Bartosz Salamon w meczu z Holandią nabawił się kontuzji.  Fot. ANP/SIPA USA/PressFocus.pl


Michał Zichlarz z Niemiec 

Kłopoty ze stoperami

W piątek na boisko wybiegną dwa zespoły, które będą chciały wygrać - mówi Bartosz Salamon.

 

Przed i w trakcie mistrzostw Europy selekcjoner Michał Probierz ma kłopoty ze środkowymi defensorami. Wydawało się, że trójkę naszych obrońców na Euro będą stanowili: Jan Bednarek – Paweł Dawidowicz – Jakub Kiwior. Kontuzja tego drugiego w towarzyskim meczu z Turcją kilka dni przed Euro sprawiła jednak, że w meczu otwarcia trener musiał postawić na Bartosza Salamona z Lecha Poznań.   

Takie życie obrońcy

- Jeżeli popatrzy się na mój wiek, na moją karierę, na moje przejścia w ostatnim czasie, to wyjście na boisko w takim spotkaniu jak to z Holandią, to wielka satysfakcja. Każdy marzy o grze w takiej imprezie, w takim turnieju jak Euro. Jak już tu jesteś, to marzysz też, żeby nie tylko tutaj być, ale żeby wygrywać. Nie było moim marzeniem przegrać z Holandią - podkreśla 33-letni już zawodnik.

Salamon, choć nie grał źle, zaliczył sporo odbiorów, jak inni nasi zawodnicy grał ofiarnie, ale miał pecha. Po rykoszecie od jego nogi na 1:1 trafił Cody Gakpo, a w końcówce nasz wysoki obrońca nie zdołał zatrzymać rezerwowego Wouta Weghorsta, który zaraz po wejściu na murawę strzelił na 2:1. - Takie jest życie obrońcy. Możesz zanotować wiele dobrych interwencji, odbiorów, ale jeżeli jesteś zamieszany w stracone bramki, to ocena nie jest dobra. Jest mi przykro, że w dwóch momentach nie udało mi się zablokować piłki. Niestety, w tych momentach nie pomogłem zespołowi – żałował Salamon.

Niektórzy komentatorzy i „eksperci” szydzili z zawodnika Lecha, ale to krzywdząca opinia, bo przecież poziomem absolutnie nie odstawał od kolegów. - W przerwie mówiliśmy sobie, żeby dalej utrzymywać się przy piłce, żeby grać jeszcze lepiej. Była pewność siebie, była wiara, że nie tylko możemy czekać na to, co wydarzy się na boisku, ale że swoją inicjatywą możemy coś zrobić, że możemy iść po swoje. Holandia to jednak zespół światowej klasy. W miarę wydarzeń na boisku rywale spychali nas coraz niżej, kreowali zagrożenie i z tego był ten decydujący gol. To drużyna o najwyższej jakości – mówi Salamon i dodaje: - Co do nas, to widać, że drużyna się rozwija i wszystko idzie w dobrym kierunku, a mecz z Holandią jest tego potwierdzeniem. Gdybyśmy nie stracili bramki w końcówce, to mówilibyśmy o dużym wyniku. Trzeba iść w tym kierunku.

Zmiażdżony palec  

W starciu z Weghorstem nasz obrońca nabawił się też urazu. Kilka minut przed końcem musiał zejść z murawy zastąpiony przez Bartosza Bereszyńskiego. - Holenderski napastnik stanął mi na... rękę. Mam zmiażdżony palec. Jest podejrzenie złamania, ale może nie będzie tak źle – mówił zaraz po meczu w mix zonie.

Badanie potwierdziło że palec Salamona nie jest złamany i stoper może być brany pod uwagę na piątkowy mecz w Berlinie z Austrią. Pytanie, czy selekcjoner Probierz postawi na defensora Lecha, czy na wracającego do zdrowia Dawidowicza? - Trener Probierz po meczu powiedział, że nie ma co zwieszać głów. Robimy swoje, są kolejne mecze i idziemy do przodu – mówi Salamon.

Naszego obrońcę zapytaliśmy jak mecz z Austriakami może wyglądać. - Wyjdą zespoły, które będą chciały wygrać. Z Holandią, wiadomo, kto był faworytem. W piątek będzie inaczej, bo na murawę wybiegną drużyny, które na papierze mają podobny potencjał i poziom. Trudno przewidzieć jak ten mecz będzie wyglądał. My będziemy na pewno chcieli grać wysoko i atakować. Austriacy pewnie podobnie, a kto wygra? Zobaczymy. Na pewno wielka rzecz to nasi kibice. To było coś wspaniałego zobaczyć tylu rodaków na trybunach w Hamburgu. Na pewno żałujemy, że nie daliśmy im chociaż punktu. Myślę, że w wielu momentach mogli być jednak zadowoleni – podkreśla Bartosz Salamon, którego w Niemczech wspierają też najbliżsi. Jak mówi , na nich w trudnych chwilach, kiedy nie ma kolegów, kibiców czy innych osób, zawsze może liczyć.