Sport

KOMENTARZ „SPORTU”

KOMENTARZ „SPORTU”

 

Michał Zichlarz 


Zawsze wiele się dzieje


Przed nami 123. Wielkie Derby Śląska, a więc jeden z najważniejszych meczów w ekstraklasie. Nie ma teraz krakowskich derbów, są te na Górnym Śląsku. W sobotę kolejna bitwa. W statystykach lepszy jest Górnik, który 48 razy wygrał, ostatni raz we wrześniu po trafieniu Lukasa Podolskiego. „Niebiescy” triumfowali 34 razy.


Kibice na Górnym Śląsku, a także pewnie w innych częściach Polski, bo fanów 14-krotnych mistrzów Polski nie brak i w jednym i w drugim wypadku w całym kraju, a także poza jego granicami, mają swoje wspomnienia związane ze spotkaniami, które budzą wielkie emocje po jednej i po drugiej stronie barykady.


Co do mnie, na pierwszych derbach byłem lata temu. W 1980 roku LZS Czarni Gorzyce awansował niespodziewanie do finału wojewódzkich mistrzostw trampkarzy. W nagrodę zagrali przedmecz z Polonią Bytom przed derbowym spotkaniem. Było to 3 maja 1980 roku. Na ten mecz pojechałem z wujkiem, który opiekował się drużyną z Gorzyc. Słoneczna pogoda i tłumy na trybunach. Tyle zapamiętałem z tego meczu jako 9-latek. Skończyło się na remisie, a gole zdobywali Jerzy Gorgoń z jednej, a Tadeusz Małnowicz z drugiej strony.


Kolejne derby to już bardziej współczesne czasy, a przede wszystkim mecze na Stadionie Śląskim w 2008 i 2009 roku, o czym pisaliśmy obszernie w środowym wydaniu „Sportu”. Z tego drugiego meczu najbardziej zapamiętałem to, co wydarzyło się przed spotkaniem. Nie wiem co podkusiło mnie, żeby jechać wtedy na Śląski samochodem. Stojąc na zakorkowanej drodze na Osiedlu Tysiąclecia, mając z jednej strony bloki, a z drugiej park, nagle wybiegła kilkudziesięcioosobowa grupa fanów GieKSy, która pędziła prosto na mnie. Stałem akurat z przodu, na prawym pasie, mając przed sobą kilkadziesiąt metrów wolnej przestrzeni. Słabo mi się zrobiło, ale krewkich fanów nie interesowała oczywiście moja osoba, a ci jadący czy czekający w korku na łódzkich rejestracjach. Jeden z takich pojazdów był niedaleko mnie. Nie czekając na finał kilka osób błyskawicznie opuściło  samochód i uciekło na osiedle…

Teraz pewnie tak nerwowo nie będzie, bo na Śląskim pojawi się ledwie garstka kibiców Górnika, wspierana przez GieKSiarzy. Nie będzie jak kilkanaście lat temu, kiedy na trybunach (2008 roku) było 12,5 tysiąca, a niektórzy twierdzą że nawet jeszcze więcej fanów górniczej jedenastki.


To jednak wszystko sprawy pozaboiskowe, dodatkowe emocje związane z Wielkimi Derbami Śląska. Jak zawsze wszystko to co najważniejsze, będzie się rozgrywało na murawie. A tam nie będzie miało znaczenia, kto na którym miejscu jest w tabeli i o które miejsce gra. Wiadomo, że takie spotkanie, przy takiej publiczności i z taką otoczką, wyzwoli u wszystkich dodatkowe pokłady energii oraz zaangażowania. Dla takich chwili gra się w piłkę, tak mówią Lukas Podolski czy Damian Rasak. Tak samo twierdzą piłkarze Ruchu, którzy w sobotę ponownie grają o swoje być albo nie być. Emocji z pewnością nie zabraknie! Oby było jak we wspomnianym 2008 roku, kiedy oglądaliśmy znakomity futbol, pięć bramek, walkę od pierwszej do ostatniej minuty, a na widowni prawdziwe święto. O takich starciach pamięta się do dziś i oby podobnie było z meczem, który rozegrany zostanie 16 marca.