KOMENTARZ „SPORTU”


Kacper Janoszka


NIE dla patologii


Jak można było przewidzieć, Aleksandr Chackiewicz nie wytrwał kolejnego tygodnia w Sosnowcu. Jeszcze wczoraj poprowadził trening zawodników Zagłębia, ale z pewnością nie będzie go wspominał dobrze. Na obiektach treningowych przy ulicy Kresowej pojawili się bandyci, którzy podobno użyli argumentu siły. Na takie ekscesy nie ma miejsca w polskiej piłce. Choćby nie wiadomo jak złym trenerem był Chackiewicz, choćby opowiadał jeszcze większe bzdury podczas konferencji prasowych, nie można dopuścić do sytuacji, w której „fani” podnoszą na niego rękę. I na kogokolwiek innego. Patologię należy tępić, a nie można przymykać na nią oka.

Z pewnością nie takiego pożegnania z Zagłębiem oczekiwał Chackiewicz. Ale też to, co się stało na jego ostatnim treningu w roli trenera sosnowieckiej ekipy, mimo wszystko nie pozwala zapomnieć o jego „osiągnięciach” w roli szkoleniowca najgorszej drużyny w I lidze. Białorusin miał być lekiem na całe zło. Dołączył do klubu wraz z dyrektorem sportowym Michaiłem Zalewskim. Obu do Sosnowca ściągnął Rafał Collins, który wcześniej wykupił 0,74 proc. udziałów. Dzięki temu zyskał władzę w pionie sportowym i zaczął zatrudniać „swoich”. „Będzie po mojemu” – według takiej zasady działał Collins... Po sześciu meczach rundy wiosennej można stwierdzić, że po prostu mu nie wyszło. Zagłębie gra dramatycznie, nie potrafi wygrać meczu, co jest następstwem braku umiejętności zdobywania bramek. 

Ktokolwiek nowym trenerem zostanie – o tym przekonamy się dzisiaj – będzie on walczył o przyszłość. Nie da się ukryć, że Zagłębie spadnie. Nie ma sensu w jego sytuacji wikłanie się w matematyczne szanse. Ponad pół sezonu zaniedbań nie da się odrobić w ostatnich meczach. Nowy szkoleniowiec musi skupić się na tym, żeby zacząć budować drużynę gotową do gry w II lidze. Nie ma wątpliwości, że tą podstawą muszą być gracze młodzi, wychowankowie akademii, czyli wszyscy ci, którzy przez lata byli w klubie pomijani.

W tle sportowego dramatu toczy się także gra na szczeblu organizacyjnym. Collins niedawno opowiadał o długach klubu, o tym, że w takiej sytuacji nie może wziąć udziału w przetargu na zakup akcji klubu od miasta. Ponadto wszystko wskazuje na to, że za niedługo Arkadiusz Aleksander przestanie być prezesem spółki. Gdy się wali, to wszystko na raz, ale Zagłębie samo sobie taki los zgotowało. Zamiast stawiać na stabilność, co chwilę usiłowano wprowadzić nowy pomysł na to, kto zostanie trenerem. Wymiany szkoleniowców przeprowadzane były hurtowo. W końcu - gdy nic się nie zmieniało, a wyniki były fatalne - oddano władzę w ręce Collinsa, który z piłką nie miał nic wspólnego. Klub w konsekwencji wszedł w trudną do zrozumienia komitywę z agencją piłkarską ProStar, która przysyłała do Sosnowca coraz to gorszych grajków. Skończy się na tym, że Zagłębie spadnie do II ligi, nie wiadomo, kto będzie jego właścicielem (o ile ktokolwiek się zgłosi do uczestnictwa w przetargu) i nie wiadomo też, jacy zawodnicy w przyszłym sezonie zostaną w drużynie.