KONTROWERSJA - BEZ KARNEGO, BEZ CZERWIENI

Emocji w meczu ŁKS-u z Lechem nie brakowało. Sędzia Damian Sylwestrzak z Wrocławia miał co robić, bo pokazał w sumie 6 żółtych kartek, z czego dwie Thiago Ceijasowi. Urodzony we Włoszech Argentyńczyk zapracował sobie na nie na przestrzeni 3 minut, a decyzja o usunięciu go z boiska była całkowicie poprawna. Podobnie było kilka minut wcześniej, kiedy dobrze ustawiony arbiter jak na patelni widział faul Jespera Karlstroema we własnym polu karnym. „Jedenastkę” na gola zamienił Kay Tejan. Sylwestrzakowi i jego ekipie nie udało się jednak uniknąć wpadek – i to ewidentnych.

Poszkodowane po razie zostały oba zespoły. Już od 19 minuty Lech powinien grać w dziesiątkę po tym, jak nie mając szans na odbiór piłki ostrym wślizgiem od tyłu Afonso Sousa „skasował” Piotra Janczukowicza. Atak Portugalczyka wyglądał bardzo niebezpiecznie i chyba tylko miejscem na boisku sędzia może tłumaczyć się, że nie wyrzucił 23-latka. Faul był typowo taktyczny, ale to nie zmienia faktu jego brutalności. Łodzianie mieli rację, domagając się „czerwieni”, za co zresztą żółtą kartką został upomniany ich obrońca Riza Durmisi, który zbyt ekspresyjnie przekazał arbitrowi swoje wątpliwości.

Ten sam Sousa, którego w 52 minucie nie powinno być na boisku, także stał się ofiarą błędnej decyzji. Będąc już w polu karnym został staranowany przez stopera ŁKS-u Rahila Mammadova. Azer wślizgiem obiema nogami ściął biegnącego wprost na niego Sousę, lekko trącając futbolówkę, lecz w pierwszej kolejności uderzając w nogi przeciwnika. Dlaczego nie było w tej sytuacji „jedenastki” dla poznaniaków, trudno stwierdzić. Niektórzy zresztą dopatrywali się też karnego chwilę wcześniej, tyle że pod drugą bramką, za potencjalny faul na Janczukowiczu. Tam sytuacja nie była jednak klarowna.

Kontrowersje – tyle że nie sędziowskie – dotyczyły również wypadku Daniego Ramireza. Hiszpan z ŁKS-u nagle zasłabł na murawie i został zniesiony na noszach. Jak później sam przekazał, wszystko jest z nim w porządku, na szczęście skończyło się na strachu. Natomiast kuriozalna była reakcja służb medycznych, które z niewiadomych przyczyn postanowiły założyć mu na szyję kołnierz ortopedyczny, używany w przypadku urazów kręgosłupa. Z tym już pal licho, ale chodzi o sposób, w jaki to zrobiono, gdyż ów kołnierz... założono Ramirezowi na twarz. Głos zabrała nawet Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego w Łodzi, podkreślając, że to nie ona odpowiadała za zabezpieczenie meczu, a jej logotyp na ubraniach służb „został wykorzystany bez naszej wiedzy i zgody”.

Piotr Tubacki