się dopatrywali pozasportowych aspektów? Tak nie jest, to tak nie funkcjonuje.

Raków będzie jednym z największych przegranych tego sezonu, jeżeli nie zdobędzie mistrzostwa? Częstochowianie prowadzenie wypuścili przecież na finiszu…

– Coś uciekło Rakowowi. W końcówce był na pierwszym miejscu, ale ostatnie wyniki nie były dobre – porażka i remis. Można powiedzieć, że na własne życzenie pozbawił się szansy. Częstochowianie sami sobie są winni i do siebie powinni mieć pretensje. Można było przecież zapunktować w tych ostatnich grach.

Ciekawie będzie w Białymstoku, gdzie wciąż urzędujący mistrz Polski Jagiellonia gra z Pogonią o podium ekstraklasy i europejskie puchary. Na kogo pan stawia – Jaga czy raczej Portowcy, którzy, jak pamiętamy, 2 maja przegrali finał Pucharu Polski?

– Pogoń to taka drużyna niespełnionych nadziei. W Szczecinie mieli i mają większe ambicje zaistnienia na naszym ligowym podwórku, ale coś ucieka. Jasne, wygrana w Białymstoku daje podium ekstraklasy i puchary, ale Jagiellonia u siebie się obroni.

Co zapamięta pan z kończącego się sezonu 2024/25?

– Z tych nieprzyjemnych to sprawa, którą powinno się eliminować, czyli to, co działo się podczas ostatniego spotkania Piasta z Górnikiem. Chodzi o zachowanie kibiców zespołu z Zabrza. Myślałem, że to zdziczenie na trybunach odeszło już do lamusa, ale – jak się okazuje – tak nie jest, bo takie zdarzenia, jakie widzieliśmy przy Okrzei, mają miejsce i jest to bezsensowne, prymitywne, chamskie. Tak się nie powinni zachowywać kibice. Tak też nie powinien, z całym szacunkiem dla Podolskiego, zachowywać się on sam, a chodzi o jego prowokacje. Nie wypada tak się zachowywać! Jego zasługi przez takie postępowanie zostają – jak dla mnie – pomniejszone.

Piast skalkulował straty na 160 tysięcy złotych, a jeszcze powiedzmy, że wcześniej do dantejskich scen doszło na Stadionie Śląskim w meczu Ruchu z ŁKS-em…  

– Wszystko mogło się elegancko skończyć, a tymczasem i nasz mecz, i ten w Chorzowie zaburzyły obraz przez takie prymitywne zachowania. Oby to były dwa ostatnie epizody.

Pytanie o Piasta co będzie w nowym sezonie, z nowym trenerem Maxem Molderem, o którym niewiele wiemy?

– Nie do końca rozumiem sens zatrudnienia Szweda jako szkoleniowca. W ogóle nie mam informacji o jego osobowości, wynikach. Nie wydaje mi się, że będzie to tani trener, a Piast, gdzie powinno się liczyć każdą złotówkę, powinien znaleźć inne rozwiązanie, które nie byłoby wcale gorsze sportowo.

Tym bardziej że na naszym trenerskim podwórku dobrych szkoleniowców nie brakuje...

– Oczywiście. Na przykładzie naszej ligi widać, jak byli piłkarze, a teraz młodzi trenerzy, dają sobie dobrze radę. To oczywiście inna piłka, ale zobaczmy Arsenal i Mikela Artetę, jak sobie świetnie radzi, jak dobrze zarządza. Dano chłopakowi szansę, nie bano się podjęcia takiej decyzji. To kierunek postępowania, a Szwed w Piaście? Jakoś to dziwnie brzmi... Naprawdę trudno powiedzieć, z jakich powodów wybór padł właśnie na niego. To duże ryzyko, ale kości zostały rzucone i teraz trzeba mu pomagać.

Rozmawiał Michał Zichlarz  

Józef Drabicki. Fot. Norbert Barczyk / Press Focus