Adam Wąsowski i jego zabrzańscy koledzy mieli spore problemy z powstrzymaniem Aymerica Minne. Fot. PAP/Michał Meissner


Koniec pięknej przygody

Choć Górnikowi Zabrze został jeszcze jeden mecz, to pozycji w tabeli Ligi Europejskiej poprawić nie zdoła.

 

Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda, świat jest piękny, czy to znasz, otwórz oczy, patrz... - śpiewali pod koniec lat 60. ubiegłego wieku Wiślanie, w refrenie piosenki z filmu „Do przerwy 0:1”. Jego bohaterami byli kilkunastoletni chłopcy posiadający własną drużynę piłkarską. Uganianie się za piłką traktowali jak wielką przygodę, ale marzyli o czymś więcej.

 

To i tak sukces

Ze szczypiornistami Górnika Zabrze było podobnie. Już po lipcowym losowaniu zapowiadali, że pierwsze w historii klubu grupowe zmagania w Lidze Europejskiej traktują jak piękną przygodę, ale jednocześnie podkreślali, że chcieliby, aby trwała ona jak najdłużej. Dopięli swego. Wygrali 4 mecze w grupie, zajęli 2. miejsce i awansowali do grona 16 zespołów, drugich pod względem prestiżu rozgrywek na Starym Kontynencie. W kolejnej fazie przyszło im się zmierzyć z zespołami otrzaskanymi w Europie, bo HBC Nantes i Rhein-Neckar Loewen doświadczenie Lidze Mistrzów zbierały przez długie lata. Mimo tego „górnicy” zdołali urwać punkty „Lwom”, kiedy po heroicznym boju odwrócili wynik i udowodnili, że niemożliwe nie istnieje. Rywale z pewnością zapamiętali porażkę 26:29 w Dąbrowie Górniczej i - choć są już pewni gry w barażach o 1/4 finału - w najbliższy wtorek będą chcieli się solidnie zrewanżować.

 

Mentalność walczaków

Ekipa z Nantes prezentuje zdecydowanie wyższy poziom, o czym zabrzanie przekonali się dwukrotnie. Trener Tomasz Strząbała próbował zaciemniać obraz, mówiąc, że 23:31 we Francji to bardzo dobry rezultat. - Przecież podobną różnicą Nantes wygrało w Hanowerze - mówił dwa dni przed rewanżem - a my jesteśmy „tylko” Górnikiem Zabrze i stoimy dopiero na początku europejskiej drogi. Jeśli pojechaliśmy tam i przy 6000 kibiców graliśmy jak równy z równym, przegrywając tylko sytuacje sam na sam, to na tamto spotkanie możemy patrzeć optymistycznie. Teraz każdy mecz gramy jakby ostatni. Miejsce w play offie nie zależy już jednak tylko od nas. Mamy jednak taką mentalność, że chcemy walczyć do końca - zapowiadał szkoleniowiec.

 

Wartości dodane

I jego podopieczni walczyli. Wspomagani przez mniej liczną niż zwykle, ale wciąż głośną i bębniącą widownię starli się uprzykrzać życie rywalom, wśród których nie brakowało medalistów mistrzostw świata i Europy. Ci na początku byli lekko zaskoczeni, że zabrzanom wychodzi niemal wszystko. Prawie, bo wysunięta obrona nie pozwalała na rzuty z dystansu (wiele z nich było blokowanych), a te oddawane sprzed linii 6 metrów często padały łupem Viktora Hallgrimssona. Islandczyk, podobnie jak przed tygodniem, popisywał się świetnymi interwencjami. Z biegiem czasu „górnicy” znajdywali na niego sposób, a przy wsparciu Kacpra Ligarzewskiego (w sumie zatrzymał 10 z 36 rzutów), który dobrze wszedł w mecz, budowali przewagę. Między 8 a 14 minutą zdobyli 5 bramek, prowadzili 9:4 i... stanęli. Ich ofensywna indolencja została bezlitośnie wykorzystana i w 21 minucie był remis. Trzy trafienia zaliczył w tym czasie Aymeric Minne. 26-letniego środkowego rozgrywającego zabrakło w pierwszym meczu, a w rewanżu udowodnił, że stanowi wartość dodaną; z 9 rzutów 8 przyniosło bramkę.

 

Zaczarowana poprzeczka

Na serię przeciwników odpowiedzieli Taras Minocki, Dmytro Ilczenko i debiutujący Serb Nikola Ivanović, lecz to nie wystarczyło, bo Francuzi trafiali częściej, a Hallgrimsson odbijał niemal wszystko; w całym meczu 15 na 33, co dało bardzo dobre 45% skuteczności. - Ja wiem, że to jeden z najlepszych golkiperów świata, ale znowu zrobiliśmy z niego bohatera - westchnął prawoskrzydłowy Jakub Szyszko, który po przerwie wraz z kolegami próbował odrabiać straty. „Próbował” to adekwatne określenie, bo na każdą wykończoną akcję gospodarzy równie skutecznie odpowiadali przeciwnicy. Wyszło ich doświadczenie i ogranie w silnej lidze. Choć specjalnie nie forsowali tempa, to i tak byli sprytniejsi, często znajdując luki w defensywie Górnika. Przy stanie 15:22 trener Strząbała zaprosił swych zawodników na minutową rozmowę, ale nie przyniosła efektu. Rywale utrzymywali bowiem bezpieczny dystans, a sięgający głową do poprzeczki Hallgrimsson chyba ją zaczarował, bo w drugiej połowie zabrzanie trafili w nią dobre 4 razy, a do tego doszły zmarnowane sytuacje sam na sam. To sprawiło, że w drugiej połowie „górnicy” zdobyli tyko 10 goli, a w ostatnich 10 minutach zaledwie 2.

 

Znów ta skuteczność

- Dla nas była to kolejna dobra lekcja, ale nie mogę być zadowolony z postawy zespołu. Znów bowiem zmarnowaliśmy sytuacje sam na sam, a bez wysokiej skuteczności i bramek w takich okazjach trudno myśleć o dobrym rezultacie - powiedział Tomasz Strząbała, zaś skuteczność, o której wspomniał, była na poziome 48%, a do tego doszło 19 strat i 12 błędów technicznych (rywale zanotowali odpowiednio 63%, 14 i 7). Postawę „górników” docenił trener rywali. - Być może wynik sugeruje, że wygraliśmy łatwo, ale to naprawdę był trudny mecz i musieliśmy walczyć o każdego gola. Zajęliśmy 1. miejsce w grupie, jesteśmy w ćwierćfinale, z czego bardzo się cieszymy - stwierdził Gregory Cojean.

Mimo wysokiej porażki, publiczność nagrodziła swych ulubieńców owacją na stojąco, przybiła z nimi „piątki”, pozowała do zdjęć, bo dzięki nim mogła przeżyć europejską przygodę; uczestniczyć w 5 meczach i obejrzeć 3 zwycięstwa. Wielu fanów Górnika z pewnością żałowało, że Ligę Europejską musieli oglądać na wyjeździe, w dąbrowskiej hali „Centrum”. Dali temu wyraz, wywieszając transparent „Nowa hala dla Zabrza”. Na efekty tej „akcji” trzeba jednak będzie poczekać. Marek Hajkowski

 

Górnik Zabrze - HBC Nantes 22:31 (12:16)

GÓRNIK: Ligarzewski, Wyszomirski - Szyszko 1, Tokuda 1, Morkowski 4, Ilczenko 4, Przytuła 2, Artemenko 4/1, Wąsowski, Minocki 2, Krępa 3/1, Krawczyk, Ivanovic 1, Kaczor, Mauer, Bogacz. Kary: 2 minuty. Trener Tomasz STRZĄBAŁA.

NANTES: Hallgrimsson, Rambaud - Avelange 3, Maqueda 1, Minne 8, Toto 1, Milosavljević, Rivera 3/2, Briet 2, Da la Breteche 2, Cavalcanti 2, Damatrin, Hoghielm 3, Bos 2, Monar 4, Pineau. Kary: 6 min. Trener Gregory COJEAN.

Sędziowali: Georgios Panayides i Marios Andreou (Cypr). Widzów 852.

 

TSV Hannover-Burgdorf - Rhein-Neckar Loewen 24:32 (13:15)

 

 

6. kolejka, 5.03.: Loewen - Górnik (18.45), Nantes - Hanower (20.45).