Grzegorz Pasiut zdobył niezwykle efektowną bramkę. Fot. PAP/Jarek Praszkiewicz



Włodzimierz Sowiński z Ostrawy


Komplementy dygnitarzy...

Biało-czerwoni zbierają pochwały, ale punktów nie przybywa!


Tak blisko, a jakże daleko - stwierdził na powitanie były gracz NHL, Mariusz Czerkawski, po przegranym meczu z USA 1:4 podczas czeskich mistrzostw świata Elity. A po chwili dodał: - Miałem okazję rozmawiać z szefami federacji amerykańskiej i wszyscy byliśmy pod wrażeniem gry Polaków. Moi młodsi koledzy dopiero się oswajają z tym ekskluzywnym towarzystwem, ale całkiem im dobrze idzie. Wiedzieliśmy, że bezbramkowy wynik się nie utrzyma, ale i tak dzielnie się trzymali na tej karuzeli, bo rywale wprost fruwali po lodzie. Momentami byli sfrustrowani, łamali kije, a gdy zjeżdżali do boksu mocno psioczyli.


Arena jak wulkan

Ostravar Arena, wypełniona niemal do końca głównie kibicami z naszego kraju, robi wrażenie na obserwatorach, a co dopiero na głównych aktorach tych widowisk. Każdy z biało-czerwonych dziękuje kibicom za wsparcie i trudno się dziwić, bo przy tak licznej widowni gra się od święta. W czasie meczu fani zdzierają gardła ile wlezie, zaś po meczu przy aplauzie na stojąco żegnają hokeistów, udających się do szatni. Acz w meczu z Amerykanami nie obyło się bez gwizdów pod adresem rywali i sędziów. Tym ostatnim mocno się oberwało gdy po analizie wideo nie uznali bramki Patryka Wronki w 3 min na 1:0. Jednak Bartosz Fraszko wyraźnie za wcześnie wjechał w strefę rywali i „spalił” na niebieskiej linii. Arbitrom potem znów się dostało za kilka, zdaniem fanów, kontrowersyjnych decyzji.

- John Murray i kibice mocno wspierali chłopaków i ten mecz w dużej mierze miał pozytywny dla nas przebieg - mówił trener Robert Kalaber.

- Czujemy ich wsparcie i na pewno jesteśmy mocniejsi mentalnie - dodał strzelec jedynej bramki, Grzegorz Pasiut. - Dzięki za już, ale liczymy na doping w kolejnych potyczkach, a zwłaszcza w tej najważniejszej, z Kazachstanem.


Twardo i bez kompleksów

Przyznajemy, że mocno obawialiśmy się kolejnego meczu po dniu przerwy. Ten pierwszy, nieudany z Francją, będziemy wspominali latami, zaś z Amerykanami była od początku do końca twarda walka, bez bojaźni i zawahań.

- Gdy jechaliśmy do Ostrawy, doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z kim gramy i co tu może nas czekać - uśmiecha się Pasiut, niewątpliwie najbardziej zapracowany nasz zawodnik na tym turnieju. - Amerykanie to najwyższa klasa światowa, a tymczasem pierwsza tercja w naszym wykonaniu była więcej niż dobra. Siła mentalna naszego zespołu sprawiła, że rywale nie mogli nas złamać, ale w końcu z trudem tego dokonali. Owszem, zdobyłem bramkę, ale liczy się końcowy efekt. Jeżeli się utrzymamy w elicie, wówczas powiem, że była ona jedną z najważniejszych bramek w mojej hokejowej przygodzie.

A dodajmy, że ostatni raz biało-czerwoni zdobyli gola z USA podczas MŚ w 1989 r. w Sztokholmie.


Odpowiednia jakość

Po spotkaniu nasi hokeiści schodzili do szatni z podniesionymi głowami.

- To był nasz najlepszy dotychczas występ w tym turnieju i chciałem podziękować chłopakom, bo grali bez respektu ze światowym topem - stwierdził słowacki selekcjoner. - A my dopiero mamy siódme takie spotkanie, licząc towarzyskie, na takim poziomie. Oni mają kilkunastu zawodników z NHL, a my 17 z... THL. Niby to samo, jednak nie to samo (śmiech). Najważniejsze, że zyskujemy doświadczenie, wyciągamy wnioski i chłopaki zostawiają serce na lodzie. Trochę za łatwo straciliśmy dwa gole w drugiej tercji i chyba nie mieliśmy sił do końca, by walczyć o lepszy wynik. Bramka Grześka Pasiuta była godna uwagi. Rywal miał odpowiednią jakość i zdecydowanie lepszą kontrolę nad krążkiem.


Wiemy, jak to się je...

Murrayowi po meczu z Francją mocno się oberwało, bo co najmniej dwie z trzech bramek wpisuje się na jego konto. - Johnny'emu nie pomogła drużyna, nie miał wsparcia - jak lew bronił go przed dziennikarzami trener Kalaber, a Amerykanin, z polskim paszportem,w piątkowy wieczór bronił rewelacyjnie i na pewno uchronił zespół przed stratą kilku goli.

- Końcowy wynik to efekt pracy zbiorowej i na pewno jesteśmy zespołem lepszym niż przed kilkoma tygodniami - stwierdził John Murray. - Chcieliśmy pokazać, że mecz z Francją był wypadkiem przy pracy i teraz udowodniliśmy, że możemy walczyć z najlepszymi na tak wysokim poziomie. Skupiamy się na meczu z Kazachstanem i zapewniam, że zrobimy wszystko, by wygrać.

Mateusz Michalski w tym turnieju przesuwany jest z ataku do ataku. Z Amerykanami zagrał z Krystianem Dziubińskim i Maciejem Urbanowiczem.

- Mnie to wcale nie przeszkadza, bo przede wszystkim skupiam się na zadaniach jakie stawia przede mną trener - mówi wychowanek „Szarotek”, grający obecnie w GKS-ie Katowice. - Z każdym dniem zdobywamy kolejne doświadczenie i w meczu z Amerykanami mogliśmy pokusić się minimum o dwa gole więcej. Sytuacji mieliśmy sporo. Niestety, zdarzają się błędy i po nich tracimy gole, czasami w irytujących sytuacjach. Tak to bywa. Przez cały rok się przygotowywaliśmy do tego turnieju i proszę się nie obawiać o stronę fizyczną. Najważniejsze, że wszystko jest w naszych rękach i chcemy zdobywać punkty w ostatnich meczach.

Dla biało-czerwonych nastał czas najwyższej gotowości, a poniedziałkowa potyczka z Kazachami urasta do najważniejszej w tym stuleciu.


28

PORAŻEK doznali biało-czerwoni w 36 meczach z USA; było też sześć zwycięstw i dwa remisy, bilans bramkowy - 80:193.


53

STRZAŁY obronił Murray w piątkowym meczu; dotychczas mógł się pochwalić 51 skutecznymi interwencjami podczas prekwalifikacji olimpijskich z Kazachstanem w Nur-Sułtanie (obecnie znów Astana) w grudniu 2020 r.


Polska - USA 1:4 (0:0, 0:2, 1:2)

0:1 - Kesselring - Tkachuk - Vlasic (30:11), 0:2 - Tkachuk - Pinto - Sanderson (39:17), 0:3 - Caufield - Tkachuk (41:11), 1:3 - Pasiut - Wronka - Kolusz (46:22), 1:4 - Caufield - Tkachuk - Pinto (49:15)

Sędziowali: Riku Brander (Finlandia) i Christoffer Holm (Szwecja) - Oto Durmis (Słowacja) i Jirzi Ondracek (Cechy). Widzów 8935.

POLSKA: Murray; Kolusz - Wanacki, Kruczek - Wajda, Górny - Dronia, Bryk (2) - Kostek; Wronka - Pasiut - Fraszko, Michalski - Dziubiński - Urbanowicz, Krzysztof Maciaś - Paś - Zygmunt, Krężołek - Wałęga - Łyszczarczyk. Trener Robert KALABER.

USA: Augustine; Werenski (2) - Jones, Sandersin - Hughes, Vlasic - Petry, Kesselring; Nelson - Gaudreau - Boldy, Pinto (2) - Caufield - Tkachuk, Farabee - Hayes (2) - Zegars, Brindley - Lonard - Weyssimont, Kunin. Trener John HYNES.

Kary: Polska - 2 min, USA - 8 (2 tech.) min.