KONTROWERSJA KOLEJKI – WZBURZONY KAPITAN
2250
KONTROWERSJA KOLEJKI – WZBURZONY KAPITAN
Była 8 minuta doliczonego czasu gry w meczu w Białymstoku. Na tablicy wyników widniał rezultat 2:2. W tym momencie świetną akcję prawym skrzydłem przeprowadził Dominik Marczuk. 20-latek ograł dwóch obrońców Pogoni i miał dwie opcje. Mógł pokonać samodzielnie Valentina Cojocaru, albo podać do niepilnowanego Jesusa Imaza, żeby ten wpakował piłkę do pustej bramki. Zdecydował się na pierwszy wariant, ale bez skutku. Próba strzału okazała się niecelna, a Jagiellonia musiała pogodzić się z utratą punktów.
Sytuacja sama w sobie nie budzi wielkich kontrowersji. Niedoświadczony gracz podjął pochopną decyzję. Źle uderzył, zamiast podać do lepiej ustawionego partnera z zespołu. Po ostatnim gwizdku widać było, że Marczuk jednak przeżywa to, co działo się w ostatnich sekundach spotkania. Usiadł na murawie, a część piłkarzy z zespołu zaczęła go pocieszać. Skrzydłowy otrzymał także wsparcie od kibiców zgromadzonych na trybunach, którzy skandowali jego nazwisko. Jednak nie wszyscy byli tak wyrozumiali. Kamery Canal+ uchwyciły moment, w którym Taras Romanczuk krzyczy na Marczuka, używając nieparlamentarnego słownictwa. – Do „pustaka” masz, co chcesz k…a robisz! Ile można go głaskać? – mówił zdenerwowany Ukrainiec z polskim paszportem. Gdy członek drużyny powiedział do Romanczuka „spokojnie”, kapitan zespołu ciągnął dalej swoje wrzaski. – Co spokojnie k…a? Cały czas spokojnie! Tam nie poda, tam nie strzeli! Co to k…a jest? Przedszkole? – stwierdził wzburzony 32-letni pomocnik.
To właśnie jego reakcja wzbudziła największe poruszenie, przecież nawet kibice byli wyrozumiali. Z drugiej strony trudno się Romanczukowi dziwić. Co prawda mógł trzymać nerwy na wodzy, ale miał swoje powody -ewentualna wygrana Jagiellonii wprowadziłaby ją na autostradę do mistrzostwa. Tak się nie stało, ale to wciąż nie jest koniec świata. Wierzymy, że obaj panowie po ostudzeniu emocji doszli do porozumienia, a niedoświadczony Marczuk nie będzie brał głęboko do serca słów kapitana.
Finalnie pudło Marczuka nie wznieciło pożaru, bo Śląsk także stracił punkty. Sytuacja białostoczan przynajmniej nie uległa więc pogorszeniu.
Kacper Janoszka