Widzew na fali. Tym razem wypunktował „górników”. Od lewej: Sebastian Musiolik i strzelec gola Juan Ibiza. Fot. Marian Zubrzycki/PAP  


Koniec zwycięskiej serii

Po trzech wygranych z rzędu zabrzanie nie dali rady Widzewowi na jego terenie.

 

Wprawdzie trener Jan Urban zapewniał, że piątkowy strajk nie miał wpływu na przygotowania do meczu z Widzewem, ale okazało się, że gra „na świeżości” nie ma szans powodzenia w meczu z zespołem zmotywowanym i rozgrzanym jeszcze derbowym zwycięstwem. Górnik zbyt łatwo oddał pole w pierwszej połowie spotkania, bo nie podejrzewamy przecież, że piątkowa „przerwa w pracy” skończyła się dopiero po 45 minutach meczu w Łodzi. Górnik tylko raz (już przy stanie 0:2) zagroził widzewskiej bramce (strzał Podolskiego w 42 minucie), a dwa gole to niewielka strata, jeśli się weźmie pod uwagę wydarzenia na boisku. Widzew rozgrywał akcje jak z podręcznika taktyki, wydawało się, że zawsze ma na boisku jednego zawodnika więcej.


Mimo zwycięstwa w derbach w składzie Widzewa nastąpiły aż trzy zmiany. Hanousek i Ciganiks są kontuzjowani, a Dawida Tkacza zastąpił na pozycji młodzieżowca Antoni Klimek. To była dobra decyzja trenera. 21-letni piłkarz z Namysłowa, z trzyletnim stażem w Odrze Opole, był w tej fazie wyróżniającym się zawodnikiem na boisku: strzelił pierwszego gola i tak się rozpędził, że w kolejnej akcji trafił w poprzeczkę. Widzew zyskał rzut rożny, po którym padła druga bramka.


Ocena gry Górnika przez trenera była surowa – trzy zmiany w przerwie. Górnik rzucił się do szaleńczego ataku, szybko zdobywając kontaktowego gola. Przydali się właśnie ci nowi na boisku: akcję poprowadził Paweł Olkowski, który wywalczył rzut rożny, a po dośrodkowaniu Soichiro Kozuki trafił w bramkę Rafał Janicki.


Ostatnia faza meczu to jednak znów przewaga Widzewa. Trzy razy strzelał Bartłomiej Pawłowski. Dwukrotnie bronił Daniel Bielica, trzeci strzał był niecelny. Przypieczętował wynik Noah Diliberto. Tak jak w poprzednim meczu młody Francuz wszedł w końcówce dla zyskania czasu, ale gdy dorwał się do piłki, to nie oddał jej nikomu, przebiegł pół boiska i strzelił nie do obrony.


Kartka do apelacji

Górnik kończył mecz w Łodzi w dziesiątkę, bo po drugiej żółtej kartce (za faul przed linią pola karnego) musiał zejść z boiska Rafał Janicki. Pierwsza kartka jest ewidentnie do apelacji, bo zwrócił uwagę sędziemu, że to Górnik powinien wrzucać piłkę z autu. Sędzia zmienił decyzję, bo piłkarz Widzewa (był nim bramkarz Rafał Gikiewicz) pokazał wymownie, że to on odbił piłkę jako ostatni, ale kartki nie anulował.


 

GŁOS TRENERÓW

Jan URBAN: - Przed przerwą oddaliśmy tylko jeden strzał. Natomiast w drugiej połowie mogliśmy ten mecz nawet wygrać. Gdyby Lukas Podolski wykorzystał świetną okazję i strzelił na 2:2, mielibyśmy dużą szansę na wygraną. Mieliśmy też kolejną szansę, żeby choć zremisować, bo Adrian Kapralik miał znakomitą okazję. Później Widzew przypieczętował wygraną. Zobaczyliśmy bardzo dobre spotkanie, obfitujące w okazje i bramki, ale po prezentach w pierwszej połowie mieliśmy pod górkę, a w kluczowych momentach brakowało nam skuteczności i szczęścia.


Daniel MYŚLIWIEC: - To był dobry mecz w naszym wykonaniu. W drugiej połowie zabrakło nam konsekwencji i zbyt wolno zareagowaliśmy na zmiany w zespole przeciwnika, który po pierwszej połowie nie miał nic do stracenia. Powinniśmy zagrać bardziej odważnie i z większym luzem na początku drugiej części. Mecz powinniśmy skończyć wcześniej, bo i Bartek Pawłowski miał szanse i Fabio Nunes. Cieszę się jednak, że obaliliśmy kolejny mit i możemy po ważnym zwycięstwie zagrać kolejny dobry mecz.

 


Wojciech Filipiak