Sport

Korona patrzy z góry

Jeśli po jesieni jest ci smutno i źle, zrób wszystko, żeby wiosną poprawić sobie nastrój.

Piłkarze Korony mają powody do satysfakcji. Tu radość po pierwszym golu w meczu z GieKSą. Fot. PAP / Piotr Polak

KORONA KIELCE

Kielczanie efektownie wcielają w życie to założenie. Trudno dziś uwierzyć, ale przecież na półmetku rozgrywek ta drużyna zajmowała miejsce spadkowe. Po meczu z GieKSą w Kielcach wskoczyła właśnie do górnej połówki tabeli, na ósme miejsce. Trener Jacek Zieliński może być więc dumny ze swoich podopiecznych. Wypaliło! Miejscowi nie mogą się zespołu nachwalić, pieszczotliwie – jak słyszałem na ostatnim meczu w Kielcach – nazywają go „Koroneczką”. Dają wyraz zadowoleniu, poprzez frekwencję: na spotkaniu z GieKSą, w którym obu rywalom nie grozi ani mistrzostwo, ani spadek – pojawiło się ponad 10 tysięcy kibiców.

Zanim zejdziesz do szatni

Widząc formę Korony wiosną, ledwie można sobie przypomnieć, że po 17. kolejkach jej ligowy byt był zagrożony. Zajmowała 15. miejsce, wyprzedzając jedynie Lechię i Śląsk, z ledwie czterema zwycięstwami na koncie. Teraz ma ich 11 i wskoczyła do górnej połówki. Wiosną idzie jak burza – przegrała tylko dwa mecze, z Radomiakiem u siebie i z Lechem w Poznaniu. Exbud Arena stała się teraz twierdzą, poległ tam m.in. ciągle aktualny mistrz Polski z Białegostoku, a teraz GieKSa.

W poniedziałkowy wieczór doszło do starcia dwóch sposobów gry – wyrafinowanego, przemyślanego katowiczan i bardziej siłowego, fizycznego gospodarzy. Górą okazał się ten Korony, i to w momencie, gdy wydawało się, że może nie uratować nawet remisu. Kielczanie wiosną strzelili już cztery gole do szatni. Pod tym względem mecz z Katowicami był najbardziej spektakularny: do szatni Jewgenij Szykawka na 1:0 w pierwszej połowie i do szatni Dawid Błanik na 2:1 w drugiej.

Wiosną udało się to wcześniej dwa razy – z Piastem w Gliwicach: Pau Resta do szatni na przerwę (choć przyznać trzeba, że ich broń zawiodła w drodze do szatni w drugiej połowie, bo stracili zwycięstwo w ostatniej minucie); z Zagłębiem w Lubinie: Miłosz Trojak do szatni na koniec meczu (uratowany remis).

Maska nie pomoże

Po spotkaniu przyglądałem się, jak piłkarze gospodarzy fetowali zwycięstwo ze swoimi rodzinami i wdzięcznymi kibicami, z którymi robili sobie wspólne fotki. Widać było, że wszyscy przeżywają zwycięstwo, które przyszło przecież w niezwykłych okolicznościach. – Najlepszym podsumowaniem tego meczu jest radość po zwycięskiej bramce Dawida Błanika. Mimo że zostaliśmy przetrzebieni jak w bitwie pod Grunwaldem, to zespół fajnie walczył. Mieliśmy ułożone to spotkanie, jednak w drugiej połowie spuściliśmy nogę z gazu. To fajnie, że tak zareagowaliśmy po stracie gola i budujemy twierdzę Kielce. Duże słowa uznania dla chłopaków – mówił po meczu zadowolony trener Zieliński. Mówiąc o Grunwaldzie, miał na myśli złamany nos Cypryjczyka Kostasa Sotiriou, który na początku drugiej połowy został przypadkowo trafiony ręką w twarz przez Filipa Szymczaka. – Kostas ma złamany nos, ale nie w jednym, lecz w paru miejscach. Wygląda to naprawdę fatalnie. Pojechał na zabieg do szpitala. Dojdą jakieś sprawy laryngologiczne. W następny meczu na pewno nie zagra. Tu nawet maska nie pomoże – stwierdził Zieliński.

Co z tym omletem

Kolejny dobry mecz zagrał chyżonogi skrzydłowy Mariusz Fornalczyk. Dryblował, podawał, strzelał, widać go było na boisku. To po jego dograniu na 1:0 trafił przed przerwą Szykawka. Mógł być nawet bohaterem, bo po kilkudziesięciu sekundach przejął piłkę i mógł podwyższyć, jednak w idealnej wręcz sytuacji spisał się źle, uderzając w aut. Domorośli poeci futbolowi dziwiliby się, że „mając taką patelnię, nie potrafił wysmażyć bramkowego omletu”. Kibice jednak szybko mu to zapomnieli. Zawsze zapomina się na końcu, jeśli wynik się zgadza.

Jeszcze jedno: kiedyś Korona, zwłaszcza za czasów Leszka Ojrzyńskiego, kojarzyła się z rąbanką. Teraz, za Jacka Zielińskiego, też gra agresywnie, z zębem, ale stać ją również na zagrania... wzniosłe. Podanie zewnętrzną częścią stopy przez Wiktora Długosza przy golu Błanika to była piłkarska poezja. Nie wychwyciłbym tego, nie dojrzałem tego zagrania z trybun, ale opuszczający stadion kibice Korony aż mlaskali nad nim z podziwu, więc doszło do mnie, że przypadku w tym drugim golu nie było, wręcz przeciwnie. Co mnie dziś najbardziej ciekawi? Czy Korona w pierwszej rundzie następnego sezonu będzie jak zeszłą jesienią, czy raczej tendencja zwyżkowa zostanie utrzymana. Zastanawiam się nad tym, bo w naszej lidze niczego nie można być pewnym.

Paweł Czado