Shigeki Hitosato właśnie zdobył niezwykle ważną bramkę. Fot. PAP/Michał Meissner


Korzystny biomet

W finałowej serii jest remis, a kolejne dwa rozdziały będą pisane w Oświęcimiu.

 

Katowiczanie doskonale zdawali sobie sprawę z wagi drugiego spotkania finałowego. Biomet im wyraźnie sprzyjał, bo szybko zdobyli gola, a potem poprawili drugim, wykorzystując podwójną przewagę, i trzecim. Tym samym stan rywalizacji się wyrównał, ale trudno wskazać zwycięzcę.


Krajobraz po pierwszym dwumeczu? Ben Sokay - złamana kostka, zaś Igor Smal - podejrzenie wstrząśnienia mózgu i szczegółowe badania, natomiast Daniel Olsson Trkulja ma kontuzję kolana i jego gra w kolejnych meczach stanęła pod znakiem zapytania. Hokeiści GKS-u doskonale zdawali sobie sprawę, że po pierwszym meczu u siebie trzeba wszystko postawić na jedną kartę. Mateusz Michalski został przesunięty do ataku w miejsce Kanadyjczyka Sokaya i szybko się odnalazł w towarzystwie Szwedów. Już 2 min idealnie obsłużył Hampusa Olssona i gospodarze objęli prowadzenie. W inauguracyjnej odsłonie było wiele gorących momentów. W 6 min niezwykle skuteczny w tym play offie Mark Kaleinikovas posłał krążek między parkanami Johna Murraya, ale sędziowie zarządzili wideoweryfikację. Gospodarze wcześniej sygnalizowali grę wysokim kijem Kamila Sadłochy i po długiej analizie gola nie uznano. Gdy na początku 13 min Roman Diukow po raz drugi powędrował na ławę kar, gospodarze niemal cały czas przebywali w tercji rywala, ale wynik nie uległ zmianie. W 15 min Sam Marklund posłał krążek w stronę bramki i podniósł ręce na znak radości. Sędziowie ponownie zdecydowali się na analizę wideo i ostatecznie stwierdzili, że krążek trafił w słupek i nie przekroczył linii bramkowej.      


Goście chyba odczuwali skutki tej pierwszej batalii, bo już nie byli tacy szybcy i zwinni jak dzień wcześniej. Gospodarze byli stroną przeważającą i cierpliwie czekali, by wykorzystać dogodny moment. W 26 min do boksu kar powędrował Henry Karjalainen, a 36 sek. później po raz trzeci w tym meczu Diukow. Podwójnej przewagi obrońcom tytułu mistrzowskiego nie wypada marnować. Szybka wymiana krążka między Grzegorzem Pasiutem i Bartoszem Fraszką, po której ten drugi idealnie podał do stojącego przed polem bramkowym Shigekiego Hitosaty. Japończyk miał powody do radości, bo zdobył ważnego gola. Obie drużyny ciężko pracowały i trwała zażarta walka o każdy kawałek tafli. Gospodarze sprawiali zdecydowanie lepsze wrażenie i imponowali konsekwencją w działaniu. Mieliśmy wrażenie, że wszystko mają pod kontrolą, niemniej spodziewaliśmy się emocji w ostatniej odsłonie, bo przecież goście to twardziele. Gospodarze pilnowali skromnej przewagi jak oka w głowie, a mocno sfrustrowani goście sporo czasu przebywali na ławie kar. Katowiczanie tym razem zagrali rozsądniej i w trzeciej tercji jeszcze podwyższyli wynik.


Włodzimierz Sowiński   

 


GKS Katowice - Re-Plast Unia Oświęcim 3:0 (1:0, 1:0, 1:0)  

1:0 - Olsson - Michalski - Vartinen (1:40), 2:0 - Hitosato - Fraszko - Pasiut (26:44, w podwójnej przewadze), 3:0 - Michalski - Olsson (56:01).     

Sędziowali: Paweł Breske i Patryk Pyrskała - Michał Gerne i Sławomir Szachniewicz. Widzów 1400

GKS: Murray; Delmas - Kruczek (2), Koponen - Vartinen (4), Cook (2) - Wanacki; Bepierszcz - Pasiut - Fraszko, Lehitmaki - Monto - Iisakka (2), Marklund (2) - Michalski - Olsson, Kowalczuk - Maciaś - Hitosato. Trener Jacek PŁACHTA.  

UNIA: Lundin; Diukow (8) - Jakobsons, Uimonen (2) - K. Valtola, Ackered (2) - Bezuszka, M. Noworyta; Sadłocha - Dziubiński (4) - Kaleinikovas, Karjalainen (2) - Heikkinen (4) - Ahopelto, Lorraine - Krzemień (2) - Denyskin, Sołtys - Wanat - S. Kowalówka. Trener Nik ZUPANCIĆ. 

Kary: GKS - 12 min, Unia - 24 min.

Stan rywalizacji 1-1

 

42

STRZAŁY

oddali gospodarze i zdobyli trzy gole; goście zrewanżowali się 29 uderzeniami, ale Murray zachował czyste konto.   


34

SEKUNDY

potrzebowali gospodarze, by zdobyć gola w podwójnej przewadze, a mieli grać 84.