KOMENTARZ „SPORTU”

Piotr Tubacki

Czas na żółwia ninja

Już od dawna Kylian Mbappe jest żartobliwie porównywany do głównych bohaterów słynnej kreskówki „Wojownicze żółwie ninja”. Na niedawnej konferencji prasowej reprezentacji Francji doszło do zabawnej sytuacji, kiedy jeden z dziennikarzy odruchowo nazwał Marcusa Thurama... Kylianem. Syn słynnego Liliana, który 142 razy reprezentował „Les Bleus”, nieźle się z całej sytuacji uśmiał, dodając, że jest od Mbappe przystojniejszy. – Nie wyglądam jak żółw ninja! – zaoponował Thuram.

W najbliższych dniach prawdopodobnie nikt już tych piłkarzy nie pomyli. Po pierwsze, naprawdę nie są do siebie podobni. Po drugie, największy francuski gwiazdor będzie musiał występować w masce – jak prawdziwy żółw ninja. Przynajmniej wszystko na to wskazuje. W spotkaniu z Austrią złamał nos i to porządnie. W polskich – i holenderskich – sercach natychmiast zrodziła się nadzieja, którą w Niemczech określa się „schadenfreunde” – radość z cudzego nieszczęścia. Mbappe to w końcu najlepszy zawodnik wicemistrzów świata, więc jego absencja oznaczałaby potężną wyrwę u Francuzów. Przynajmniej w teorii.

Mbappe w pewnym sensie jest dla Francji tym, kim dla Polski Robert Lewandowski. Największa indywidualność wybijająca się ponad resztę. Jednakże różnica w owej „reszcie” jest w kontekście tych drużyn diametralna. Nie zapominajmy, że „Les Bleus” mają taką ekipę, że z zawodników niepowołanych na mistrzostwa Europy spokojnie dałoby się zebrać drugą reprezentację, która miałaby realne szanse na awans do finału. Mbappe kontuzjowany? Okej, z ławki może wejść Kolo Muani, Coman czy młody supertalent Barcola, na boisku są już Griezmann, Dembele czy wspomniany Thuram. A to tylko powołani. Polska bez Lewandowskiego radziła sobie z Holandią, brawo, ale czy w tym kontekście można mówić o równorzędnej swobodzie zastępstwa? Zdecydowanie nie. Oczywiście Francja traci gracza klasy kosmicznej, jednakże nie traci swojej klasy. To jest ta różnica, o której powinno się pamiętać. Absencja nowego piłkarza Realu Madryt większe znaczenie powinna mieć dla Holendrów, których ogólny potencjał jest zbliżony do francuskiego, w związku z czym tam już mocniej można zagłębiać się w detale. Inna sprawa, że koniec końców wszystko wskazuje, że Mbappe jednak będzie kontynuował grę w fazie grupowej, a już na pewno będzie gotowy na mecz z Polakami.

To jednak dopiero w przyszłym tygodniu, bo teraz biało-czerwonych czeka rywalizacja z Austrią. Spotkanie z Francją – choć dla niej przegrane – podkreśliło, dlaczego to właśnie zespół spod Alp będzie faworytem z Polakami. Austriacy pokazali dokładnie to, czego się po nich spodziewałem. Futbol spod znaku trenera Ralfa Rangnicka, człowieka, który w 1998 roku zrewolucjonizował niemieckie myślenie o piłce nożnej, wprowadzając za Odrą nowoczesność i zyskując przydomek „profesora”. Organizacja, intensywność, gegenpressing, tempo – z tego słyną praktycznie wszystkie drużyny, w których Rangnick dostaje wolną rękę, a w austriackiej federacji zyskał władzę niemalże boską i nieograniczoną. Dodatkowo wielu tamtejszych reprezentantów ma w CV współpracę z klubami Red Bulla, który w końcu wywodzi się z Salzburga, który ma podobną filozofię piłkarską jak Rangnick i z którym Rangnick... też wiele lat współpracował. Komu w piątek berlińskiOlympiastadion doda skrzydeł?