Kontrataki na beniaminka
Pewnie i zasłużenie wygrał Raków w Lublinie, a bohaterem meczu został Ante Crnac.
Powrót do ekstraklasy traktowano w Lublinie z wielkim entuzjazmem; po raz ostatni Motor występował w elicie w 1992 roku. Jeszcze 4 lata temu grał w 3. lidze, ale po kilku mocnych sezonach spełnił swoje marzenia.
Przy fantastycznej atmosferze spotkanie z niedawnym mistrzem Polski rozkręcało się powoli. Raków od początku był nieco chaotyczny i dopiero po dłuższym czasie zaczął zyskiwać kontrolę. W 19 minucie prosił się o ukaranie, kiedy po błędzie w rozegraniu Michał Król nie pokonał Kacpra Trelowskiego, który zrehabilitował się za wcześniejszą pomyłkę. Warto zresztą podkreślić w tym miejscu obecność urodzonego w 2003 roku bramkarza na boisku. Obsada pozycji golkipera była w częstochowskiej ekipie pewną zagadką, a dzięki Trelowskiemu Raków już od 1. kolejki zaczął zbierać jakże cenne minuty potrzebne do wypełnienia limitu gry młodzieżowców.
Chwilę potem sygnał ostrzegawczy otrzymał beniaminek. Sędzia Jarosław Przybył pierwotnie podyktował karnego dla Rakowa za zagranie ręką Kamila Kruka, lecz po interwencji VAR-u stwierdził, że o „jedenastce” nie może być mowy. „Medalików” to jednak nie zraziło. W 32 minucie przeprowadziły fenomenalną kontrę, którą po podaniu Frana Tudora czujnie wykończył Ante Crnac. Jeszcze przed przerwą mogło być 2:0, lecz uderzenie Władysława Koczergina obronił nieźle dysponowany Ivan Brkić.
Lublinianie starali się odrobić straty i mieli ku temu okazje, ale stworzyli ich zdecydowanie za mało, aby ugrać z częstochowianami choćby punkt. Przyjezdni byli aktywniejsi, sprawniejsi i po prostu lepsi. Swoją wyższość podkreślili w 87 minucie za sprawą rezerwowego Dawida Drachala. Ponownie przeprowadzili groźną kontrę i ponownie udział przy golu miał najlepszy na murawie Crnac - tym razem poprzez asystę. Raków zrobił, co do niego należało i w dobrym humorze wrócił pod Jasną Górę.
(PTub)