Koniec czekania
Tak wyglądała ogromna radość drużyny Athleticu. Fot. PAP/EPA
Koniec czekania
Athletic po latach oczekiwania znów z Pucharem Króla.
HISZPANIA
Liczba 40 prześladowała piłkarzy oraz kibiców Athleticu przed sobotnim starciem w finale Pucharu Króla. W końcu 40 lat minęło od ostatniego triumfu Basków w tych rozgrywkach. Przy okazji był to 40. finał krajowego pucharu, w którym drużyna z Bilbao brała udział. Jak się okazało, 40 lat oczekiwania wystarczyło do tego, żeby w końcu zaspokoić pragnienia kibiców z Kraju Basków, którzy wraz z fanami Mallorki szczelnie wypełnili stadion w Sewilli.
Szczęście trwało krótko
Jednak nie wszystko od początku meczu układało się po myśli drużyny trenera Ernesto Valverde. Pierwszą połowę Athletic zakończył w bólach, przegrywając 0:1 po bramce Daniela Rodrigueza. Wtedy bliżej zwycięstwa był zespół z Balearów, który miał szansę na tytuł po 21 latach przerwy. Zdobyta bramka wywołała w ekipie z Majorki sporą dawkę pozytywnej energii, ale jej szczęście trwało jedynie do 50 minuty. Wtedy do wyrównania doprowadził Oihan Sancet. Od tego momentu Atheltic robił wiele, żeby zakończyć spotkanie zwycięstwem. Jego przeciwnicy zostali zepchnięci do defensywy i dzielnie bronili się przez… kolejne 70 minut. Rozstrzygnąć wyniku nie udało się w ciągu 90 minut, nie udało się to także w trakcie dogrywki. Do wyłonienia triumfatora w Pucharze Króla potrzebna była seria rzutów karnych.
Szał radości
W niej lepsi okazali się piłkarze z Bilbao. Wykorzystali pudła Nemanji Radonjicia oraz Manu Marlanesa, nie myląc się ani razu. Po czwartej serii, w której do siatki trafił Alejandro Berenguer, sektory kibiców Athleticu wpadły w szał radości. Piłkarze na boisku cieszyli się jak dzieci, a trener Valverde wyglądał tak, jakby nie mógł uwierzyć w sukces swojego zespołu. – Ten tytuł jest jak żaden inny. Wystarczy spojrzeć na to, ile lat czekaliśmy i co to oznacza dla kibiców – powiedział po ostatnim gwizdku szkoleniowiec drużyny z Kraju Basków.
Rzut monetą
Co jest szczęściem jednego, jest smutkiem drugiego. Nieprawdopodobne emocje szargały piłkarzami Mallorki. Przekonaliśmy się o tym podczas rzutów karnych. Największymi pechowcami byli wspomniani Radonjić i Marlanes, którzy nie wytrzymali presji i nie trafili z 11. metrów. W przypadku tego pierwszego mowa o uderzeniu, po którym piłka znalazła się na trybunach. To jednak Marlanes długo nie mógł opanować łez po porażce, choć był wspierany nie tylko przez swoich partnerów z zespołu, ale także przez kibiców, którzy przybyli do Sewilli z Balearów. Spokój zachował właściwie tylko głównodowodzący, dzięki któremu drużynie w ogóle udało się dotrzeć do finału Pucharu Króla. Mowa o trenerze Javierze Aguirre, który starał się pocieszać swoich piłkarzy. – Okrutna końcówka. Rzuty karne są jak rzut monetą – dziś wypadła reszka. Nie mam moim zawodnikom nic do zarzucenia. Do 120 minuty graliśmy dobrze z Athletikiem, drużyną, która jeszcze niedawno pokonała nas w lidze – stwierdził doświadczony szkoleniowiec, który wspomniał lutowy mecz w Primera Division, gdy Mallorca uległa na wyjeździe Athleticowi 2:4.
Walka o Ligę Mistrzów
Dzięki wygranej Athletic już może cieszyć się z awansu do Ligi Europy, choć w lidze wciąż walczy o miejsce gwarantujące grę w Lidze Mistrzów. Zespół musi dość szybko wrócić do rzeczywistości i walczyć o cele ligowe. Podobnie zresztą jak Mallorca, która już w przyszły weekend stanie przed ogromnym wyzwaniem, mierząc się z Realem Madryt.
Kacper Janoszka
FINAŁ PUCHARU KRÓLA
Athletic – Mallorca 1:1 (1:1, 1:1, 0:1; 4:2 w karnych)
0:1 – D. Rodriguez (21), 1:1 – Sancet (50)
ATHLETIC: Agirrezabala – De Marcos, Vivian, Paredes, Berchiche (105+1. Lekue) – Galarreta (80. U. Gomez), Prados (46. Vesga) – I. Williams (90. Berenguer), Sancet (90. Muniain), N. Williams – Guruzeta (90. R. Garcia). Trener Ernesto VALVERDE.
MALLORCA: Greif – G. Gonzalez, Valjent (90. Maffeo), Raillo, Copete (105+3. Nastasić), Lato (110. van der Heyden) – Darder (62. Morlanes), S. Costa, D. Rodriguez (74. Radonjić) – Larin (62. A. Sanchez), Muriqi. Trener Javier AGUIRRE.