Sport

Kopciuszek wyproszony z balu

Niepołomicka bajka o grze na salonach za chwilę się skończy. Na wiele pytań wciąż nie ma odpowiedzi...

Trener Tomasz Tułacz ma nad czym myśleć. Fot. Paweł Jaskółka / Press Focus

PUSZCZA NIEPOŁOMICE

W sierpniu minie 10 lat od zatrudnienia Tomasza Tułacza w roli trenera Puszczy. Jeżeli pozostanie w klubie – a kontrakt ma ważny – to nie będzie obchodził niezwykłej rocznicy w ekstraklasowej rzeczywistości. Niepołomiczanie mogą już nigdy nie wrócić do elity, jednak klub i lokalna społeczność mogą być dumni z tego, co udało się im osiągnąć w trzech ostatnich sezonach.

Plany były zupełnie inne

Nie dwóch, a trzech, bo do ekstraklasy awansowali pracą własnych rąk i nóg. Nie kupili dzikiej karty, a nawet jakby w piłce była taka możliwość, zwyczajnie nie byłoby ich na to stać. Choć pewnie 99 procent śledzących rozgrywki skazywało ich na góra sezon w elicie, w pierwszym utrzymali się na boisku. Teraz to ich obnażyło i zasłużenie spadają. Mają fatalną wiosnę  gdyby punktowali tak, jak jesienią, wciąż liczyliby się w walce o zachowanie miejsca w elicie. Paradoksem jest, że byli najgorzej punktującym zespołem w tym roku, choć dwa i pół miesiąca temu wrócili na swój stadion. Na niepołomickiej ziemi wygrali jednak tylko raz, w połowie marca z Piastem Gliwice. Ogromnie mi przykro, że nie udało nam się utrzymać ekstraklasy. Oczekiwania po powrocie do Niepołomic i plany były zupełnie inne. Rzeczywistość brutalnie nas zweryfikowała...” – napisał w mediach społecznościowych niespełna półtorej godziny po porażce ze Stalą Mielec Marek Bartoszek, były prezes, obecnie członek zarządu klubu.

Wielka gorzka pigułka

Najważniejsze powody spadku to przede wszystkim liczne kontuzje i nieumiejętność utrzymywania korzystnego wyniku. Trener Tułacz wielokrotnie mówił, że ani na jedno spotkanie nie miał dostępnego całego zespołu, którego kadra nie była przecież za bardzo rozbudowana. Gwoździem do trumny okazała się porażka u siebie z Pogonią Szczecin. Choć gospodarze prowadzili 4:2, to w doliczonym czasie ulegli 4:5. Po tym ciosie już się nie podnieśli. 3 maja zostali rozbici przez Lecha w Poznaniu 1:8, a ostatnio – mimo pogoni w drugiej połowie – ulegli 2:3 Stali Mielec.

– Stało się coś, czego od 10 lat nie przeżywałem. Bardzo ciężko mi z tym. Wiedzieliśmy, jak trudna jest nasza sytuacja, ale dopóki były matematyczne wyliczenia, nie docierało do nas, jakie to uczucie. Przez prawie 10 lat osiągaliśmy wyniki, które zakładaliśmy, mieliśmy satysfakcję. Muszę z ciężkim sercem powiedzieć, że nie zrealizowaliśmy podstawowego celu. To trudny moment dla wszystkich, którym dobro piłki w Niepołomicach leży na sercu – mówi trener Tomasz Tułacz. Rok przed historycznym awansem, na 100-lecie klubu, niemal do końca walczyli o utrzymanie w I lidze. Trudnych momentów przez niemal dekadę było więcej, ale po raz pierwszy pigułka, którą muszą przełknąć, jest tak gorzka.

Rozmowy o przyszłym sezonie

Puszcza odgrywała w ekstraklasie Kopciuszka na balu. Kibice zapamiętają wiele pięknych momentów, w tym wygrane i remisy z drużynami walczącymi o mistrzostwo. By napisać o tym szerzej, będzie jeszcze okazja, jednak drużyną na pewno czeka gruntowna przebudowa. Wielu zawodnikom kończą się umowy, a klub będzie miał znacznie mniej argumentów i pieniędzy, by ich zatrzymać. Jeden z kibiców zwrócił uwagę, by dobrze przygotować się na „lądowanie” w I lidze, zwracając uwagę na Wartę Poznań, która w dwa lata zaliczyła dwa spadki. – Najważniejsze będą decyzje, na co możemy liczyć w przyszłym sezonie, jeśli chodzi o funkcjonowanie. Nie jesteśmy dużym klubem o wielkich możliwościach. Mimo tego, że właśnie tak jest, uważałem, że stać nas na to, by być w ekstraklasie. Sytuacja każdego spadkowicza jest inna. W sporcie pieniądze są ważne, ale braki można nadrobić cechami wolicjonalnymi. Są ludzie zarządzający klubem, wierzę, że będą mieli pomysł, co dalej robić. Spotkamy się w tym tygodniu i podjęte zostaną decyzje dotyczące przyszłego sezonu – podkreśla doświadczony  szkoleniowiec.

Michał Knura