Konkurencja? Lubimy to!

Czadoblog

W naszym futbolu jak na dłoni widać jak realizuje się oczywista tendencja, która jednak nie była u nas wcale taka oczywista - ze względu na koszty. Otóż wymogi stają się teraz takie, że żeby nie tyle coś w naszej ekstraklasie znaczyć, ale żeby w ogóle się w niej utrzymać - potrzeba mocnych, szerokich składów. Zdarzało się, że były być może mocne, ale nie szerokie i często kończyło się to źle. Bywało też na odwrót - szerokie, ale nie mocne. Chodzi o to żeby na każdej pozycji była realna konkurencja, żeby ten drugi na daną pozycję nie odstawał za bardzo od tego pierwszego.

Dla polskich drużyn startujących na różnych frontach czyli tych najmocniejszych, reprezentujących nas również w rozgrywkach europejskich to dziś oczywiste, choć nie od zawsze, bo przecież ile razy się zdarzało, że gra w europejskich pucharach odbijała się potem czkawką w lidze, przez co kończyły ją niżej (czasem znacznie) niż się wcześniej spodziewały.

Do tych tendencji muszą się dostosowywać w miarę możliwości również nowi ligowcy. Tacy jak GKS Katowice, który podpisał właśnie kontrakt z bramkarzem występującym ostatnio w znanym i lubianym na Bukowej - Bordeaux. Rafał Strączek, zanim wyjechał do Francji, zdążył zaliczyć w ekstraklasie ponad 50 występów, więc trudno przypuszczać by godził się z rolą rezerwowego przy Dawidzie Kudle. Dla tego drugiego będzie to powrót na najwyższy szczebel po pięciu latach, w 2019 występował w ekstraklasie w barwach Zagłębia Sosnowiec. Potem co prawda przeszedł do Górnika, ale w Zabrzu przez dwa sezony nie zaliczył ani jednego ekstraklasowego występu. Przez ostatnie sezony był mocnym punktem GieKSy, ale właściwie nie dochował się konkurencji. W pierwszym meczu z Radomiakiem przepuścił dwa gole, niektórzy twierdzą, że w tych sytuacjach mógł zachować się lepiej.

Problem polegał właściwie na tym, że mógł zachować się gorzej, a i tak nadal by grał. Teraz prawdziwa konkurencja na pozycji bramkarza to zmieni. Bo prawda jest taka, że oparta na zdrowych zasadach konkurencja, przy wzajemnym poszanowaniu konkurujących zawsze dobrze wpływa na drużynę.

Konkurencja w GKS-ie rośnie, w tej chwili klub ma aż jedenastu piłkarzy, którzy wcześniej rozegrali w ekstraklasie ponad 50 meczów, nie są więc incydentalnymi ligowcami. Gdyby ustawić ich jako drużynę - wyglądałoby to tak: Kudła (Strączek) - Czerwiński, Klemenz, vacat - Milewski, Danek, Nowak,Błąd, Mak - Arak, Zrel'ak. Wiadomo jednak, że ten zespół nigdy nie zagra w takim składzie, do dyspozycji jest wielu zawodników, którzy ewidentnie wzmacniają ten skład, czynią go bardziej stabilnym, mniej rozchybotanym. Znaczy - konkurencja  jest zachowana

***

Oczywiście podobnie jest u ligowych faworytów. Dobrze widać to na przykładzie Legii. W dwóch pierwszych meczach sezonu, obu zwycięskich (2:0 z Zagłębiem Lubin i 6:0 z Caernarfon Town FC w eliminacjach Ligi Konferencji) udział wzięło 19 piłkarzy. 13 z nich wystąpiło w obu meczach, ośmiu - obu podstawowych składach. Tylko pozycja bramkarza od pierwszej do ostatniej minuty w obu spotkaniach nie uległa zmianie, Kacper Tobiasz ma silną pozycję. Gdzie indziej są mniejsze i większe rotacje, trener pozwala grać, kiedy można wpuszcza świeżą krew (Ziółkowski, Strzałek, Majchrzak, Szczepaniak, Chodyna). Grupa jest duża, zwarta i gotowa. Bo każdy już wie -że tylko taką można w zawodowym futbolu rzeczywiście coś osiągnąć. Czasy drużyn, które zdobywały mistrzostwo mniej niż w dwudziestu już nie wrócą. O drużynach, które robiły to jeszcze mniejszą grupą pamiętają jedynie dworzanie Kazimierza Wielkiego.

Paweł Czado