Z Walencji z turnieju kwalifikacji olimpijskich polscy koszykarze wyjechali z dwiema porażkami Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Konieczne męskie rozmowy

Rozmowa z Mariuszem Bacikiem, wielokrotnym reprezentantem Polski, obecnie trenerem koszykarzy BS Polonia Bytom

 

Jak pan się poczuł po końcowym gwizdku w meczu Polaków z Finami?

- Byłem w szoku. Pewnie jak większość kibiców. Bo nic nie wskazywało, że ten mecz tak się skończy. Ale warto wrócić do początku. Spodziewałem się, że spotkanie z Finlandią będzie bardzo wyrównane, że będzie to walka kosz za kosz. Dlatego byłem mocno zdziwiony, że tak łatwo nam idzie.

Co się zatem stało w czwartej kwarcie?

- Gotowej odpowiedzi to chyba nikt nie ma. Przez większość meczu Polska prowadziła, było to nawet 15 punktów przewagi. Nikt się nie spodziewał tego, co nastąpiło, zawodnicy chyba też nie. W czwartej kwarcie nieoczekiwanie mieliśmy przestój, przez cztery minuty nie potrafiliśmy zdobyć punktu, a Finowie trafiali i się do nas zbliżali. Powiem z perspektywy zawodnika - gdy tracisz tak dużą przewagę, zaczynasz mieć wątpliwości, w głowie pojawiają ci się różne myśli. Nie jesteś już tak pewny swoich umiejętności. Z drugiej strony, rozpędzeni Finowie. A łatwiej jest gonić wynik niż go bronić. Finowie, gdy przegrywali kilkunastoma punktami, nie mieli nic do stracenia, zaczęli oddawać trudne rzuty i im wpadało, nasi zawodnicy myślami byli już przy Hiszpanii. I tak to się skończyło.

Był jakiś impuls, który odmienił ten mecz na korzyść Finów?

- Trudno wskazać na jakiś jeden konkretny błąd. Jednym z takich momentów mogły być rzuty osobiste młodego Igora Milicicia. Prowadziliśmy wtedy 11 punktami i mogliśmy to zdecydowanie zwiększyć. To były trzy kolejne pudła. Zresztą tak naprawdę to my przegraliśmy ten mecz przez fatalnie egzekwowane osobiste. Polacy nie trafili 14 osobistych w całym meczu, na poziomie reprezentacyjnym to jest katastrofa! Wystarczyłyby dwa celce rzuty wolne więcej i to my byśmy kończyli ten mecz wygraną i nastroje byłyby zupełnie inne.

A nie jest trochę tak, że odbiła się na naszych liderach gra w klubach? Przecież Balcerowski w Panathinaikosie całe finały przesiedział na ławce. Zresztą Ponitka w Partizanie też nie grał wiele.

- W przypadku Olka tak właśnie uważam. On zdobywał kolejne trofea, mistrzostwa, ale jego wkład w te sukcesy nie był satysfakcjonujący. To siedzenie na ławie w Panathinaikosie odbiło się na występach w kadrze. On przeciw Finom był na boisku 20 minut i zdobył jeden punkt. Kibice nie powinni się tak dziwić, że w ostatniej akcji meczu Slaughter nie podał Balcerowskiemu i sam próbował rzucać. Zawodnicy też czują, kto jest pewniakiem danego dnia, a kto nie. Balcerowskiemu tej pewności brakowało, grał z Finami bez przekonania. Co do Ponitki to on w klubie grał nieco więcej, był tam nieco ważniejszą postacią, ale na pewno tych minut też nie było zbyt dużo.

A co z relacjami na linii kadra 5x5 i kadra 3x3? Czy na pewno zawodnicy powinni krążyć między tymi dwiema reprezentacjami? Sokołowski jako jedyny do Walencji jechał ze zdobytą kwalifikacją olimpijską. Z kolei Bogucki musiał opuścić zgrupowanie kadry Milicicia, bo wezwały go obowiązki w baskecie 3x3.

- Dla mnie to są dwie zupełnie inne dyscypliny. Pokaż mi jakiś poważny koszykarski zespól narodowy, gdzie czołowy zawodnik trafiłby do zespołu 3x3. Michał grał w tym sezonie bardzo dużo, nie można wykluczyć, że ta dodatkowa gra w kwalifikacjach 3x3 mu zaszkodziła. "Sokół" mnie zawiódł w Walencji, to był filar reprezentacji, ale przeciw Bahamom i Finom brakowało nam tego, co naprawdę mógłby dać.

Boguckiego także w kadrze 5x5 mi brakuje. Na pozycji środkowego nie mieliśmy pełnowartościowego zmiennika, bo Dziewa to raczej typowa czwórka. Ponadto fajnie jakby jako środkowy do kadry wrócił Olejniczak, który zbiera dobre recenzje we Francji.

Jeśli już analizujemy poszczególne pozycje, to mam pytanie o rozgrywającego. Andy Mazurczak to niewątpliwie numer jeden na tej pozycji w lidze, mózg Kinga Szczecin. Ale w kadrze on chyba nie do końca gra to, co potrafi...

- Mazurczak jest świetnym rozgrywającym. Moim zdaniem on potrzebuje więcej zaufania od trenera i kolegów. Wtedy mógłby dać z siebie dużo więcej. W klubie ma pełne zaufanie trenera i wiemy, co potrafi zrobić na parkiecie. Nie jestem przekonany natomiast, czy Mazurczak miał takie wsparcie i zaufanie w kadrze.

Co po klęsce w Walencji powinny zrobić nasze koszykarskie władze?

- Na pewno nie możemy zawodników głaskać po głowach. Nie ma rzecz jasna mowy o rewolucji, bo przecież za rok gramy u nas Eurobasket. Rolą prezesa Piesiewicza czy dyrektora kadry Łukasza Koszarka powinny być teraz męskie rozmowy z zawodnikami i przekonanie ich, że w nadchodzącym sezonie powinni wybrać takie kluby, w których nie będą przesiadywać na ławach. W interesie graczy oraz związku jest, by w klubach nasi liderzy mieli zagwarantowane minuty gry i odgrywali ważną rolę. To powinien być warunek występów w kadrze. W przeciwnym razie znów powtórzymy stare błędy. Na pewno też warto pomyśleć o jak najszybszym nadaniu obywatelstwa Brandinowi Podziemskiemu. Ten chłopak zagrał znakomity sezon w Golden State Warriors, a nam rozwiązałby się problem z graczem na pozycji jeden.

Rozmawiał Piotr Płatek


Mariusz Bacik Fot. BS Polonia Bytom