Sport

KONTROWERSJA – SZWAJCARSKI NISZCZYCIEL

KONTROWERSJA – SZWAJCARSKI NISZCZYCIEL

 

Obrońca Legii Warszawa Marco Burch staranował pomocnika Puszczy Niepołomice Mateusza Cholewiaka, który doznał bardzo poważnych obrażeń twarzy.

W 37 minucie meczu z Legią Warszawa ogromnego pecha miał pomocnik Puszczy Niepołomice, Mateusz Cholewiak. W wyskoku do piłki niespodziewanie zaatakował go z tyłu obrońca gospodarzy, Marco Burch. Niespełna 24-letni Szwajcar po prostu go staranował. Obaj piłkarze zderzyli się przy tym głowami. Cholewiak boisko opuścił na noszach i został odwieziony do szpitala.

Beniaminek ekstraklasy z Niepołomic stosunkowo szybko wydał komunikat na temat stanu zdrowia swojego piłkarza. „Badania wykazały, że w wyniku faulu Burcha na Cholewiaku nastąpiły liczne złamania kości twarzoczaszki i czeka go operacja. Wstępne diagnozy mówią, że uraz wyeliminuje naszego zawodnika na okres około 2 miesięcy”. To spora strata dla zespołu z Małopolski i trenera Tomasza Tułacza. Wychowanek MOSiR-u Jasło w bieżących rozgrywkach rozegrał 19 spotkań, w których strzelił trzy gole i dorzucił do nich tyle samo asyst. Ironia losu polega na tym, że Cholewiak swego czasu grał w Legii, z którą dwukrotnie sięgnął po mistrzostwo Polski.

Już w trakcie meczu rozgorzała dyskusja, czy żółty kartonik, jaki pokazał winowajcy sędzia Wojciech Myć z Lublina, był adekwatną karą w stosunku do przewinienia. Żadnych wątpliwości nie ma były sędzia międzynarodowy Rafał Rostkowski. Na platformie X (dawny twitter) opublikował post następującej treści: „Takie faule jak Marco Burcha z Legii na Mateuszu Cholewiaku z Puszczy Niepołomice grożą poważnymi urazami głowy, kręgów szyjnych i kręgosłupa. Faule zagrażające zdrowiu lub nawet życiu powinny być karane czerwoną kartką”.

W zupełności zgadzam się z opinią byłego arbitra, Burchowi czerwona kartka należała się jak psu kość. Nie wiadomo co i czy w ogóle z tym „fantem” zrobi Komisja Ligi. Gdyby obrońcy Legii faul uszedł płazem, wówczas można byłoby zareagować. Ale Szwajcar przecież został upomniany żółtą kartką...

 

Bogdan Nather