KOMENTARZ „SPORTU”

Piotr Tubacki

Logiczny wybór


Era Roberta Lewandowskiego wyraźnie nas rozpieściła. Wszyscy przyzwyczaili się do reprezentanta Polski, który króluje, śrubuje kolejne rekordy, jest liderem kadry i tak dalej. Wybory piłkarza roku były wręcz oczywiste, nudne, bo i tak było wiadome, że „Lewy” zwycięży. Zresztą w pełni zasłużenie, co chyba zrozumiałe. Analogicznie działa to w przypadku innych nacji piłkarskich, które raczej nie wyrastają ponad przeciętność, ale nagle zyskały jakąś supergwiazdę europejskiego formatu. Wymienić tu można Davida Alabę w Austrii, Gorana Pandeva w Macedonii czy Henrika Mchitarjana w Armenii. Kimś takim jest Lewandowski dla Polski, bo gracza takiego formatu nad Wisłą nie było i prędko nie będzie.

Tyle tylko że z czasem jego gwiazda zaczęła blednąć. Bayern Monachium dokonał dobrego ze swojej perspektywy ruchu, spieniężając go do Barcelony za ponad 40 mln euro. Prime time „Lewy” ma już za sobą i od momentu opuszczenia Niemiec notuje stopniowy regres. To nic złego. Metryki nie oszuka i choć nadal pozostaje fizycznym potworem (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), pewne aspekty jego gry już nigdy nie będą takie, jak dawniej. Z tego też powodu w zeszłorocznym plebiscycie „Sportu” - po 11 latach supremacji - zdetronizował go przyjaciel z boiska Wojciech Szczęsny.

Na jego korzyść działał fakt rozegrania znakomitego mundialu, kiedy był zdecydowanie najjaśniejszą postacią ultradefensywnej Polski w Katarze. A jako że mistrzostwa odbyły się na krótko przed rozpoczęciem plebiscytu, wszyscy mieli świeżo w pamięci jego interwencje i odwdzięczyli się głosami. Lewandowski opuścił tron.

Rok 2023 był jeszcze ciekawszy. Nie było wielkiej imprezy, nie było spektakularnych rekordów. Polacy i wszyscy nasi Czytelnicy musieli odnaleźć się w nieco innej rzeczywistości, bliższej tej nieco już zapomnianej sprzed kilkunastu lat, gdy osiągnięcia graczy znad Wisły nie były tak oczywiste i jaskrawe. Oczywiście, nadal sytuacja klaruje się lepiej, bo w końcu polscy zawodnicy zdobywali mistrzostwo Włoch, Hiszpanii czy Holandii. Jednakże to już nie to samo, co potrójna korona z Bayernem, prestiżowe nagrody FIFA czy bicie legendarnego rekordu jeszcze bardziej legendarnego Gerda Muellera (żeby się zaraz nie okazało, że jakiś Anglik nie wejdzie z marszu do Bundesligi i tego osiągnięcia jeszcze bardziej nie poprawi...).

Dlatego wydaje się, że uznanie Piotra Zielińskiego za najlepszego polskiego piłkarza 2023 roku jest jak najbardziej logiczne. Zarówno w gronie aktualnych redaktorów „Sportu”, jak i tych byłych, panowało przekonanie, że scudetto z Napoli zasługuje na wyróżnienie. Tym bardziej że w jakże beznadziejnym roku reprezentacji Polski akurat „Zielu” nie zbierał największej krytyki. Można wręcz rzec, że prezentował się całkiem nieźle – podczas gdy przyzwyczajający nas do cudów Lewandowski wyraźnie obniżył loty i zniechęcił do siebie kibiców. Wy, szanowni Czytelnicy, patrzyliście na to podobnie. Ciekawe, jak spojrzycie na polskich piłkarzy za rok? Mamy nadzieję, że nadal będziecie razem z nami, bo bez Was tego wszystkiego by przecież nie było!