Z jednej strony rację ma Rafał Dobrucki, który miał od początku informować zawodników o zasadach panujących podczas zgrupowania. Miał też poinformować osobiście Macieja Janowskiego o konsekwencjach niedostosowania się do zwyczajów panujących w reprezentacji. Skoro zawodnik nie potrafił się dopasować do drużyny, został z niej wykluczony. Z drugiej jednak strony prawda jest taka, że reakcja PZM-u była zdecydowanie przesadzona. Janowski chciał być uczciwy. Nie skłamał, mówiąc, że chce odebrać paszport, aplikować o wizę i wziąć udział w ślubie przyjaciela-sponsora. Z ludzkiego punktu widzenia to ważne powody, aby opuścić zgrupowanie na kilkadziesiąt godzin. W końcu wiza pracownicza niewątpliwie potrzebna jest zawodnikowi, który startować będzie w lidze angielskiej. Ślub przyjaciela też nie jest zwykłą uroczystością, którą zdarza się regularnie. Dobrucki mógł po prostu dać Janowskiemu przepustkę. Przecież w takim sporcie indywidualnym, jakim jest żużel, nawet kilkudniowa nieobecność na obozie nie wpłynęłaby na postawę Janowskiego, profesjonalisty, negatywnie. Żużlowcy na Malcie głównie się integrują, jeżdżą rowerami, przechodzą szkolenia. Cała afera Janowskiego jest więc absolutnie przesadzona, a kara zdecydowanie nie jest współmierna do czynu. Pozostaje pytanie, czy selekcjoner Dobrucki zdecyduje się na wprowadzenie zastępstwa za Janowskiego na zmagania w bieżącym roku.